JustPaste.it

Ile wart jest wyrok sądu oparty na fałszywym domniemaniu?

Kolejna pomyłka sądowa a Ziemia krąży wokół Słońca jakby nigdy nic...

Kolejna pomyłka sądowa a Ziemia krąży wokół Słońca jakby nigdy nic...

 

898fb07d63135d60214814cfe1a6d552.jpg

Zhao Zuohai pobił się przed laty ze swoim sąsiadem, który potem zniknął. Kiedy po półtora roku odnaleziono zwłoki, został oskarżony i skazany za morderstwo. Pomyłka wyszła na jaw, gdy Zhao Zhenshang, rzekomy nieboszczyk, wrócił (ni stąd, ni zowąd!) do rodzinnej wioski. Okazało się, że czmychnął przed laty, bo był przekonany że to on… zabił swojego sąsiada. Proces China (jeżeli Niemiec jest z Niemiec, to Chin jest z Chin) oparty był wyłącznie na jego przyznaniu się do winy, bowiem policjanci zmusili go torturami do przyznania się do winy. Teraz sąd apelacyjny ma poważny kłopot - zarządził śledztwo w sprawie domniemanego morderstwa, a sędziowie, którzy wydali przed laty wyrok, mają być ukarani. 

Szokujący wyrok? A w najdemokratyczniejszym z państw nie ma takich pomyłek (a może i „pomyłek”) sądowych? Dzięki badaniom DNA wielu więzionych od lat Amerykanów wychodzi na wolność. A setki zgładzonych wcześniej, kiedy nie było takiej medycznej techniki? 

Czy takie dramatyczne wyroki bywają wyłącznie poza Polską?

Każdy z nas myśli – a co to nas obchodzi, przecież jeśli ktoś nie popełnia przestępstw, to na pewno nie będzie miał jakichkolwiek problemów z naszą Temidą. Nic bardziej błędnego, choć – na całe szczęście – rozmiar zarzutu jest jednak skromniejszy. 

Ponad rok temu pewien absolwent, załóżmy Marek, wdał się w dyskusje na szkolnym portalu. Użytkownicy, jak to użytkownicy, dawali się ponosić emocjom, latało mięsiwo, obelgi i groźby. I nie chodzi o krytykę tego czy innego dyskutanta, bo jak wyglądają dyskusje pośród Polaków (nie wiem, jak to czynią obcokrajowcy), to większość z nas wie, zwłaszcza na portalach, na których nie trzeba podawać prawdziwych danych. 

Na poczytnym forum „Najżartobliwszy z wątków” (bijący chyba rekord wpisów i oglądalności) udzielało się rozmaite towarzystwo. Dość liczne, ale skupmy się na trójce – Janek, Maggie oraz ten Marek. Podczas wymiany poglądów, cała trójka irytowała siebie nawzajem, ale najbardziej to Janek denerwował Maggie. W końcu ktoś dokonał "wielkiego odkrycia" - Janek jest Markiem! Wielu powątpiewało, jednak Maggie kupiła ten pomysł i wielokrotnie to oświadczała. 

Kiedy ona i parę innych osób uznało, że Marek jest Jankiem a Janek jest Markiem, to zaczęła się medialna heca, która trwa do dzisiaj, bowiem Marek otrzymuje, tak w publicznej przestrzeni internetu, jak i na pryw, oświadczenia i wyzwiska, że jest oszustem posiadającym parę kont. To już nie jest zabawne! Nawet admin zawiesił na pewien czas konto Marka, natomiast Jankowi całkowicie skasował.

Maggie, będąc święcie przekonana, że ta równość jest pewnikiem, pewnego dnia posunęła się dalej - poza ogólnie przyjęte normy pośród użytkowników portali. Pisząc swój komentarz postanowiła skorzystać z cytatu Janka, co nie jest niczym dziwnym, bowiem jest specjalna opcja "cytuj". Jednak Maggie po kliknięciu w ten przycisk, weszła w obszar danych osobowych Janka i kasując jego dane, wpisała dane osobowe Marka, przy czym w jego nazwisku popełniła błąd - zamiast typowo polskiego zakończenia nazwisk CKI wpisała... ĆKI. 

W międzyczasie Marek, zdumiony ilością mięsa zamieszczanego w tym wątku, zaczął walczyć z tym całym chłamem uważając, że jest on wpisywany niezgodnie z regulaminem portalu. Przez pewien czas był nawet moderatorem wątku. Jednak nie podobało się nikomu jego moralizatorstwo, zwłaszcza kiedy chciał zawstydzić studentów twierdząc, że nie przestrzegają przysięgi studenckiej, która nakazuje dbać o dobre imię uczelni. 

Kiedy Markowi nie udawało się przekonać ludzi na portalu do jego wykładni regulaminu, zebrał kilkanaście pikantnych (skromne określenie) dowcipów (jedynie z inicjałami) i wysłał do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, na Uczelnię oraz do Związku Studentów Uczelni, aby się zapoznano z działalnością studentów w aspekcie przestrzegania przysięgi. Nikt (oprócz Związku) nie zainteresował się sprawą. Ponieważ na portalu został zakrzyczany (i zdjęty z funkcji moderatora), zwłaszcza że większość uważała, że jest także Jankiem (a ten sobie dość bezpretensjonalnie, trzeba przyznać, poczynał w dyskusjach, także z Maggie), przeto Marek zamieścił artykuł na innym portalu, w którym omówił te dowcipy, podpisane także jedynie z inicjałami. Pośród nich był jeden Maggie, dość zabawny, frywolny i seksistowski. 

Zamieścił zatem ów artykuł i oczekiwał na dyskusję. Okazało się, że Maggie zajrzała również tamże (uczynny kolega polecił jej ten portal) i zaczęła czytelników drugiego portalu przekonywać, jaki to z Marka jest kłamca i że nie tylko Janek, ale jeszcze jeden facet jest Markiem. W tym czasie usunęła swoje konto z pierwszego portalu, ale pozostały jej teksty z podpisem „Konto usunięte” i jej numer profilu. 

Po kolejnych słownych utarczkach, Marek wpisał jej nazwisko (ale nie w artykule, lecz w komentarzu). Po ujrzeniu swych danych Maggie ogłosiła, że nazajutrz idzie na Policję zgłosić naruszenie jej czci i że skonsultuje się ze swoim prawnikiem. Postraszyła także admina drugiego portalu odpowiednimi paragrafami i tenże skasował artykuł, zatem nazwisko Maggi zostało wstydliwie skasowane. Ponieważ Marek (ma kilkaset artykułów dotyczących bulwersujących spraw - zbiera różne dziwne tematy), przeto zamieścił kolejny artykuł o działalności Maggie, m.in. o jej kłamstwach, pomówieniach i fałszerstwie. No to Maggie - z pomocą swego prawnika - przysłała mu ostateczne przedsądowe wezwanie do zapłacenia sporego zadośćuczynienia oraz do przeprosin na wszystkich internetowych łamach za jej poniżenie, zniesławienie oraz uchybienie jej dobremu imieniu i nazwisku (którego już nie miała na portalach).

Marek wysłał jej prawnikowi wszystkie posiadane kopie wymiany poglądów. Ponadto napisał jeszcze parę artykułów (na bazie tupetu owej pary) w ramach samoobrony, w których opisywał sprawę, jednak bez podawania danych osobowych owej Maggie. Przesłał je także jej mecenasowi  i myślał, że niewiasta się opamięta i odstąpi od absurdalnych żądań, jednak ona... dołączyła je do poprzednich zarzutów i dała sprawę do sądów (sprawa cywilna i karna). 

Okazało się ponadto, że oskarża Marka także o zarzucanie jej wulgarności i amoralnego prowadzenia, choć nic takiego on nie napisał. W międzyczasie odrzuciła mediacje proponowane zgodnie z polskimi procedurami. 

W końcu ustalono sprawę w wojewódzkim sądzie z powództwa cywilnego. Ponieważ po zawale serca Marek miał półroczne zwolnienie (jest w aktach sprawy), przeto liczył na przemyślenie w tym czasie sprawy przez Maggie i jej mecenasa. I kiedy już było spokojnie, to w marcu 2010 otrzymał wezwanie nie na „starą” sprawę cywilną, ale na całkiem nową, tym razem... karną.

Kiedy udał się w kwietniu na tę rozprawę, to tuż przed rozprawą, mecenas powiadomił go, że w sprawie cywilnej zapadł był już wyrok! Okazało się, że 18 grudnia 2009 ogłoszono wyrok, który nakazywał Markowi przeprosiny (za co?!), skasowanie artykułów w internecie i uiszczenie ok. tysiąca złotych na rzecz Maggie. Przecieranie oczu ze zdumienia (że wyrok mógł zapaść w demokratycznym państwie bez wiedzy i obecności osoby zainteresowanej i to podczas jego choroby) nie pozwoliło mu na rozwinięcie jego (i bez tego) kiepskich krasomówczych zdolności. Na rozprawie dostarczono mu pozew ze… stycznia i zapytano – czy w związku z nagłym otrzymaniem pozwu nie życzy sobie ustalenia nowego terminu rozprawy. Oczywiście, zależało mu na jak najszybszym skończeniu tego dziwacznego procesu, przeto uznał, że można kontynuować rozważania natury prawnej. 

Ponieważ rozprawa zakończyła się po godzinach urzędowania sekretariatu, ustalił z sądem, że protokół (do przejrzenia i do ewentualnego zgłoszenia uwag) zostanie przesłany mu drogą emajlową. Po parokrotnych monitach, po 20 dniach, otrzymał informację listem poleconym, że po protokół (już gotowy!) może sobie przyjechać do sądu i wziąć go po uiszczeniu 5 zł. Tyle różnych przesyłek nadsyłają, ale nie mogą przesłać protokołu, bo muszą otrzymać owe pół dychy... A że człowiek musi jechać do innego miasta, stracić pół dnia i otrzymać coś, co obiecali dostarczyć emajlem do przejrzenia, to już nikogo nie obchodzi. Czy to jest przyjazna procedura państwa należącego do Unii? Ale to jest całkiem inna, marginalna sprawa... 

Kiedy dowiedział się na korytarzu, że wyrok zapadł bez niego i podczas zwolnienia lekarskiego, to odwiedził sąd. Najpierw kontrola jak na granicy (i to lotniczej) - wiadomo, unijne dyrektywy. Potem kilkunastominutowe poszukiwanie sali z aktami. W końcu dotarł do niej - skromne zaplecze dla interesantów (jedno miejsce siedzące i ze dwa stojące). Niewiele, ale za to możemy być dumni z tak wielkiego i pięknego budynku - więźniowie mają więcej miejsca dla siebie w celach… Ale oni mają tam siedzieć za karę nie płacąc podatków, a petent ma się czuć zaszczycony przez Temidę... płacąc je. 

Marek wybrał sobie szereg stron z zeszytych akt sprawy do skopiowania - jedna złotówka za stronę, ale za to przesyłka pocztowa gratis. Poczta dostarczyła mu winszowane strony po niemal dwóch tygodniach. I cóż ciekawego było w aktach? 

Między innymi zeznania Maggie. I cóż się okazało!? Podstawą oskarżenia jest założenie, że Marek i Janek to jedna osoba! Sąd III RP oparł swój proces i wyrok na błędnym założeniu! Bez sprawdzenia! Maggie zeznała, że ona oraz inni użytkownicy byli przekonani, że Marek ma więcej niż jedno konto. W dość zawiły sposób wyjaśniała swoje racje I nikogo nie interesowała ani prawda, ani oświadczenie Marka wysłane sądowi, że na portalu ma i miał tylko jedno jedyne konto oraz że nie zna i nie znał Janka. Dlaczego sąd uznał słowa Maggie za wiarygodne (a są kłamstwem!), zaś (prawdziwego!) oświadczenia Marka nie wziął pod uwagę? Niby oboje są pełnoprawnymi obywatelami RP, a jednak niejednakowo potraktowano ich wyjaśnienia.

Jeśli sąd III RP wydaje wyrok podczas nieobecności zainteresowanej osoby (tu Marka), spowodowanej półrocznym zwolnieniem lekarskim i na podstawie przywidzeń innego obywatela RP (tu Maggie), to co można pomyśleć o sądownictwie polskim? 

Jako Polak nie chce Marek wyśmiewać naszej Temidy, bo żartując sobie, okaże się mizernym patriotą. Jeśli jakiś cudzoziemiec to przeczyta, to uzna, że Polska zbyt wcześnie przystąpiła do UE, bowiem już tylko ta (a przecież to drobna, choć dla niego najważniejsza w życiu) sprawa pokazuje, że z pewnością nie są przestrzegane podstawowe sądowe procedury. 

Ale co zrobić? Sytuacja jest patowa – nie ma idealnego rozwiązania! Maggie chce od Marka przeprosin za obrazę, której dopuścił się Janek, nie zaś Marek! Wszczęła dwie sprawy sądowe opierając swoje wywody na domniemaniach. Kto jej wyjaśni, że Janek nie jest Markiem? Sąd? Admin portalu? A może jakiś specjalista? Ale jaki? Upiera się ona oraz jej kilku towarzyszy, tej jednak niedoli , że Marek jest oszustem (piszą w internecie lub przysyłają na pryw) i że na portalu ma parę kont. Jak on ma udowodnić, że nie jest wielbłądem? 

Kilkadziesiąt lat temu wystarczyło podobne a niesprawdzone pomówienie i Polak przepadał, w najlepszym razie w kazamatach. Gdyby ktoś mu powiedział, że to jest możliwe w III RP, to by obśmiał go niczym norka (i pewnie większość z nas). A wczoraj Marek otrzymał list polecony od mecenasa i myślał, że odstępuje on od zarzutów, zaś on... poinformował Marka, że w 3 dni przystąpi do wykonania wyroku sądu RP... Na podstawie wyroku uzyskanego na bazie nieprawdziwego domniemania Maggie? Że też mecenasowi nie wstyd? W końcu to on powinien panować nad sprawą i ją zbadać zanim poszedł do sądów. Marek może wpłacić im na konto, ale jaki będzie mecenas miał obciach, kiedy będzie zwracać kwotę z odsetkami a do tego będzie przepraszać za sądową pomyłkę? 

Można rozwijać mądrawe teorie oparte na domniemaniu. Że Słońce krąży wokół Ziemi i nawet kolejne elementy tej układanki mogą być dość rozsądne, jednak jeśli wiemy, że to Ziemia krąży wokół Słońca, to ile warte są takie geocentryczne rozważania? Panie mecenasie - ile?

Zatem - ile wart jest wyrok sądu III RP oparty na fałszywym domniemaniu (tu – na pomówieniu Maggie)? Kolejna pomyłka sądowa a Ziemia krąży wokół Słońca jakby nigdy nic...