JustPaste.it

W Waszyngtonie i o wszem, ale nie w Gdańsku

Pod koniec maja 2010 media podały sądową ciekawostkę rodem ze Stanów Zjednoczonych. Oto adwokat sfałszował śmierć kryminalisty.

Pod koniec maja 2010 media podały sądową ciekawostkę rodem ze Stanów Zjednoczonych. Oto adwokat sfałszował śmierć kryminalisty.

 

483d5afebb97a98996138b19e0ceae16.jpg

38-letni wielokrotny kryminalista* spod Waszyngtonu, przez pół roku uchodził za zmarłego, ponieważ jego adwokat przedstawił w sądzie jego akt zgonu, który okazał się... fałszywy! Niejaki Rodney Newsome w 2007 roku przyznał się przed sądem do kolejnego przestępstwa - próby oszustwa, ale nie stawił się na ogłoszenie wyroku. Jego adwokat przedstawił dokumenty, według których oszust zapadł w śpiączkę po operacji i zmarł, pozostawiając żonę i dwójkę dzieci.

Sprawę umorzono, ale w rzeczywistości „nieboszczyk” nieźle sobie pożył... popełniając kolejne przestępstwa. Pod koniec 2009 roku został aresztowany, kiedy próbował otworzyć konto w banku na podstawie skradzionych dokumentów. Prokurator napisał do sądu, że... „Newsome zmartwychwstał".

Opisujący tę historię poczytny dziennik "Washington Post" nadmienia, że Newsome nic nie wiedział o swoim akcie zgonu. Natomiast jego nowa adwokatka, Lavonda Williams, sugeruje, że śmierć sfingował jego poprzedni adwokat, George Freeman**, bez wiedzy jej klienta.

Dość krótka, momentami nawet komiczna historyjka. Jeśli w Polsce napisano o tym przypadku, to znaczy, że już cały świat o tym wie. Podano nazwiska kryminalisty, przestępczego adwokata oraz nowej adwokatki. Gdyby to działo się w Polsce, dwóch pierwszych nazwisk na pewno by nie podano, bowiem znakomite a szlachetne polskie przepisy chroniące przestępców, zabraniają podawania takich danych w mediach, a już w szczególności polscy prawnicy mają ochronę nieznaną ani zwykłym Polakom, ani prawnikom na świecie.

My, Polacy, jesteśmy informowani dokładnie, w tym o nazwiskach, obywateli całego świata i to w parę dni, natomiast musimy domyślać się, o kim to nasze media piszą, stosując inicjały lub sztuczki słowne (typu „syn prezydenta” albo „mąż posłanki”). Mało tego – na portalach możemy te zagraniczne nazwiska podawać, ale już nie możemy (przykładowo) podać, że trójmiejska pisarka przyznała się do sfałszowania podpisu na portalu NK (i to bez nazwiska), bo admin zgodzi się na edycję, ale pod warunkiem rezygnacji ze zbytniej terytorialnej dokładności (trzeba skasować np. słowo „trójmiejska”). Więcej – wpisanie tylko inicjałów owej pani powoduje natychmiastowe zeskanowanie tekstu i wysłanie go do sądu przez jej mecenasa.

Innym sposobem jest dosłanie adminowi skanu wyroku*** i cały artykuł może być zdjęty (z komentarzami), choć gdyby ktoś w USA przysłał żądanie zdjęcia omawianej sprawy (albo przynajmniej życzenie zamiany pełnych danych osobowych na inicjały), to przypuszczalnie**** admin nie spełniłby tej prośby (zapewne takiej prośby jeszcze tam nie było).

Dlaczego zatem można pisać o zagranicznym kryminaliście i jego cwanym adwokacie (i to po nazwiskach!), zaś nie można delikatnie napomknąć, że „trójmiejska pisarka sfałszowała podpis i wielokrotnie pomówiła obywatela RP, że on posiadał parę kont na portalu NK, z których rzekomo ją obrażał”? A czy można napisać o grotesce, że „sąd, przed którym przyznała się do fałszerstwa, uznał to za jej omyłkę i postanowił nie brać tego czynu w ogóle pod uwagę”???

Dlaczego mamy takie różne podejścia do doniesień o naruszeniu prawa? Nieocenzurowane światowe wieści, które – gdyby wydarzyły się w Polsce - trzeba  byłoby ocenzurować niemal całkowicie?

Waszyngton i Gdańsk to dwa miasta symbolizujące dwa demokratyczne państwa, z których jedno nie ma zbyt długich tradycji w dziedzinie dbania o prawa obywatela.

6a54ba3e32f32c3937ac336a851bac8c.png

* - wielokrotny kryminalista; czy można być wielokrotnym inżynierem?; w Googlach ta fraza jest użyta wyłącznie w artykule na opisany temat, czyli wiele mediów bezkrytycznie skopiowało informację z pierwszego źródła…

** - świetne nazwisko dla adwokata (Freeman - WolnyCzłowiek); już tylko z tego powodu mógłby brać podwójne stawki i sugerować sędziom właściwe wyroki ogłaszane wobec jego klientów (oczywiście w USA)

*** - skazujący wyrok wydano bez uczestnictwa oskarżonego, bez jego powiadomienia i bez uwzględnienia jego oświadczenia; po prostu – ani razu nie był on w sądzie w swojej sprawie (proces odbywał się podczas półrocznego zwolnienia lekarskiego oskarżonego), zatem wydano go z naruszeniem prawa; ponadto zbagatelizowano jego oświadczenie, że ma i miał na NK jedno jedyne konto – wyrok oparto na konfabulacjach pisarki! (natomiast kopię wyroku przesłano redakcji jeszcze przed jej otrzymaniem przez... oskarżonego)

 **** - jeśli ktoś zna podobny przypadek poza Polską, to zapewne napomknie