JustPaste.it

koniec roku(szkolnego) zbliża się!

Szkoła ogólnokształcąca otumania. Naprawdę.

Szkoła ogólnokształcąca otumania. Naprawdę.

 

Wpycha w głowy głodnych wiedzy dzieciaków miliardy niepotrzebnych bzdetów.

Tworzy z nich materiał na przyszłych pseudo-fachowców, zabijając dotychczasowe cele i marzenia.

Wbija do świadomości przekoanie o doskonałości jednostki, która osiąga wyrózniającą średnią.

Na mnie też zadziałała. Uzyskując wynik conajmniej przeciętny czuję się niczym pustak pospolity, zagubiony w czasoprzestrzeni. Pcha mi w oczy łzy cierpienia, tak naprawdę nie podając powodu. Bo czuję się gorsza, wcale nie będąc.

A może?

Nie jestem w stanie wśród natłoku informacji wyselekcjonować tych, którym chciałabym poświęcić więcej uwagi. Nie umiem się odnaleźć, udając przed światem, że się staram, że mnie to obchodzi. Nigdy nie twierdziłam, że szczytem moich ambicji jest czwórka z niemieckiego, a mimo wszystko muszę walczyć w nagrodę mając dosłowne NIC.

A, nie, przepraszam! Mam w ramach wynagrodzenia wyrzusty sumienia, że powinno być lepiej, a ja pewnie nie dałam z siebie wszystkiego. No ale po co? Aby nakarmić ambicje rodziców, czy może stać wyżej w hierarchii szkolnych mózgowców, z których 90% to wykuci na klasówkę kretyni. Czy moim błędem jest, że ja wolę rozumieć, a nie uczyć się na pamięć? Czy naprawdę powinnam teraz płakać i wylewać na kartkę swoje żale, bo moja średnia wynosi 3,7, a ocena z chemii się pogorszyła? I po co mi ta ocena? Czy na jej podstawie naprawdę można powiedzieć jakie są moje wiadomości? Nie dość już wycierpiałam niesprawiedliwości tego świata, która swoje centrum ma właśnie w szkole? Aby na pewno powinnam mieć gorszą ocenę od osoby, która cały rok nie odrobiała prac domowych, kserująć je ode mnie i bez ściągi na klasówce nie wiedziałaby o czym pisze?

Parafrazując znane zdanie doskonale zdaję sobie sprawę, że nie wiem nic. Co chcę robić, gdzie sprawiedliwość tego świata, jak przemknąć w tym autentycznie śmiesznym wyścigu szczurów niekoniecznie będąc na ostatniej pozycji.

D takich oto refleksji zmusza mnie koniec roku szkolnego 2009/2010. Jestem smutna, zła, wściekła...

A być może tylko sobie to wmawiam w rzeczywistości mając to głęboko w... nosie.