JustPaste.it

Czy można głupiego zastąpić mądrym?

Głupota to mądrość głupców. Oni innej nie znają.

Głupota to mądrość głupców. Oni innej nie znają.

 

 Czy można głupiego zastąpić mądrym?

Właściwie to na głupiego nie ma sposobu. Można co najwyżej naśladować tego faceta ze starożytności. Mam na myśli tego, co stanął przed głupim problemem i nie potrafił go rozwiązać. Facio użył miecza. Miecze były wtedy w powszechnym użyciu. Obecnie samo znalezienie miecza byłoby problemem. Co prawda, też głupim, bo miecz można zastąpić na przykład siekierą. O siekierę łatwiej.

Czy moja rada jest taka, żeby na głupiego wystartować z siekierą? Nie całkiem. To by wprawdzie załatwiło sprawę radykalnie, ale na miejscu głupiego powstałby wakat. Wakat pod groźbą siekiery byłoby trudno wypełnić. Teraz jasne? Nawet największy głupiec by się nie zgodził, co dopiero mądry.

Problem jest cholernie filozoficzny.

Powiem od razu: tego, o co naprawdę chodzi, nie można załatwić w żaden żywy sposób. Żeby głupich na stanowiskach zastąpili mądrzy. Szczególnie wtedy, gdy głupich usunie się za pomocą siekiery, co zaznaczyłem wyżej.

Zacznijmy od tego, że na stanowiska pchają się tylko głupcy, właśnie przez głupotę. Bo głupota to mądrość głupców. Oni innej nie znają. Zaś mądrzy, przez swoją mądrość, nie pchają się wcale. Głupcy w swej głupocie nie widzą na tych stanowiskach żadnych problemów, natomiast mądrzy widzą same problemy. Tak już jest na tym świecie, nie ma na to rady. No nie ma i już.

Jest jeszcze gorzej. Jest tak, że mądry nie chce mieć niczego wspólnego z głupim. Kiedy głupi obejmie jakieś stanowisko, mądry nawet doradzać mu nie chce. Oczywiście ma rację, bo czy głupi posłucha mądrej rady? On by przestał wtedy być głupim, co by mu wcale się nie opłaciło. Zamiast krakać pośród wron, zaśpiewałby jak słowik. No, ile by przeżył? Sekundę albo dwie. Głupi swój rozumek ma.

Kiedy głupi urzędas każe małolatowi spłacić długi umarłego tatusia, nie widzi w tym problemu, głupoty zaś wcale. Powiada, że wiek małolata nie ma nic do rzeczy. Do jakiej rzeczy, nie powiada. Pisze urzędowy nakaz do kogoś, kto według normalnych zasad nie jest jeszcze zdolny do czynności prawnych. Ale może mieć zdolność do płacenia. Deskorolką albo misiem pluszowym. Najwyżej się rozpłacze. Za siekierę nie złapie.

Stara prawda mówi, że władza rzuca się na mózg bardziej niż kiepska gorzałka. Czy potrafi ktoś pić i nie być pijanym? Nie ma takiego zwierzęcia. Gdyby było, musiałoby mieć dwie głowy. Wtedy jedna by mogła być trzeźwa. Piszę wyraźnie: zwierzę, nie ptak. Broń Boże zaś kaczka z dwiema głowami.

Ale do rzeczy. Nie tej urzędowej, tyczącej małolata. Chodzi o sposób na głupiego. Zacząłem stwierdzeniem, że nie ma sposobu. To nie do końca prawda.

Lekarstwem na głupiego nie może być mądry. Przeciwnie, w zetknięciu z mądrym głupota się wzmaga. Szczytuje po prostu. Na głupiego istnieje tylko jeden sposób: inteligent.

W tym miejscu zaśmieje się właśnie głupi, bo nic nie rozumie. Dla niego inteligent znaczy to samo, co mądry. Poniektóry owszem, ale to jednak różnica. Inteligent, szczególnie bardzo wykształcony, szczególnie taki, co ma ze trzy doktoraty, właśnie dojrzał do tego, żeby ulepszyć świat. Wszystko ma już dokładnie obmyślone.

Na tym cała rzecz polega. Inteligent wszystko ma obmyślone, ale nic nie zdziałane. Bo inteligent to człowiek myślący. Każcie mu wbić gwoździa, zaraz wpadnie w panikę. Ale wam świetnie doradzi, jak tego gwoździa wbić. Natomiast wskazać miejsca, gdzie ma być wbity – tego już nie potrafi. We własnych racjach i radach się zagubi. Każdą z tych rad i racji musi dokładnie przemyśleć, i to we wszystkich wariantach. Inteligent nigdy by nie zawiązał krawata, gdyby się zastanowił nad tym, który krawat pasuje do której marynarki. Gdyby nie żona, w ogóle z domu by nie wylazł.

To jest najpoważniejszy argument za inteligentami. Głupiec potrafi narobić tyle głupich rzeczy, że człowiek wpada w rozpacz i za łeb się chwyta. Przy inteligencie każdy by się chwytał za coś pożytecznego, byłoby bowiem wiadome, że jak się nie zrobi samemu, to nikt niczego nie zrobi. Inteligent może nic nie robić, głupstw zaś nie robi na pewno.

Ale na każde głupstwo coś mądrego doradzi.

b6dc5f7572438fd151bab81234852177.jpg

Nawiążę jeszcze do tych mądrych. Bo ja osobiście jestem za głupimi. Powtórzę, co każdy wie, że gdyby nie było głupich, mądrzy nie wiedzieliby o własnej mądrości, bo niby skąd. Powstałby ogromny bałagan we wszystkich dziedzinach. Strach pomyśleć, że wszystko byłoby jednakowo mądre. Byłyby dwa wyjścia: albo byśmy poumierali z nudów, albo byśmy z tej mądrości zgłupieli. Wtedy znowu byłoby normalnie.

Napisałem, że mądry przez swoją mądrość nie pcha się na żadne stanowisko, bo widzi na tym stanowisku same problemy. Napisałem to delikatnie. Prawda jest taka, że mądry za nic nie da się na stanowisku usadzić. Będzie się bronił rękami, nogami i tym, co jeszcze mu pozostało. Będzie warczał i gryzł, kwiczał i kopał, w końcu zacznie błagać o litość. Rzecz jasna, przekonywać go do objęcia stanowiska nikt nawet nie spróbuje, bo jak przekonać mądrego do głupiej sprawy?

Wyobraźcie sobie na przykład, jak im tam, bilbordy, na których zamiast głupich napisów, którym ludzie wierzą, pojawią się mądre napisy, których nikt nie potraktuje poważnie. Rzeczy mądrych nigdy nikt nie traktuje poważnie. Więc zamiast: "Głosujcie na mnie, ja Wam zapewnię szczęście!" pojawią się napisy: "Ludzie, litości! Ja nie chcę być wybranym! Stracę szczęście własne i wam też go nie zapewnię!"

Kiedy się nad tym zastanowić, okaże się, że głupi kłamie, mądry prawdę mówi, co dla nas na jedno wychodzi. Nie będziemy szczęśliwi. Ale kiedy wybierzemy głupiego, przynajmniej on będzie szczęśliwy. W drugim wypadku naprawdę nikt.

Dlatego jestem za głupimi, choć wybieranie głupich jest z natury głupie. Ale wybierać mądrych to zupełna klęska.

 

PS. 1.06.2010. Słuchajcie, spełniło się! W Islandii wybrali mądrych!

Zobaczycie, co się teraz zacznie...