JustPaste.it

Czy "student" i "Student" znaczy to samo?

W dzisiejszym świecie zdominowanym przez media, konsumpcjonizm czy materializm zadowalamy się pół – odpowiedziami.

W dzisiejszym świecie zdominowanym przez media, konsumpcjonizm czy materializm zadowalamy się pół – odpowiedziami.

 

Dawniej bycie studentem zobowiązywało. Do nienagannych manier, stroju a przede wszystkim do chęci poznania świata. Nie jest oczywiście tak, że nie było miejsca na zabawy i rozrywki. Rozmawiając z jednym z niewielu żyjących przedwojennych żaków miałem okazje dowiedzieć się jak to „oni” zwykli się bawić. Słuchając tych historii dostałem wypieków na twarzy!

Kiedyś stan studencki wraz z biegiem lat, które młodzi ludzie spędzali na studiach kształtował ich charaktery, uczył pokory a zarazem wzbudzał pęd do wiedzy. Już przedwojenna matura świadczyła o wysokim poziomie reprezentowanym przez osobę, która ją zdała. Nie chcę wchodzić tu w dyskusje na temat stanu polskiej edukacji czy porównywać jej obecny kształt z tym z lat 20 i jeszcze wcześniejszych. Chcę jednak skłonić do refleksji na temat co reprezentuje dzisiejszy żak czy absolwent. Wszak zdawać by się mogło, że skoro tak wielu z nas studia kończy, ogólny poziom intelektualny społeczeństwa powinien wzrastać, nasza wiedza o świecie i rządzących nim mechanizmach wydawać by się mogła o niebo głębsza od tej, jaką dysponowali studenci dwudziestolecia międzywojennego. Czy aby na pewno tak jest?

 

W dzisiejszym świecie zdominowanym przez media, konsumpcjonizm czy materializm zadowalamy się pół – odpowiedziami. Młodzi ludzie nie drążą tematu, skoro odpowiedź na ich pytania jest podawana ekspresowo przez tv czy prasę. Nie czytają książek czy publikacji naukowych bo jest internet, który owszem, na wiele pytań udzieli odpowiedzi, jednakże nie zawsze rzetelnej. Oczywiście mogę się mylić oceniając w ten sposób całą brać studencką, jednakże obserwacje poczyniłem na swoim otoczeniu. Przykład : M. studiowała politologię. Jednak po roku zrezygnowała z tych studiów. Na pytanie dlaczego, odpowiedziała : nie wiedziałam że tak dużo będzie tam gadania o polityce i historii. Wnioskuję z tego, że przed podjęciem studiów nie zadała sobie trudu sprawdzenia dokładnie czym jest politologia, oparła swój wybór o opinie innych lub obraz politologa jaki wykreowała TV. Oczywiście mogła też zwyczajnie mylić się co do swoich umiejętności, z tym że o swoich zainteresowaniach sama wiedziała najwięcej.

Na różnych kierunkach jest gro osób które w żaden sposób nie jest zainteresowane poszerzaniem swojej wiedzy w tej dziedzinie. Chodzi głównie o uzyskanie dyplomu. Może jest to problem skostniałego systemu,możliwe. Patrząc jednak na młodych ludzi, którzy wiedzę o świecie czerpią z mass mediów a okazję do zdobycia wiedzy głębokiej, jaką są niewątpliwie studia wyższe, traktują jako obowiązek „ bo wypada mieć mgr przed nazwiskiem” z trwogą myślę o naszej przyszłości. Problem ten jest zresztą szeroko zauważany przez społeczeństwo, które nie uważa już studentów za przyszłe elity a za bandę imprezowiczów którzy mają pstro w głowie. Bo czy ktokolwiek przy zdrowych zmysłach chciałby mieć za sąsiadów studentów?ciągłe imprezy, krzyki i alkohol, z którymi „student” jest za pan brat, sugerują odpowiedź na to pytanie. Oczywiście i dziś można znaleźć „Studenta”. Najczęściej w bibliotece wydziałowej. Pojawia się on w opozycji do grupy opisanej wcześniej. Uważam jednak, że tego typu ludzi jest znacznie mniej.

Często patrząc na moich współuczestników zajęć, zastanawiam się co niektóre z tych osób w ogóle robią na uczelni? Spora część z ludzi studiujących nie ma podstawowej wiedzy o świecie. Nie wiem w jaki sposób byli tak odporni na otaczający ich świat, na wiedzę, którą starano się im przekazać na wcześniejszych etapach edukacji.

Warto zadać sobie pytanie o przyczyny takiego stanu rzeczy, a raczej umysłu. Czy współczesny świat jest już tak mało atrakcyjny, tak nużący że nie warto stawiać pytań? Czy macdonaldyzacja tylu sfer życia a zarazem dobry poziom egzystencji w naszym kręgu cywilizacyjnym spowodował utratę chęci do czegokolwiek? Dość często w rozmowach ze znajomymi, gdy pada pytanie o powody nieprzygotowania, rezygnacji z wcześniejszych planów słyszę proste : nie chce mi się, nie chciało mi się. Zatrważające jak niewiele nam się dziś chce. Wydaje mi się że to dlatego, iż tak wiele mamy.

Dość ważnym wydaje mi się również zagadnienie czasu jakim dysponują „studenci” . Wielu z nas ( tak, nas, siebie niestety muszę też zaliczyć do „studentów” a nie „Studentów”) pracuje, łączy dwa kierunki wierząc, że pomoże to w uzyskaniu lepszej pracy. Nie ma dziś czasu na zatrzymanie się dłużej nad książką, na zrozumienie tego, co czytamy, tego czego się uczymy. Dochodzi do tego także atrakcyjność rzeczy, odciągających od świadomego studiowania, kina, imprezy itp.

Znam jednego prawdziwego „Studenta”. Człowiek ten jest w wieku lat 28 i rozumie to, czego się uczy, studiuje świadomie. Zanim podjął studia, parał się różnymi zajęciami, pracował, podróżował, poznawał świat od praktycznej strony. Może właśnie wiek w jakim podejmujemy decyzję o studiach jest nieodpowiedni? Wszak współczesny „egzamin dojrzałości” do tej dojrzałości ma się nijak.

Jak naprawdę wyglądało dawniej studiowanie, dowiedzieć się możemy jedynie z książek. Odnoszę jednak wrażenie dużego dysonansu pomiędzy młodzieżą dawną a tą dzisiejszą. Dawniej młodzi mieli ideały, cele których realizacja była najważniejsza. Dziś coraz częściej spotykam się ze stwierdzeniem, że nie ma do czego dążyć, skoro jest tak dobrze, nie warto niczego zmieniać. Idąc pod prąd nakłaniam do zmiany, chociażby własnego podejścia do zdobywania wiedzy. Pamiętajmy że studia nie są obowiązkowe.