JustPaste.it

Moje wybaczanie.

Jest to wyjaśnienie dlaczego możliwe jest niewybaczanie Bogu.

Jest to wyjaśnienie dlaczego możliwe jest niewybaczanie Bogu.

 

Aby  w  jakimś  stopniu  rozważyć  to  zagadnienie,  należy  sprecyzować  pojęcie.  Ponieważ  nigdzie  nie  znalazłem  jego  definicji,  więc  uzasadnionym  będzie  częściowe  posłużenie  się  zdefiniowanym  pojęciem  zemsty  jako  jego  przeciwieństwem.  Znalazłem  coś  takiego:  zemsta  to  odwet  za  krzywdę.  Z  kolei  odwet  to  zemsta,  rewanż,  odwzajemnienie  się.  Trudno  o  jednoznaczne  określenie.

Na  temat  wybaczania   napisano  ostatnio  bardzo  dużo,  ale  temat  jest  większy  niż  można  się  spodziewać.     

Rzeczywiście  uważam,  że  błędów  politycznych  nie  należy  traktować  jako  krzywdę  indywidualną,  a  zatem  podjęcia  kroków  w  celu  zemsty  lub  odwrotnie – wybaczenia,  z  tym,  że  dotyczy  to  warunków  normalnych  i  taki  błąd  nie  jest  wynaturzeniem.  Z  zemstą  zbiorowości  na  zbiorowości  za  krzywdę  jednostkową,  spotykamy  się  np.  w  starożytnej  Grecji  u  Menelaosa,  który  za   uwiedzenie  i  uprowadzenie  mu  żony  przez  Parysa  zniszczył  Troję.       

Ale  historia  mówi  nam  również  o  innym,  odwrotnym  zachowaniu  się  pokrzywdzonych.  Oni  się  nie  mszczą,  a  czy  wybaczają?  Prawdopodobnie  nie.  Dlaczego?  Prawdopodobnie  są  słabi.  Większość  przypadków  odnosi  się  jednak  do  odwetu.  Ludzie  nie  godzą  się  z  sytuacją  w  której  zmuszeni  są  żyć.  Nie  godzą  się  z  narzuconymi  im  warunkami,  prawem.  Oczywiście  nie  można  tego  podciągać  pod  wybaczanie,  ale  można  pod  zemstę,  która  jest  przeciwieństwem  wybaczania.  Czy  powstanie  Chmielnickiego  nie  mogło  mieć  prywatnego  podłoża?  Historia  którą  znam  nie  mówi  nic  na  ten  temat,  ale  przyczyna  mgła  być  taka,  jak  w  przypadku  wojny  trojańskiej.  Czy  Indianie  mogą  być  kwalifikowani  jako  społeczność,  która  jest  w  jakiś  sposób  związana  z  konkwistadorami,  traperami,  mordercami  swoich  przodków,  których  dzisiaj  nazywa  się  kolonizatorami?  Tak.  Nie  tylko  mogą,  oni  są.  Jeżeli  są,  to  jakiś  stosunek  do  wymienionych  najeźdźców  należy  im  przypisać.  Jaki  jest  ten  stosunek;  wybaczanie,  obojętność,  zemsta,  zrozumienie  itd.  Gdyby  byli  silni,  to  „oczyściliby”  swój  kontynent  z  najeźdźców – można  by  ten  czyn  kwalifikować  jako  zemstę.  Ponieważ  są  słabi – muszą  wybaczyć,  zrozumieć,  stać  się  obojętną  społecznością  nie  godząc  się  z  tym  co  się  stało.  Mamy  tu  do  czynienia  z  przymusem,  który  musi  być zaakceptowany.  W  komentarzach  do  artykułu  poprzedniego  czytam:  Wina  ogólna,  abstrakcyjna  nie  jest  żadną  winą.  Ja  uważam,  że  wina  ogólna  jest  winą.  Gdyby  nią  nie  była  nie  byłoby  listu  biskupów  polskich  do  biskupów  niemieckich,  a  w  nim  zdania  …przebaczamy  i  prosimy  o  wybaczenie.  Przebaczamy  krzywdzicielom  czyli  zbiorowość  (liczba  mnoga),  nie  jest  to  żadna  abstrakcja  i  w  takim  przypadku  stanowi  wartość  logiczną  i  oceniamy  krzywdziciela  poprzez  jego  ofiarę,  a  ofiara  była  ogromna.  

Tymczasem  powinniśmy  rozumieć,  że  za  posunięciami  politycznymi  stoją  zawsze  posunięcia  jednostkowe  i  one  już  podlegają  klasyfikacji  czynów  indywidualnych.  Jeżeli  weźmiemy  pod  uwagę  boskość  jako  zjawisko  kościelne  i  za  prawdę  przyjmiemy  raj,  Pana  Boga,  Adama  i  Ewę,  to  z  ich  punktu  widzenia  Pan,  który  ich  stworzył,  zamiast  im  wybaczyć  dopuścił  się  wobec  nich  czynu  niegodnego,  ponieważ  zemścił  się  za  nieposłuszeństwo i  wyrzucił  ich  z  raju.  Ja,  jako  potomek  Adama  i  Ewy  mam  pełne  prawo  nie  wybaczać  Panu  Bogu  tak  prymitywnego  zachowania  się  wobec  moich  prarodziców.  Tego  rodzaju  wina  nie  jest  winą  ani  ogólną,  ani  abstrakcyjną,  tylko  winą  konkretną,  która  dopiero  z  upływem  czasu  przeszła  w  winę  ogólną  i  abstrakcyjną,  i  tylko  w  pozakościelnym  zrozumieniu  rzeczy.  Przy  biblijnym  zrozumieniu  Boga  jako  Pana  Boga  i  zgodnie  z  zaleceniami  Kościoła  wyjaśnionymi  w  „Katechizmie  Kościoła  katolickiego”,  jest  konkretną  winą,  konkretnej  osoby  wobec  stworzenia  na  ziemi.  Zanim  przejdę  do  biblijnego  Hioba  poruszę  kwestię  staruszka.  Otóż  jeżeli  wspomniany  przez  jednego  z  dyskutantów  staruszek,  był  jednym  z  KAPO  jakiegoś  obozu  koncentracyjnego,  czy  nadzorcą  w  jakimś  gułagu  i  tam  zakatował  mojego  dziadka,  to  ja  nie  wybaczając  mu  tego  czynu  i  masakrując  go,  mam  mniejszą  winę  moralną  niż  wówczas,  gdy  ukradłem  ostatnią  złotówkę  babci,  która  za  nią  chciała  kupić  coś  do  jedzenia  dla  głodnej  wnuczki.  Małą  winę  mam  również wobec  prawa,  bo  mogłem  działać  i  działałem  w  afekcie.  Wiem,  że  jest  to  bardzo  skrajne  podejście  do  zagadnienia,  ale  jakieś  ono  musi  być,  a  boski  infantylizm  wpajany  mi  w  młodości,  pokutuje  do  dziś.  Zabijanie  jest  czynem  naturalnym  istniejącym  na  naszej  ziemi  i  honorowanym  również  wówczas,  jeżeli  to  zabijanie  jest  czynem  nie  tylko  w  obronie  czy  zaspokajania  głodu,  ale  również  dla  zwykłej  zabawy  czy  przyjemności,  a  w  stosunku  do  najbardziej  rozwiniętego  ssaka  jakim  jest  człowiek  długo,  a  może  bardzo  długo  nie  sankcjonowanym  prawnie.  Dopiero  pierwsze  kodeksy  prawne  w  tym  kodeks  Hammurabiego,  położył  temu  niekontrolowanemu  zjawisku  częściowy  kres.   

Biblijny  Hiob  postępował  inaczej.  Aczkolwiek  mówił: Wiedzcie,  że  to  Bóg  niesprawiedliwie  obszedł  się  ze  mną  i  omotał  mnie  swoją  siecią.  Gdy  krzyczę:  Gwałtu! – nie  ma  odpowiedzi;  gdy  wołam  o  pomoc,  nie  ma  sądu. (…)  Pozbawił  mnie  mojej  czci  i  zdjął  koronę  z  mojej  głowy.  Hiob  wie,  że  to  Bóg jest  niesprawiedliwy.  Lamentuje  z  tego  powodu,  a  jednak  mówi  ja  i  tak  w  ciebie  wierzę.  Zwraca  się  do  niego  jak  do  konkretnej  osoby,  do  „synajskiego  indywiduum”.  Uważam,  że  dla  ziemskich  istot,  w  ziemskim  zrozumieniu  takiego  problemu  niebyt  jest  lepszy  niż  byt.  Dlatego  poruszyłem  kwestię  wybaczenia  Bogu  jako  istocie  zewnętrznej  i  Wszechmogącej,  realnej  przez  „swoją”  Biblię. 

 

Co  na  ten  temat  spotkałem  w  Racjonaliście.  Przedstawiam  niektore  wypowiedzi.

         

Zemsta przez znakomitą większość jest ze swojej definicji potępiana. Jednakże każdy z nas przynajmniej raz w życiu dokonał zemsty lub miał ochotę to zrobić. Żądza zemsty jest naszym pierwszym, instynktownym odruchem na krzywdę którą dostajemy, której jesteśmy obiektem, co być może oznacza, iż zemsta jest pozostałością barbarzyńskiej (bez urazy dla historycznych barbarzyńców: przeszłości. To oznaczałoby iż zemstę jako taką należy odrzucić.
Jednakże czy nie właściwym jest przyrównaniem zemsty do skalpela, którym nacinając możemy oczyścić ranę/wrzód, przyszpieszając znacząco czas gojenia się tejże? Czy wobec tego zemsta nie jest czynością oczyszczającą naszą świadomość, być może wpływając na nasze poczucie sprawiedliwości społecznej, fakt że mocno nie chrześcijańskiej, acz dającej dużą satysfakcję? Czyż bowiem zemsta ( na którą reakcją nie była re-zemsta) nie sprawiła iż szybciej i z większą przyjemnością zapomnieliśmy o akcie za który sie dopuściliśmy się pomsty? Oczywiście nastawiając drugi policzek mogliśmy przeczekać i zapomnieć o przykrym zdarzeniu, czyż jednak nie trwało to znacząco dłużej? A jeśli się mylę to czy psychologia nie odkryła, iż nawet drobne znaczeniowo wydarzenia przczyniają się do naszego rozwoju pozostając w podświadomości, jak nie wykonany obowiązek? Wobec tego relatywnie patrząc, czy zemsta (wysublimowana) nie jest mniejszym złem niż jej brak, i czy nie jest korzystystniejsza z psychologicznego punktu widzenia? A jeśli jest to moralnie niejednoznaczne to kiedy zemsta może być lepsza od niedokonania jej? Wreszcie czymże jest to słodkie uczucie dokonania zemsty jeśli nie odwiecznym pragnieniem człowieka. Na zakończenie przypomnę, że Grecy zwykli mówić, iż to zemsta jest rozkoszą Bogów...

 

Każde prawo to tylko uregulowana zemsta. Za doznaną krzywdę rząda się odpowiednika. Tak więc zemsta nie zniknęła a tylko pozbawiona została pewnej irracjonalności (oceny pojedyńczych osób, co jest odpowiednikiem (karą) są zwykle mało rozsądne (ludzie to krwiożercze bestie, a przynajmniej gdzieś w nich siedzi taki instynkt)).
Co do oczyszczenia psyche przez dokonanie zemsty. Poczucie krzywdy rodzi poczucie niesprawiedliwości. To ostatnie staramy się zniwelować (zwykle) jedyną powszechną metodą- niech i sprawcy stanie się krzywda. Niewątpliwie taki powrót do równowagi pomaga emocjonalnie. Gorzej z rozumem. Ten dostrzega bardziej złożony obraz sytuacji- ocenia i przewiduje. Sąd rozumu rzadko pokrywa się z pragnieniem odwetu.

 

Z zemstą radzimy sobie podobnie jak z boskim miłosierdziem: ocena etyczna jest jednoznaczna, za to definicja - ho,ho...

Skoro jednoznacznie odrzucamy zemstę, pozostanie nam oceniać czy dany czyn jest ową potępiana zemstą - czy na przykład czym innym: prewencją ogólną, prewencją szczególną itd. Możnaby powiedzieć, że zemsta to akt indywidualny, natomiast to co wygląda jak zemsta a nią nie jest - akt zbiorowy, dokonywany przez upowazniony do tego organ; znamy jednak niezliczone przypadki zemsty upowaznionych organów.

Możnaby powiedzieć, że zemsty dokonuje się w gniewie a tego co zemstą nie jest - bez gniewu; wtedy jednak preferowalibyśmy działanie z premedytacją. Lepiej zatem zamiast zastanawiać się, na ile akceptować czy odrzucić zemstę - brać pod uwagę językowe ograniczenia, z funkcjonowaniem samego słowa zemsta związane.

I to, że owa przetłumaczona z antycznej greki rozkosz bogów niekoniecznie musiała byc dokładnie tym samym co znaczy dla nas - to i inny język, i inna epoka.

Co mówisz o Bogu? Ślisko tu od krwi ludzkiej
(Nie-boska komedia}

 

 

zemsta to wspaniałe zjawisko; ludzie, którzy sie nie mszczą noszą urazy w sercach czy duszy i prawdopodobnie przeklinają krzywdzicieli, są gotowi wrzucić ich w ogień piekielny; jestem w duzym stopniu antysemitą, ale np. opisany w Piśmie Świętym MŚCICIEL KRWI!! ścigał mordercę i miał prawo go zabić gdziekolwiek go dopadł; to się kojarzy z westernami: żywy lub martwy - nagroda za schwytanie 666 tys. $; u Żydów nagrodą była satysfakcja, że KREW nie wsiąkła bezpowrotnie w ziemię, lecz została pomszczona; pisząc KREW mam na myśli całego CZŁOWIEKa; gdy ja mam ochotę na zemstę, to czytuję "zemstę" Aleksandra Fredry z odpowiednim nastawieniem, dopadnięcia krzywdziciela/ki, choćby skrył/a się przed moimi oczami; chętnie też wykonywałbym wyroki smierci na mordercach, ale tylko pewne sprawy; dla gwałcicieli - kastracja!! czy ilość gwałtów nie spadłaby natychmiastowo, gdyby taki potencjalny skurwiel miał przed oczami mozliwość pozbawienia go "klejnotów"?? a ewangeliczne nadstawianie policzków: to może spowodować rozłam społeczeństwa na wiecznie krzywdzących/bijących i wiecznie krzywdzonych/bitych; to tylko dla wytrwałych sportowców-idiotów; czy tak wygląda raj?? moim zdaniem NIE!! raj=bezpieczeństwo (m. in.)

 

Niestety zemsta lub zadośćuczynienie jest niezbędne dla normalnej relacji i zdrowia psychicznego. Z braku satysfakcji rodzą się frustracje, nerwice i urazy. Będąc tego świadomą, któregoś razu i po wielu upokorzeniach ze strony szefa, wyrzuciłam z siebie o co mi chodzi. Kulturalnie ale dobitnie i stanowczo. To było ryzykowne ale czułam, że nie dam rady w takim stanie funkcjonować. I udało się. Wygrałam. Szef się uspokoił. I doznałam ogromnej ulgi. Piszę to po to, żeby przekonac wszystkich, którzy doznają jakiejś krzywdy aby nie tłumić w sobie. Bo taki ciężar jest zbyt duży (zależy oczywiście od krzywdy). Nie warto nadstawiać drugiego policzka i czuć się jak byle kto. Trzeba sie szanować. I taka postawa procentuje na przyszłość. Trzeba mieć godność. Nie wspominając o chorobach psychosomatycznych, etc.

 

WIKIPEDIA

Honor to postawa, dla której charakterystyczne jest połączenie silnego poczucia własnej wartości z wiarą w wyznawane zasady moralne, religijne lub społeczne. Naruszenie zasad honoru przez siebie lub innych odbierane bywa jako "dyshonor" lub "hańba". W wielu społeczeństwach takie naruszenie pociąga za sobą natychmiastową, osobistą reakcję "zhańbionego" lub innego członka tej samej grupy. Tym różni się honor od pojęcia godności osobistej - godność nie wymaga zemsty, honor tak. Godność traci się w ciężkich warunkach bytowych, honor (jako dążenie do jej odzyskania) może się nawet wzmacniać.