JustPaste.it

Dlaczego brakuje nam pieniędzy?

Deficyty budżetowe krajów zamożnych rosną lawinowo, zadłużają się obywatele, społeczności lokalne, państwa. Czy jast na to jakaś rada? Przeważa zwykle nadzieja, że jakoś to będzie.

Deficyty budżetowe krajów zamożnych rosną lawinowo, zadłużają się obywatele, społeczności lokalne, państwa. Czy jast na to jakaś rada? Przeważa zwykle nadzieja, że jakoś to będzie.

 

Za mało zarabiamy, ceny są za wysokie a rosną nasze potrzeby i koszty utrzymania - odpowie pracownik najemny. - Marże są minimalne a koszty magazynowania wzrastają, pracownicy domagają się większych wynagrodzeń a chińszczyzna zalewa rynek i zaniża ceny – odpowie kupiec. Producent ma swoją wersję wydarzeń – eksport się nie opłaca, bo złotówka jest za mocna, trudno znaleźć wykwalifikowanego fachowca a młodzi absolwenci niechętnie patrzą na oferowane wynagrodzenia porównując je z zagranicznymi. Jest też wiele innych wersji wytłumaczenia własnej bezsilności jeśli chodzi o możliwość zarobienia dodatkowych pieniędzy. Zadłużanie się w banku jest coraz łatwiejsze czy to w postaci kredytu z minimalną ilością formalności, czy przy pomocy karty kredytowej. Brakuje czasu aby głębiej zastanowić się nad sensem i niebezpieczeństwami tych życia na kredyt. Przeważa zwykle nadzieja, że jakoś to będzie. Sztuka zacierania granicy między uzasadnioną nadzieją a lekkomyślnością znajduje wielu młodych, ambitnych adeptów. Po kilkumiesięcznym szkoleniu i latach praktyki adepci stają się mistrzami i odnoszą praktyczne sukcesy na masową skalę. Czy rzeczywiście nie ma innego wyjścia? Najłatwiej jest narzekać i odkładać rozwiązanie problemów finansowych na jutro licząc, że ktoś nas wyręczy? Współczesna ekonomia wydaje się bezradna wobec problemów finansowych w skali globalnej. Deficyty budżetowe krajów zamożnych rosną lawinowo, zadłużają się obywatele, społeczności lokalne, państwa. Eksperci z różnych stron coraz częściej i głośniej wieszczą katastrofę finansową na skalę światową i wiele faktów potwierdza te obawy. Bogate społeczeństwa starzeją się ulegając pokusie bezdzietności, preferują i nakręcają konsumpcyjny styl życia. Kto im zapewni dobrobyt przy rosnących potrzebach i znikomym wzroście gospodarczym, raczej naciąganym „nowoczesnymi metodami statystycznymi” niż realnym? Nie chodzi tu o straszenie kogokolwiek. Przeciwnie, wypadałoby znaleźć sposób zaradzenia tytułowemu problemowi. Żeby jednak ocknąć się z letargu (w przypadku niektórych chodzi o wybudzenie z głębokiej śpiączki) trzeba otworzyć oczy i nie zamykać ich na prawdę, póki zapowiadany kryzys jeszcze nie nastąpił, póki jest czas na stopniowe uzyskanie niezależności finansowej.

Że pod latarnią jest najciemniej przekonujemy się dość często gdy stare przyzwyczajenia i myślenie schematami nie pozwalają nam zauważyć rzeczy oczywistych. Tak też jest w przypadku pieniędzy. Każdemu ich brakuje ale... czy rzeczywiście są konieczne? Gdy płacimy w sklepie kartą – nic nie szeleści. Gdy pracujemy mozolnie cały miesiąc dla kilku impulsów elektrycznych, które zapisują dodatkowe złotówki na naszym koncie bankowym i plastykowej karcie... Gdy zaciągamy duży kredyt na mieszkanie a bank płaci bezpośrednio firmie budowlanej... Tracimy kontakt z materialnym pieniądzem (już nawet nie kruszcowym tylko papierowym), staje się on coraz bardziej jednostką umowną. Warto w tym miejscu przypomnieć trzy klasyczne funkcje pieniądza: wymienna, wartościująca i wzbogacająca. Pierwsza z trzecią bywają w konflikcie, gdy ktoś gromadzi bogactwo w pieniądzu, to zmniejsza w ten sposób ilość pieniądza obiegowego służącego wymianie. Funkcja wartościująca wydaje się pod tym względem neutralna, służy jako jednolita jednostka pomiaru wartości dóbr i usług. Szczególną sprzeczność funkcji wymiennej i wzbogacającej pieniądza wykorzystują banki oraz inne instytucje finansowe. Zachęcają aby u nich gromadzić swoje zasoby pieniężne i użyczają ich innym w postaci kredytu aby służyły do wymiany na dobra i usługi. Banki, przy tej okazji, przyrządzają sobie drugą pieczeń, jeszcze bardziej smakowitą. Oprócz swoich pieniędzy i oszczędności zamożnych klientów, pożyczają potrzebującym pieniądze wirtualne czyli przez siebie wykreowane. Mechanizm tworzenia pieniędzy przez banki jest dość prosty i wielokrotnie opisany, chociaż powszechnie mało znany. Ułatwia on bankom pobieranie odsetek od pieniędzy, które same wykreowały (chociaż nota bene w świetle prawa NBP ma monopol na emisję pieniądza i konia z rzędem temu, kto dowie się w jakim stopniu korzysta z tego prawa). W ten sposób przy powszechnym braku pieniędzy, zamożni mnożą je na lokatach bankowych i wieloma innymi sposobami a znakomita większość, która cierpi z powodu przewlekłego deficytu „środków płatniczych”, potulnie robi dla nich zrzutkę w formie odsetek. I tak to się kreci: jednym łezka w oku, innym - „lody”, a oficjalnie „gospodarka odnotowała dalszy dynamiczny rozwój sektora finansowego”. Co możemy z tym zrobić? Przetrzeć oczy z łez, ruszyć głową i pokazać figę...

Ale na poważnie, możemy zauważyć, że coraz bardziej umowny pieniądz, można ominąć przy pomocy wymiany bezpośredniej czyli barteru. Oczywiście, że nie tego prymitywnego barteru, który funkcjonował u zarania cywilizacji. Mamy XXI wiek i oprócz ogromnej ilości komputerów osobistych możemy korzystać z globalnej sieci informatycznej – INTERNETU. To połączenie każdego z każdym i idea barteru wielostronnego tworzy sytuację, która może przynieść korzyść dla wszystkich. Wyobraźmy sobie, że na wsi Barterowa Wola mieszka 2000 mieszkańców z dostępem do Internetu. Załóżmy, że Barterowolanie zgodzili się na to aby wszystkie zakupy pomiędzy nimi były bezgotówkowe i wybrali sołtysa, który „zna się na komputerach”, żeby zapisywał w swojej bazie danych transakcje kupna i sprzedaży tak aby w każdej chwili było wiadomo, kto komu ile jest winien i z jakiego tytułu. Przyjmijmy, że każdy z mieszkańców wykonuje średnio codziennie jedną transakcje kupna lub sprzedaży (wliczając w to zakupy i usługi wykonywane sobie nawzajem według potrzeb i możliwości). Wychodzi z tego 30 dni po 1000 transakcji (2000 razy 1 = 2 000 jednostronnie, a że w transakcji biorą udział dwie strony, więc będzie ich o połowę mniej) czyli 30 000 transakcji miesięcznie. Liczba wydaję się duża ale dzisiejsze komputery wykonują miliony operacji na sekundę, więc jeśli sołtys korzysta z odpowiedniego programu i bazy danych na twardym dysku 250 GB, to sporządzenie miesięcznego zestawienia potrwa kilka minut a dysku wystarczy na ponad 500 lat. Sprawa nie jest oczywiście aż tak banalnie prosta. Odpowiedni system trzeba zaprojektować i pomyślnie wdrożyć ale przecież komputeryzacja ZUS i urzędów skarbowych nie musi być traktowana jako wzór dla naszego przykładu. Jeśli sołtys weźmie od każdego 10 groszy za transakcję, to zarobi miesięcznie 6000 zł, co stanowi przyzwoite wynagrodzenie, pozwalające na doskonalenie systemu i zapewnienie bezpieczeństwa transakcji. Każdy mieszkaniec zapłaci za te usługę 3 zł miesięcznie. Czy taki pomysł ma szanse realizacji? Owszem, w USA, Kanadzie i wielu krajach zachodnich już funkcjonuje od lat, w Polsce dopiero zaczyna się rozwijać. Dlaczego mało o tym słychać? Bo rzeczywiście skala świadczonych usług i wymiany dóbr w formie barteru jest znikoma. Wydaje się, że główną przeszkodą jest, znacznie większy niż w przykładzie z Barterowej Woli, koszt obsługi wymiany barterowej. Funkcjonujące firmy pobierają kilka procent wartości transakcji od każdej ze stron. Zniechęcać może i to, że płacić trzeba pieniądzem, co podważa ideę barteru.

W jaki sposób dokonywać bieżącej kontroli i rozliczeń barterowych tak, aby „pieniądz barterowy” nie stanowił pokusy do kupowania bez końca gdy pieniądze okazują się niepotrzebne. Comiesięczne zestawienie, sporządzane przez sołtysa i rozsyłane bezpieczną pocztą elektroniczną wszystkim uczestnikom barteru, daję wgląd każdemu w stan jego rozliczeń. Tak jak wyciąg z rachunku bankowego. Istotną przewagą barteru wielostronnego nad prostym barterem jest możliwość rozliczania należności i zobowiązań w ramach społeczności barterowej, nie koniecznie pomiędzy każdą parą kontrahentów. System komputerowy jest w stanie dokonać takiego rozliczenia i przedstawić każdemu jego saldo, które wskazuje czy wymiana barterowa jest zrównoważona. Wydruk dla sołtysa pokazuje którzy uczestnicy nadmiernie korzystają z sytemu i ich zobowiązanie wzrosło ponad ustalony limit. W takiej sytuacji uczestnik traci możliwość dokonywania dalszych zakupów i poprzez sprzedaż barterową swoich usług czy dóbr innym uczestnikom powinien doprowadzić do zrównoważenia salda swojego rachunku barterowego. Jeśli koszty obsługi transakcji barterowych byłyby na poziomie kilku złotych miesięcznie, to system mógłby być rozwiązaniem korzystnym dla wszystkich. Jeśli przyjąć, że tylko część transakcji realizowana byłaby w formie barterowej, to i tak do uzyskania jest znaczny przyrost potencjału każdego uczestnika, jeśli tylko posiada umiejętności przydatne dla innych i może świadczyć takie usługi lub ma niepotrzebne mu dobra materialne na sprzedaż a z drugiej strony ma potrzeby nie zaspokojone z powodu braku pieniędzy. Współczesna technologia informatyczna i komunikacyjna pozwalają na rozwiązanie problemu pieniędzy w sposób bezpieczny i tani poprzez wdrożenie systemu barteru wielostronnego. Odpowiedź na tytułowe pytanie została wprawdzie udzielona w tylko sposób pośredni przez zasygnalizowanie pewnych mechanizmów finansowych ale zaproponowany został sposób zaradzenia powszechnemu brakowi pieniędzy. Czy sposób okaże się skuteczny zależy od tego czy znajdą się pomysłowi sołtysowie i chętni do współpracy wieśniacy.

 Grzegorz B. Książczak

 Autor jest wieśniakiem spod Grodziska Mazowieckiego

z wykształcenia informatykiem, od 15 lat specjalistą

od finansów i księgowości.

 Więcej szczegółowych informacji o barterze wielostronnym można znaleźć w internecie, np. na stronie Internetowego Portalu Barterowego www.ipoba.pl