JustPaste.it

Zasadzka na morzu

Izraelscy komandosi przechwycili sześć statków z pomocą humanitarną dla Strefy Gazy.

Izraelscy komandosi przechwycili sześć statków z pomocą humanitarną dla Strefy Gazy.

 

W starciach zginęło dziewięciu działaczy organizacji charytatywnych i pokojowych a kilkadziesiąt osób zostało rannych. Jest to jedna z najdotkliwszych porażek propagandowych poniesionych przez Izrael w ostatnich latach, która grozi dalszą izolacją państwa żydowskiego na scenie międzynarodowej i podważa dotychczasową politykę izolacji Hamasu i Strefy Gazy. Konwój sześciu statków z 10 tysiącami ton materiałów budowlanych, lekarstw i innej pomocy humanitarnej dla Strefy Gazy został zorganizowany przez turecką, islamską organizację humanitarną i europejskie organizacje pokojowe. Organizatorzy przyznawali, że przewożony ładunek jest kroplą w morzu potrzeb Palestyńczyków, a rzeczywistym celem konwoju było przełamanie blokady i zwrócenie uwagi świata na los mieszkańców Strefy Gazy – czyli PR. W ten sposób na Izraelczyków została zastawiona pułapka, z której nie mogli wyjść bez szwanku. Mogli pozwolić na przełamanie blokady, albo użyć siły i narazić się na międzynarodową krytykę. W najczarniejszych koszmarach nie przewidywali jednak dramatu, który rozegrał się w poniedziałek nad ranem u wybrzeży Gazy. Trzy lata temu państwo żydowskie ogłosiło blokadę Strefy Gazy, w tym blokadę morską, po przewrocie, w wyniku którego kontrolę nad tym terytorium przejął islamski Hamas. Izraelczycy twierdzą, że blokada ma utrudnić islamistom zbrojenie się i atakowanie terytorium państwa żydowskiego. Rząd w Jerozolimie podkreśla, że pomoc humanitarna jest przepuszczana i nikt spośród ok. 1,5 miliona mieszkańców Strefy Gazy nie głoduje. Innymi słowy, zdaniem Izraelczyków blokada jest konieczna dla zapewnienia bezpieczeństwa obywateli. Złamanie embarga byłoby porażką grożącą upadkiem rządu Beniamina Netaniahu. Z tego też powodu Izraelczycy zaproponowali przeładowanie pomocy humanitarnej na ciężarówki w porcie w Aszdodzie i przewiezienie jej do Gazy. Propozycja ta była ponawiana kilkakrotnie, w tym tuż przed akcją komandosów. Organizatorzy konwoju odmówili. Wtedy do akcji wkroczyła marynarka wojenna. Pięć mniejszych jednostek opanowano bez większych trudności. Dramat rozegrał się na pasażerskim statku Mavi Marmara, na którego pokładzie znajdowało się ok. 600 osób. Ze wstępnych ocen wynika, że Izraelczycy nie spodziewali się poważnego oporu. Pierwsi komandosi wchodzący na pokład uzbrojeni byli w karabiny do paint-balla i pistolety. Dowództwo operacji nie doceniło determinacji pasażerów statku. Wybuchły starcia, w których, według źródeł, żołnierze zostali zaatakowani nożami i metalowymi prętami. Sytuacja szybko wymknęła się spod kontroli. Nie wiadomo, kto pierwszy strzelił. Żołnierze twierdzą, że otworzyli ogień bojąc się linczu. Zdaniem Izraelczyków strzelali także pasażerowie używając pistoletów odebranych komandosom. Po kilku godzinach wojsko przejęło kontrolę nad statkami, które skierowano do Aszdodu. Ranni zostali przetransportowani śmigłowcami do izraelskich szpitali. Setki pasażerów zatrzymano. Rząd w Jerozolimie zapowiada, że zostaną oni deportowani. Operacja, której zadaniem miało być zminimalizowanie strat, czyli niedopuszczenie do przełamania blokady i ograniczenie międzynarodowej krytyki zakończyła się kompletnym fiaskiem propagandowym i dyplomatycznym. Przez wiele krajów Bliskiego Wschodu i Europy przetacza się fala protestów. Turcja, do niedawna najbliższy sojusznik Izraela w regionie, odwołała swojego ambasadora na konsultacje i doprowadziła do przyjęcia przez Radę Bezpieczeństwa ONZ rezolucji krytykującej postępowanie państwa żydowskiego. Grecja odwołała planowane manewry z udziałem izraelskiego lotnictwa. Izraelczycy obawiają się wybuchu rozruchów w arabskich wioskach w Galilei. O powadze sytuacji świadczy odwołanie przez premiera Netaniahu spotkania z prezydentem Obamą. Szef izraelskiego rządu postanowił niezwłocznie wrócić do kraju, aby osobiście zapanować nad sytuacją. Co prawda większość Izraelczyków jednoznacznie popiera działania swojej armii, jednakże pojawia się coraz więcej trudnych pytań. Dlaczego od dawna planowana akcja przyniosła skutki odwrotne od zamierzonych? Dlaczego na pokłady statków wysłano małe oddziały słabo uzbrojonych komandosów, którzy nie zdołali spacyfikować nastrojów, co spotęgowało czynny opór pasażerów? Kilka lat temu izraelski oficer tłumaczył mi, że operacja pacyfikacji musi być brutalna i gwałtowna. Jeżeli przeciwników się poturbuje, wybije im zęby i posiniaczy, to nikomu nie przyjdzie do głowy stawianie oporu. W takiej sytuacji w najgorszym przypadku skończy się na poczuciu krzywdy i połamanych kościach, lecz po żadnej stronie nikt nie zginie. Jeżeli atakującym nie uda się zastraszyć przeciwników, to ktoś sięgnie po broń i poleje się krew. Fiasko na Mavi Marmara... ...zagraża także fundamentowi polityki Izraela wobec Hamasu, czyli izolacji islamistów. Przedstawiciele tej organizacji natychmiast wykorzystali nadarzającą się okazję i udzielili wywiadów mediom z całego świata. W ciągu jednego dnia z organizacji terrorystycznej, która dokonała przewrotu w Strefie Gazy i atakuje izraelskie miejscowości, Hamas stał się obrońcą uciemiężonych Palestyńczyków zmagających się z nieludzką okupacją. W tej sytuacji Izraelowi bardzo trudno będzie uzasadniać dalszą blokadę zwłaszcza, że jej skuteczność od dawna poddawana jest w wątpliwość. Unia Europejska i Rosja już wzywają do otwarcia granic Strefy Gazy dla przepływu towarów i ludzi. Śmierć aktywistów nie zniechęci także organizacji humanitarnych, które odniosły sukces zwracając uwagę mediów na los półtora miliona Palestyńczyków odciętych od świata. Z dużym prawdopodobieństwem można się spodziewać kolejnych prób przerwania blokady.

Jarosław Kociszewski

 

Źródło: Jarosław Kociszewski

Licencja: Domena publiczna