Boski humanitaryzm.
Zawsze, kiedy myślę o wegetarianizmie, a w praktyce spotkałem się już z wegetarianizmem skrajnym, przychodzi mi na myśl chrześcijaństwo, a w szczególności katolicyzm. Buduje to we mnie niechęć do biblijnego Boga, tego popotopowego, który w pierwszym okresie czasu, w raju, Adamowi i Ewie wyznaczył dietę wegetariańską i oznajmił im, że mają się odżywiać owocami. Po ich stworzeniu powiedział:
Oto daję wam wszelką roślinę wydającą nasienie na całej ziemi i wszelkie drzewa, których owoc ma w sobie nasienie: niech będzie dla was pokarmem. Wszystkim zaś dzikim zwierzętom i wszelkiemu ptactwu niebios, i wszelkim płazom na ziemi, w których jest tchnienie życia, daję na pokarm wszystkie rośliny. I tak się stało. (I Moj 1, 29).
Tu ciekawa dygresja; Pan Bóg nie dał ludzkości bananów. Te bowiem nie mają nasion i rozrastają się tylko z korzenia, poza tym występują na wielu wyspach – to ciekawe, bo nie można przypisać ptactwu roznoszenia na wyspy ich nasion.
Wtedy rzeczywiście wszelkie żywe stworzenie było roślinożerne. Tygrys, lew, szczupak i jastrząb z sepem żywili się trawą. Nawet wąż ukryty na „drzewie poznania” nie udusił Ewy i jej nie pożarł, tylko ją uświadomił.
Jednak kiedy Pan wyrzucił z raju stworzonych przez siebie ludzi uczynił … Adamowi i jego żonie odzienie ze skór, i przyodział ich. (I Mój. 3, 21)
Tutaj pierwszy raz spotykamy się ze śmiercią i zabijaniem. To unicestwienie ziemskiego życia, które podobno sam stworzył, dokonane jest przez Niego samego, czyli Pana Boga, którego pan prof. Jacek Salij określa jako czystą miłość. Zapewne nie zabijał z nienawiścią tylko z miłością. Biblia nie mówi jakie to były zwierzęta i ile ich zabił. Wiemy tylko, że sam był chyba mięsożerny, bo przyjął ofiarę Abla rozkoszując się smrodem palonej keratyny.
Później, już po potopie, „Wszechdobry” zmienił ludziom dietę i kiedy żałował …, że uczynił człowieka na ziemi i bolał nad tym w sercu swoim (I Moj. 6, 6) (znaczy to, że ma serce, a poza tym jego przewidywanie było całkowicie błędne, a jako Bóg nie mógł nie przewidywać dobrze), zgładził wszystko łącznie ze zwierzętami, które były mu ducha winne i niewiadomo dlaczego żałował, że je uczynił.
Po potopie bez żadnego uzasadnienia, bo przecież nie miał ku temu powodu, rzekł do Noego i jego synów (chociaż Cham był „wyrodkiem”):
A bojaźń i lęk przed wami niech padnie na wszystkie zwierzęta ziemi i na wszelkie ptactwo niebios, na wszystko co się rusza na ziemi i na wszystkie ryby morskie; wszystko to oddane jest w wasze ręce. Wszystko to co się rusza i żyje, niech wam służy za pokarm; tak jak zielone jarzyny, daję wam wszystko. (I Moj. 9, 2-3)
Do tego pozwolenia doszedł zakaz spożywania krwi, a jeszcze później wyszczególnienie zwierząt czystych, które wolno spożywać i nieczystych których spożywanie było zakazane. Jednak zawsze wolno było spożywać baranka – tylko że przed potopem wyłącznie Panu Bogu, a po potopie już wszystkim. Pamiętamy przecież jak Abel spalił go na ołtarzu, a Pan wąchał dym, jednak Biblia nie przybliża nam nocy i czynu Pana podczas niej; może zszedł do ołtarza Abla aby tam ogryzać kości? Nic na ten temat nie wiemy, wiemy natomiast, że przed wyjściem z Egiptu zabijano baranki i koziołki, a krwią smarowano odrzwia; je same natomiast jedzono na „Ostatniej Egipskiej Uczcie”, czyli wieczerzy paschalnej.
Stało się to tradycją, istniejącą w tym narodzie do dziś. Jezus jako gorliwy obrońca Zakonu również świętował Paschę. Jednak mimo szanowania tej tradycji i mówienia: nie mniemajcie, że przyszedłem rozwiązać zakon albo proroków; nie przyszedłem rozwiązać lecz wypełnić. Bo zaprawdę powiadam wam: Dopóki nie przeminie niebo i ziemia, ani jedna jota, ani jedna kreska nie przeminie z zakonu, aż wszystko to się stanie. Ktokolwiek by tedy rozwiązał jedno z tych przykazań najmniejszych i nauczał tak ludzi, najmniejszym będzie nazwany w Królestwie niebios; (Mat. 5, 17-19), sprzeciwiał się innym zwyczajom i tradycjom panującym w Izraelu i … został ukrzyżowany.
Tu konkluzja: ponieważ chrześcijanin nie przestrzega Zakonu najmniejszym jest w Królestwie Niebios – tak mówił Jezus na podstawie nauk którego stworzono „Kościół święty”, powszechny i apostolski..
Jednak zanim został ukrzyżowany potopił niewinne świnie i spożywał baranka świętując Paschę. Zwierze idące na rzeź czuje, że nastąpi sztuczne przerwanie jego ziemskiego życia. Często takie uśmiercenie jest bardzo niehumanitarne. Jako mały chłopiec widziałem jak pewien gorliwy wyznawca katolicyzmu zarzynał kaczki na czerninę. W czasach dawniejszych było to niezwykle popularne, a jest to znęcanie się nad zwierzętami i za to powinna być kara. Czy Jezus zdawał sobie sprawę z tego, że zarzynany na jego paschalną ucztę baranek odczuwał to w swojej psychice? Czy jego ojcem był popotopowy Pan, czy przedpotopowy Bóg? Widzę między nimi istotną różnicę. Tego drugiego nazywam „synajskim indywiduum” lub „chuliganem kosmicznym”, lub też Wielkim Masonem.
Wracając do Jezusa, to jako Bóg powinien doskonale zdawać sobie sprawę z tego, że zwierze to też istota boska, czyli jego jako Boga, współtwórcy stworzenia na boskiej, a zatem „nieludzkiej ziemi”, i wbrew początkowej teorii Kartezjusza, która bez żadnych oporów i zastrzeżeń została przyjęta przez Watykan – ma duszę. Ono też czuje. Protestujemy przed zabijaniem młodych fok w Kanadzie. Tu dodam, że wiele z nich jeszcze żyjących opruwanych jest ze skóry (Kanada temu zaprzecza). Protestujemy przeciwko tępieniu ptaków wędrownych w obronie których, mimo kierowanych do niego apeli, Jan Paweł II nie kiwnął nawet palcem (widocznie czynił sobie ziemię poddaną), protestujemy przeciwko zabijaniu zwierząt futerkowych. Różnymi przepisami prawami chronimy przed wyginięciem zagrożone gatunki. Jednak w iście „piekielnych” warunkach hodujemy zwierzęta na ubój i spożywamy ich mięso. Uboje często prowadzone są w niehumanitarny sposób. Dwóch pracowników w jednej z masarń wrzucało żywe świnie do parnika.
Pytanie: czy świnie wybaczyły im tego rodzaju czyn? Czy wybaczyły Jezusowi jako Bogu, a zatem stwórcy sadyzmu którego przejawów doświadczyły? Szynki i polędwice z nich robione z pewnością trafiały na stół Jana Pawła II. Opowiadała mi znajoma, że kiedyś jej szwagier kłusował. Pewnego razu wyszła na niego sarna. Stanęła około jednego, może dwóch metrów od niego. Wycelował w nią swoim obrzynem – sarnie poleciały łzy z oczu. Nie strzelił. Przestał kłusować. Koza idąca na rzeź płacze. W podobny sposób odczuwają to inne zwierzęta.
Zabijanie jest popotopowym prawem ziemskim, a dał je nam nie kto inny tylko sam „Miłosierny” Pan Bóg. Za takie przyzwolenie, każdy choć trochę myślący człowiek (chyba, że nie jest humanitarystą) obciąży Ojca, Syna i wplątanego w ten związek bez jakiejkolwiek jego osobistej zgody (tak mi się wydaje), Ducha Świętego. W imię Pana zabija się baranki. W imię Syna wymordowano na świecie ponad 100 milionów ludzi. Gdyby nie prawo cywilne, mordowano by ich dalej. Namiestnicy i trzydziesto-trzy guziczkowi watykańscy zawodowcy Mięsożernego Chrystusa, ustawiałby stosy na każdym placu i przy każdym ratuszu czy kościele. Płonęłyby we dnie, i jak chrześcijanie w Koloseum za Nerona rozświetlałyby noce.
Konkluzja: Jeżeli nie przewiduje się konsekwencji swojego objawienia się, to Bogiem się nie jest. Jan Paweł II będąc w Argentynie niepotrzebnie przepraszał tamto społeczeństwo za mordowanie Indian. Taka była kiedyś chrześcijańska tradycja - mord. Za co więc przepraszał? Za tradycję? Na podstawie sytuacji w naszym kraju można rzec, że powoli świat do niej wraca.