JustPaste.it

Życie to nie tylko ENTER (cz. 1)

Zapraszam do przeczytania i oceny mojego opowiadania - proszę o opinie ! :-)

Zapraszam do przeczytania i oceny mojego opowiadania - proszę o opinie ! :-)

 

„Bądź marzeniem sennym, przelotnym wspomnieniem. Ikoną pożądania i obiektem męskich westchnień. Zdobyczą nie do zdobycia, a zarazem myśliwym, mającym w swym trofeum setki męskich serc. Doskonałym tropicielem , którego zmysły są czulsze i wrażliwsze od zmysłów przeciętnego człowieka. Pamiętaj, że życie to gra. Jeżeli nie chcesz stać się łupem, bądź drapieżnikiem.”

764935e95e1b3025813dae690a9272f3.jpg

Był piękny, wrześniowy poranek.  Srebrzyste kropelki rosy lśniły na pajęczynach blaskiem najcenniejszych brylantów tego świata. Słońce, rumieniąc się niczym zawstydzona młoda dziewczyna, wychodziło znad horyzontu. W powietrzu unosił się zapach skoszonych niedawno zbóż.  Tego dnia wstałam bardzo wcześnie, bo nie mogłam się doczekać, kiedy już pójdę do nowej szkoły. W końcu to mój pierwszy dzień! Wymarzona szkoła – technikum informatyczne. Tylko dla najlepszych. Dla tych, którzy zdobyli największą liczbę punktów.

W tym roku przyjęto 4 dziewczyny. Więc w całej szkole będzie nas ogółem 5. Na sześciuset dziewięćdziesięciu trzech chłopców. Nikt nie mówił przecież, że będzie lekko…

Kiedy opowiadałam o tym koleżankom z Gimnazjum, śmiały się mówiąc, że bynajmniej nie będzie się nam nudzić, a i wybór towarzyszy do „rozmowy” będziemy miały spory. No i się dobrze poznamy – z innymi dziewczynami oczywiście.

Tylko co do tego drugiego miały rację.

Każda z nas jest na swój sposób wyjątkowa. I każda z ciężkim bagażem życiowych doświadczeń, które na co dzień dźwiga i z którymi musi walczyć.

Bo chociaż jesteśmy tak młode, to każda z nas ma już spory bagaż życiowych doświadczeń ...

Delikatna blondynka, o zielonych oczach i pociągłej twarzy – Agata. Jej rodzice są już dawno po pięćdziesiątce.  Pilna uczennica, bystra i oczytana. Kiedy rozmawia z kimś na przerwie, jest radosna, śmieje się, lecz zawsze podczas rozmowy jej wzrok wędruje za okno, w nieznaną dal...

Karolinę – dziewczynę o wielkich oczach patrzących na świat wzrokiem wystraszonego, małego dziecka, wychowała babcia. Mama Karoliny, gdy ją urodziła, była zbytnio najarana trawką, aby przejąć się macierzyństwem. Mała, okrągła dziewczyna, która co miesiąc zmienia kolor włosów. Miła dziewczyna, która swoim uśmiechem potrafi sobie zjednać każdego. Ma kochającego chłopaka, który ją wspiera i cały czas jej towarzyszy. Martwi się o nią, nawet gdy ta zostawi go na chwilę, aby pogadać z koleżankami.

No i Iza. Na pierwszy rzut oka – buntowniczka. Bardzo jasne, błękitne oczy, rozczochrane włosy, odważne pasemka i Emo makijaż. Popielniczka to jej drugie imię. Nie poważa nikogo innego, nad siebie, a nauczyciele, wyczuwając to jakimś tajemniczym zmysłem, też nie wchodzą jej w drogę.

Mama Izy codziennie jest coraz słabsza. Jest nieuleczalnie chora. A Iza musi zmagać się ze wszystkimi obowiązkami i problemami sama. Nie ma nikogo, kto mógłby jej pomóc. Nawet ojca.

Poznałyśmy się wszystkie w tej szkole. Co nas łączy?

Jesteśmy inteligentne i ambitne. Zdajemy sobie sprawę z tego, że życie jest bardzo cenne i bardzo kruche – łatwo je sobie spieprzyć. Ludzie wstają rano, wracają do domu tylko po to, aby coś zjeść i pójść spać, bo jutro kolejny dzień pracy. Wpadają w letarg, z którego wybudzą się dopiero po sześćdziesiątce. Wtedy uświadomią sobie, że całe ich życie minęło jak sen…

Dlaczego właśnie Informatyka?

Informatyka jest bardzo szeroką dziedziną nauki, która przez cały czas się rozwija. Daje nadzieje na przyszłość. Szanse na godne życie. A poza tym, pomaga zrozumieć otaczający świat – ten rzeczywisty, na co dzień. Dlatego, że musimy go zrozumieć, aby odtworzyć go dobrze w świecie wirtualnym. Informatyka jest pomieszaniem humanizmu z matematyką, chemii z genetyką. Jest wszystkim co mamy, a zarazem czymś nierzeczywistym, ulotnym. Daje poczucie władzy, możliwość tworzenia własnego świata – a to smakuje jak narkotyk. Dlatego tak pociąga…

***

W całej szkole jest jedna ubikacja damska. Nieremontowana od jedenastu lat. W sumie, to nawet ciężko to nazwać ubikacją: co druga kafelka już dawno odpadła, a szare ściany straszą obskrobanym tynkiem. Resztki drzwi wiszą pod dziwnym kątem na futrynie. A na dodatek dziwnie się kruszą przy najmniejszym nawet ruchu. O zamknięciu kabiny nie może być mowy. Spłuczki poprzyczepiane są do dziwnie powykrzywianych drutów, a  połamane deski sedesowe leżą w każdej kabinie za spłuczkami.

Na to, że jest to ubikacja, wskazywały jedynie nowoczesne, srebrne podajniki do papieru i do mydła, mimo iż umywalek do rąk nie było. Pozostały jedynie ślady po kranach.

Więc jak to nazwać? Skoro nie ubikacja, to co? Jest to nasze miejsce spotkań. Taki KLUB.

Gdy pierwszego dnia zajęć lekcyjnych weszłam tam, w drzwiach od kabiny stała wysoka dziewczyna o czarnych oczach, białej cerze i gładko uczesanych, rozpuszczonych, kruczoczarnych włosach, delikatnie opadających na ramiona. Paliła papierosa.

-Nowa? Pewnie jesteś trochę zaskoczona tą toaletą? Od razu ci powiem. Jak chcesz sikać, idź do męskiej. Jak nie chcesz wzbudzić sensacji, idź lepiej w czasie lekcji. Oni tam mają co roku remont i takie zajebiste, różowe kafelki. A tak w ogóle to jestem Kama. A ty?

-Ani@

-No więc. Ani@. Co byś chciała wiedzieć o naszej szkole?

-No wiesz – w sumie to wszystko. Jacy są nauczyciele, na co uważać, których unikać?

-Co do nauczycieli, to powiem ci tak – najlepiej jak ocenisz sama, bo każdy lubi co innego. Ale tak ogólnie, są w porządku. Wybredne są tylko facetki od matmy i niemieckiego. No chyba, że zostaniesz namaszczona. Dobra, spadam na lekcję. – Kama dokończyła swojego papierosa i wyszła, efektownie trzaskając drzwiami. Wrażenie wzmocnił dźwięk odpadających kafelek.

-Do zobaczenia…

Jak się dość szybko okazało, „namaszczona” zostałam tylko z niemieckiego.

 

I ja musiałam iść na lekcję. Pierwsze były Urządzenia Techniki Komputerowej. Czekając pod salą, spodziewaliśmy się kogoś innego, a tu… starszy facet, dobrze po sześćdziesiątce. Wyglądał jak stary wilk morski – śniada cera ogorzała od słońca i morskiego wiatru, długa siwa broda i sumiaste wąsy, delikatnie zakręcone na końcach. Jak się okazało, był on informatykiem, który dawnymi czasy pracował na statkach. W naszej szkole dorabiał do emerytury, na kolejne zamorskie wojaże po świecie na jachcie ze swoją nową, młodą przyjaciółką – z radością opowiadał o niej naszym chłopcom.  Wielbiciel kobiecych wdzięków i męskich wydawnictw – od razu z chłopcami u nas w klasie znalazł wspólny język…

Następne zajęcia – Systemy operacyjne i sieci komputerowe, tzw. Sosiki. Tuż przed wejściem do sali – musztra, nauka salutowania i prawidłowego zwrotu w prawo. „Porządek musi być – kolejno odlicz!” I lista obecności była już z głowy.

Mówili na niego  Piłeczka. Dlaczego? Wydaje mi się, że może ze względu na brzuch, bądź łysinę na głowie. Wysoki, tak około 190 cm. Solidnej postury, z jakby „doczepionym” brzuchem, zabawnie wystającym poza całą postać. Łysinę na czubku głowy próbował niczym Cezar, zaczesać włosami z innych części głowy. Nie wiedzieć czemu, potrafił wzbudzić moją sympatię. I trzeba przyznać, znał się na komputerach, także lekcja była bardzo ciekawa. Po skończonych zajęciach moi koledzy w klasie szybko wyszli, ja jeszcze się pakowałam. Już miałam wychodzić, kiedy słyszę: „wiesz Ani@ u nas w szkole jest taki chłopak – Karol. Opiekuje  się szkolnym radiwęzłem, właściwie spędza tam większość czasu, wszystkie przerwy, wiele godzin po lekcjach. Dobrze byłoby, gdybyś go poznała, pogadała z nim. Wkręciła się jakoś w działalność radiowęzła, brakuje tam kobiecej ręki.” –„Dobrze Panie Profesorze, zajrzę do radiowęzła. Do widzenia!”-powiedziałam.

-„Do widzenia!” – usłyszałam z tyłu.

Każda, nawet najmniejsza rzecz, sprawa z którą się spotykamy, ma ogromny wpływ na nasze dalsze życie.

***

 

Zapraszam do przeczytania dalszych części

Bardzo mnie interesują Państwa opinie i oceny ;-)