JustPaste.it

Podatek i premia ekologiczna

W szerszej perspektywie oszczędności surowców są sprawą wszystkich krajów, nas wszystkich.

W szerszej perspektywie oszczędności surowców są sprawą wszystkich krajów, nas wszystkich.

 

674a2490b62c849524f8b1321d2b8fb0.jpg

Codziennie wysypujemy tysiące ton śmieci na składowiska, wysypiska, śmietniska. Część trafia do zakładów utylizacyjnych. Podobno można nieźle zarobić na śmieciach, ale nie każdemu (rozmaicie pojmowany) honor pozwala zajmować się odpadkami.

Co każdy z nas może zrobić, aby zmniejszyć ilość śmieci trafiających na śmietniki? I co można zrobić, aby choć część surowców nie była tracona, lecz wracała do przemysłowego obiegu, co z kolei zmniejszałoby wydobycie surowców i ich marnowanie (z jednej strony) i oszczędzanie dla przyszłych pokoleń (z drugiej strony).

Co może uczynić pojedynczy człowiek, to mniej więcej wszyscy wiedzą. Istnieje wiele dobrych programów.

Pora jednak, aby zbiór ludzi zarządzanych przez rząd (czyli Państwo), coś jeszcze wymyślił, aby zmniejszyć marnotrawstwo.

Państwo ma możliwości wprowadzenia odpowiednich podatków, które zachęcą do właściwych (wobec Natury) zachowań obywateli.

Należy wprowadzić podatki na opakowania. Im większy kartonik, tuba, butelka, zestaw, wielopak, tym mniejszy podatek liczony od jednostki towaru (litr, kilogram, sztuka).

Przykładowo – za 25-gramową tubkę pasty do zębów należałoby płacić podatek ekologiczny 10 gr, ale za 100-gramową tylko 20 gr. Sugerowana zależność – ilość towaru wzrasta czterokrotnie, ale podatek za opakowanie wzrasta tylko dwukrotnie. W sklepach na widocznych miejscach widniałyby odpowiednie plakaty zachęcające do kupowania większych opakowań. Na plakacie uwidoczniono by np. sok w kilku różnych opakowaniach z podanymi podatkami w zależności od wielkości opakowania.

Inne rozwiązanie, to stały podatek ekologiczny niezależny od wielkości opakowania, np. 20 gr od każdej tubki z pastą, czyli... podatek od nakrętki - "nakrętkowe".

Już dzisiaj producenci stosują starą kupiecką zasadę – im więcej kupujesz, tym mniej płacisz za jeden element.

Natomiast podatek ekologiczny byłby odprowadzany z listy zakupów na oddzielne konto i byłby wykazywany na paragonie. Podatek ten byłby przeznaczany na deficytową działalność firm zajmujących się odzyskiwaniem surowców ze śmieci. Aby zainteresować obywateli zbieraniem makulatury, można byłoby do obecnych niskich cen skupu dodawać premię ekologiczną uzyskiwaną z omawianego podatku ekologicznego. Z jednej strony obywatel płaciłby podatek podczas zakupów za opakowania, ale po dostarczeniu makulatury, otrzymywałby premię ekologiczną.

Ponadto, aby podnieść świadomość i zaspokoić ciekawość obywateli (klientów), należałoby na każdym opakowaniu nanosić informację z jego ceną. Na każdym pudełeczku (lekarstwa, zabawka), kartoniku (mleko, sok), kartonie (telewizor, lodówka), na każdej tubce (pasta, farba), butelce (piwo, woda mineralna), puszce (piwo, farba), na każdym byłaby umieszczona cena zapłacona dostawcy opakowania przez finalnego producenta.

Również na każdej gazecie, przy obecnej cenie, byłaby podana wielkość podatku ekologicznego oraz cena dostarczonego papieru na tę gazetę. Jeśli wydawca chciałby, to mógłby podać także koszty farby. Obywatel byłby mądrzejszy o tę wiedzę, natomiast jeśli te wartości kogoś by nie interesowały, to po prostu by ich nie ani nie szukał na wyrobie, ani nie czytał.

Cena opakowania teoretycznie byłaby codziennie inna, bowiem zależałoby to od dostawców i negocjacji, ale praktycznie mogłaby to być średnia cena z ostatnich dni. Każdy producent finalnego wyrobu doskonale zna koszty opakowań, bowiem  udokumentowane ma wszystkie koszty. Jeśli uznano by ten element za tajemnicę handlową, to podawano by cenę przybliżoną, aby nie wyjawić tego wielkiego sekretu. Nie byłoby żadnych instytucji kontrolujących podawane koszty, ale byłby nacisk społeczny (federacje konsumentów, organizacje ekologiczne, także media), aby te koszty były podawane w „rozsądnym przybliżeniu”. Nie chodzi przecież o dokładne dane, ale o orientacyjne, aby zaspokoić ludzką ciekawość, wszak dostęp do wszelkich informacji jest podobno nawet gwarantowany ustawami...

Jeśli Państwo istotnie chce uzyskać dobre efekty w ochronie środowiska, to np. w przypadku zużytych baterii, żarówek, powinno do każdego wyrobu, który powinien wrócić do utylizacji po zakończeniu okresu użytkowania, dodawać kaucję, np. do każdej baterii i żarówki ustalić kaucję 10 gr (nowoczesne energooszczędne żarówki – 50 gr). Kaucja nie musiałaby być uwidoczniona na wyrobie; istniałoby domniemanie wliczenia jej w cenę, która na stoisku detalicznym byłaby ceną brutto, czyli do zapłacenia przez klienta. Punkty odbioru makulatury prowadziłyby skup również takich zużytych wyrobów, przy czym za rozbite żarówki płacono by połowę kaucji. Oczywiście, od wielu omawianych towarów nie pobierano by kaucji z powodu trudności organizacyjnych, np. targowiska oraz import, choć na rynku sprzedawcy baterii mogliby płacić ryczałt. Jeśli we wszystkich państwach ustalono by kaucje w podobnej wysokości, to sytuacja byłaby ustabilizowana i nie byłoby przemytu zużytych wyrobów pomiędzy państwami. Możliwe jednak, że któreś z państw ustaliłoby kaucję na wyższym poziomie uznając, że może zwracać tę opłatę nawet wyrobom przywożonym z innych państw, bowiem mogłoby się to opłacać firmom utylizującym te artykuły. Albo zamożne państwo uznałoby, że to pewna forma pomocy dla uboższych państw, bowiem w szerszej perspektywie oszczędności surowców są sprawą wszystkich krajów, nas wszystkich.

PS  Głośno jest o zaprzestaniu wydawania darmowych torebek do zakupów. Już są sklepy, które doliczają do rachunku koszt owych "siatek" (plastykowe torebki jednak nie przypominają siatki). A może niektórzy handlowcy zaproponują zwrot np. 10 gr każdemu, kto u nich zakupi towar i nie weźmie torebki (bo włoży do teczki albo do wiklinowego kosza lub do swojej używanej plastykowej torebki), zaś przy większych zakupach - wielokrotność owej dyszki? Nad stoiskiem napis - "Zwracamy za torebki".