JustPaste.it

Jesteś wspaniały. Tak. Naprawdę. Jesteś cudowny !

Co sprawia, że się uśmiechamy? Czy komplementy są okej,czy zawsze musi być za nimi jakiś ukryty "interes"? Czy czyjeś zdanie o nas, powinno nas obchodzić?

Co sprawia, że się uśmiechamy? Czy komplementy są okej,czy zawsze musi być za nimi jakiś ukryty "interes"? Czy czyjeś zdanie o nas, powinno nas obchodzić?

 

Gdybyście tylko  widzieli jej wyraz twarzy w tamtym momencie...

Maszerowałam chodnikiem w stronę dworca. Nagle na mej drodze pojawiła się kobieta na wózku inwalidzkim.
Patrzyła w moją stronę i zaczęła cos mówić. Na początku jej nie rozumiałam.
Gdy poprosiłam, by powtórzyła, powiedziała:

- Masz może cos do jedzenia? Cokolwiek.
- Nie, nic nie mam. Może tylko gumy do żucia. – odpowiedziałam po przeszukaniu torebki,
 choć i tak wiedziałam, że nic nie znajdę. Poczułam jednak, że chcę tej kobiecie coś dać.
Sama właśnie się najadłam, ale pamiętałam to niedawne uczucie ssania w żołądku.

- Kupisz mi coś? Coś ciepłego. Proszę Cie. Plis.
- Okej. A co byś zjadła? ( pozwoliłam sobie przejść na Ty, bo owa pani
pierwsza obrała taką formę)
- No coś ciepłego. Najlepiej zupkę chińską.
Dziwne, że akurat poprosiła o zupkę chińską. Niedaleko była pizzeria i jakaś kuchnia polska,
ale nie słyszałam, by podawali tam zupkę chińską.
- A gdzie sprzedają tutaj zupkę chińską?
- A to tutaj zaraz, w tych delikatesach.
„W delikatesach?” – pomyślałam. W delikatesach...
Kto kupuje zupkę chińską w delikatesach? Ale jak już tam doszłam okazało się, że owszem
 była tam zupka chińska, była tez herbata, kawa i inne rzeczy na gorąco. Ekspedientka,
 spojrzawszy na mnie, zapytała:
- A to dla tej pani na wózku?
- Tak, a czemu pani pyta? Wygląda na to, że lubi państwa „gorące kubki”.
-Taaa..., i nie tylko to. Wieczorem kupuje nalewki.
- Nalewki? No cóż...(ekspedientka patrzyła na mnie wzrokiem,
który wydawał się mówić ”Kolejna osoba dała się jej namówić” i czekała z rękoma na kasie.
Chyba myślała, że zrezygnuję z zakupu.)Pomyślałam sobie jednak, że skoro tamta kobieta
 poprosiła mnie o gorący kubek, to jedzenia jej nie odmówię. Zresztą rozbawiła mnie
tym swoim: „Plis”.

Kupiłam zupkę, wyszłam. Kobieta czekała przed sklepem ( wózkiem by nie dojechała,
bo była tam kostka brukowa). Rozmawiała ze mną bardzo luźno. Nie dziękowała ani nie prosiła się zbytnio.To, że kupiłam jej coś do jedzenia potraktowała jak coś zupełnie naturalnego.
 I rozmawiała ze mną jak z jakąś znajomą. Bez skrępowania.Pytała jak mam na imię, co tu robię,
 jakie mam plany itp. Stwierdziła, że „ładnie chodzę”. Na co ja odpowiedziałam „ładnie jeździsz”.
Poszłyśmy na ławkę w cieniu. Tam zostawiłam jej zupkę. Powiedziałam, że muszę iść,
 bo niedługo mam pociąg. Wtedy kobieta chciała powiedzieć coś jeszcze i ściągnęła okulary przeciwsłoneczne. Miała piękne niebieskie oczy.

- Masz ładne oczy.
Nic nie odpowiedziała.
- Naprawdę. I teraz się we mnie wpatrują jakby coś chciały mi powiedzieć...

I faktycznie się we mnie wpatrywały. Dłuższą chwilę. Nie potrafię tego opisać, ale nagle
z gadatliwej i beztroskiej kobiety, Bożenka ( tak mi się przedstawiła) zmieniła się
w zagubioną w czasie dziewczynkę...

Gdybyście widzieli ten jej wyraz twarzy...oczy miała zaszklone, a usta
 to wykrzywiały się w pytaniu, to znowu jakby chciały się uśmiechnąć.
Nic nie powiedziała. Wreszcie odezwałam się ja:

- Musze iść, jeżeli chcę zdążyć na pociąg. Trzymaj się Bożenka!
Potem chciała mnie jeszcze zatrzymać, ale naprawdę musiałam już iść.

W pociągu czułam się jakoś dziwnie.
Czy naprawdę ta kobieta tak dawno nie słyszała komplementu na swój temat,
że nie pamiętała już jak się na niego reaguje?

Zastanowiło mnie coś jeszcze. Czy gdyby nie te spojrzenia innych
(nie tylko ekspedientki, ale ludzi siedzących przed sklepem – w pizzerii,
 czy gdyby nie Ci ludzie, moje myśli byłyby inne?
Czy wpadłoby mi do głowy, że mogę być widziana jako osoba „naiwna”?
Czy pomyślałabym, że ta kobieta może tak rozmawiać ze mną,
 gdyż po prostu się tego wyuczyła? Życie i potrzeba „zarobienia” na nalewkę
 i -od czasu do czasu -zupkę, nauczyły jej tego, by „tak, a nie inaczej”
 zwracać się do ludzi?

Nie potrafię powiedzieć. Nie wiem też skąd ta kobieta się wzięła,
Nie wiem gdzie mieszka, czy ma przyjaciół, znajomych, rodzinę. Nie wiem kim jest.
Wiem, że ma na imię Bożenka, ma ładne niebieskie oczy, lubi nalewki i zupki chińskie
 i trochę „spika” po „ingliszu”.

Nie wiem czy to, że poszłam i kupiłam jej zupkę, oraz skomplementowałam
jej kolor oczu zrobiłam odruchowo, czy popchnął mnie do tego film, który obejrzałam wczoraj.
Mianowicie „VALIDATION”. (Jeśli jeszcze nie widziałe(a)ś , polecam. Pierwszy raz spotkałam się z nim na stronie www.takchcezyc.pl  ale możesz go znaleźć także na youtube)

Potem obejrzałam krótki filmik na wyżej wspomnianej stronie na temat NASZEJ – ludzkiej
potrzeby aprobaty ze strony innych ludzi. Tak bardzo jej potrzebujemy, że staje się ona dla nas niczym narkotyk.
Działamy pod jej wpływem. Ona nas nakręca, a bez niej nikniemy w oczach.

Przyznam, że zaczynam się gubić...
 W filmie „validation” mówi się o potrzebie uśmiechania. O zbawiennym jego wpływie.
O mówieniu komplementów innym. Ludzie gdy je słyszą, uśmiechają się, zaczynają w siebie wierzyc.
Czasem po prostu potrzebują, by ktoś inny przypomniał im, ile są warci.

Aczkolwiek, jak już pisałam wcześniej, zastanawia mnie, czy inaczej myślałabym o tej sytuacji z kobietą na wózku,
gdyby nie wrażenie, że „inni” nas obserwują i oceniają. Czasem tak bardzo zależy nam na zdaniu innych,
że zapominamy o tym, co MY SAMI czujemy w danym momencie, gdyż
swoje własne uczucia podporządkowujemy „ich” woli...

Nie mówię o „uzależnianiu się” od zdania innych, od czyjegoś dobrego lub złego zdania o nas.
Myślę, że to nie powinno nas obchodzić. A nasze działania nie powinny od tego „zależeć”.
Co jest jednak złego w tym, że powiem Ci coś, co sprawi, że się uśmiechniesz?
Co być może podniesie Cię na duchu, da siłę do dalszego działania, pomoże przypomnieć Ci o czymś, o czym dawno zapomniałeś...

No dobra. Może u tej kobiety nic się nie zmieniło. Może. A może choć raz
od dłuższego czasu poczuła, że ktoś zwrócił na nią uwagę. Na jej ładne oczy.
I cieszyła się tą chwilą i zapomniała o tym, że już niedługo będzie musiała „zbierać na nalewkę”.
A może po prostu „jestem naiwna”...

( Ps. W pokoju obok mój tata ogląda jakiś film. Tekst jaki usłyszałam w momencie pisania o oczach:
 „Te oczy...i to przenikliwie spojrzenie...”
Okazało się, że to film pt: „Miasto Aniołów” – jeden z tych na liście „te” filmy )

To zdarzenie miało miejsce świeżo po zapoznaniu się z filmami "Anthony de Mello - O potrzebie akceptacji"
(krótki wykład, polskie napisy) oraz "Validation".
Rzecz stała się szybko, reagowałam spontanicznie, nadal czuję się zmieszana...

Jedno jest pewne - obstawiam przy uśmiechu. A jeśli komplementy są jedną z dróg jakie do niego prowadzą - czemu nie?
Jeśli właśnie uśmiech sprawia, że czujemy się lepiej, odżywa nasza kumulowana energia i czujemy, ze możemy wszystko,
to jestem za uśmiechem.
Nie powinno się chyba jednak siedziec i czekac (z założonymi rękoma i "nosem na kwintę") aż osoba,
na której "zdaniu nam zależy" powiedziała coś, co kaze nam wstac i iśc. Ani też ulegac zdaniu np. naszej żony, męża, szefa/szefowej o nas samych, w momencie, gdy to, co robimy daje nam radosc, a jego słowa sprawiają,
że "się nam odechciewa".

Ty sam wiesz najlepiej czego chcesz. I Ty sam wiesz najlepiej ile jesteś wart.
Idz tam, dokąd prowadzi Cię serce, a zdanie innych pozostaw im samym.
Jesli po drodze napotkasz kogoś, kto sprawi, że się uśmiechniesz - okej.
Podziękuj ładnie za komplement i idż dalej. Albo odjedż na wózku.
Nie ważne jak. Podążaj swoją drogą. Nie pozwól sobą kierowac.
JESTEŚ WOLNY !