JustPaste.it

Dom na skale: troska o ubogich

Buduj swoje życie na skale! Zacznij od nawrócenia się do Jezusa Chrystusa. Następnie udzielaj ubogim, módl się, pość i bądź szczęśliwy.

Buduj swoje życie na skale! Zacznij od nawrócenia się do Jezusa Chrystusa. Następnie udzielaj ubogim, módl się, pość i bądź szczęśliwy.

 

 

W artykule pt. „Zbuduj swój dom na skale” odwołując się do słów Jezusa Chrystusa pisałem o przychodzących na świat wstrząsach, w wyniku których „domy zbudowane na piasku” runą, natomiast „domy zbudowane na skale” ostoją się i odgrywać będą rolę ośrodków niosących różnorodną pomoc ludziom, którzy padli ofiarą wstrząsów. Początkiem budowania „domu na skale” jest biblijna pokuta, tzn. odwrócenie się od grzechu i przyjęcie Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawiciela. To jednak dopiero początek, położenie fundamentu na Skale, którą jest Jezus Chrystus. Dom na skale budujemy przez udzielanie ubogim, modlitwę i post. Zapowiedziałem, że w następnych artykułach napiszę więcej na temat każdej z tych rzeczy. Poniżej przedstawiam artykuł, poświęcony trosce o ubogich.

Biblia mówi: „Bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać niż brać” (Dzieje Apostolskie 20:35, BW). Boży punkt widzenia jest przeciwny temu, w co wierzy większość ludzi. Od dzieciństwa jesteśmy uczeni, że korzystniej jest coś otrzymać niż dać. Ludzkie rozumowanie podpowiada nam, że jeżeli coś otrzymamy, to wzrasta stan naszego posiadania, natomiast jeżeli coś damy, to nasz stan posiadania się zmniejsza. Wielu ludzi postrzega życie jako grę, w której celem jest zgromadzenie jak największej ilości dóbr. W rezultacie kurczowo trzymają się oni tego, co zgromadzili, i nie chcą się z nikim dzielić.

 

Cały świat tkwi w złem

 

Pismo mówi: „My wiemy, że z Boga jesteśmy, a cały świat tkwi w złem” (I Jana 5:19, BW). Świat jest chory. Powszechne schematy myślenia są skażone chorobą grzechu. Wydają się racjonalne, ale takie nie są. Myślenie świata o posiadaniu, dobrach i pieniądzach skażone jest chciwością i zachłannością. W rezultacie świat pełen jest skrajnej nędzy oraz samotnych wysp perwersyjnego bogactwa. Chciwość prowadzi światowy system gospodarczy do kolejnych kryzysów, a w rezultacie doprowadzi do jego całkowitego załamania. Gdyby nie fakt, iż Bóg w rozmaity sposób uczył ludzkość hojności i dzielenia się, zapewne już dawno świat udusiłby się z powodu chciwości.

„Wiemy też, że Syn Boży przyszedł i dał nam rozum, abyśmy poznali Tego, który jest prawdziwy (…)” (I Jana 5:20, BW). Nam, którzy wierzymy w Jezusa Chrystusa, Bóg dał rozum, którego próżno szukać w świecie. Jednak nie zawsze kierujemy się tym rozumem. Czasami trwamy w świeckim myśleniu. Aby „aktywować” umysł Chrystusowy w nas, potrzebna jest…

 

…Modlitwa:

 

Ojcze, proszę Cię, abyś udzielił nam mądrości i rozumu, przemieniając nasz umysł. Zniwecz myśli bazujące na chciwości, zachłanności i umiłowaniu pieniędzy, i ożyw w nas działanie umysłu Chrystusowego. Objaw nam błogosławioną drogę dawania i hojności, którą podążał nasz Pan Jezus Chrystus, i prowadź nas tą drogą! Przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego – amen.

 

Serce

 

My, jako ludzie, z natury „patrzymy na to, co przed oczyma”, ale „Pan patrzy na serce” (I Sam. 16:7b). To, co liczy się dla Boga, to nasze serca, a nie zasobność portfela. Biblia zachęca nas, żeby czujniej niż wszystkiego strzec swego serca. Do kobiet św. Piotr kieruje zachętę, aby czyniły swą ozdobą klejnot łagodnego i cichego ducha, który jedynie ma wartość przed Bogiem. Jakiś czas temu Bóg przemówił do mnie przez swego Ducha, mówiąc: Najcenniejsze, co masz, to twoje serce. Zacząłem się nad tym zastanawiać, i widzę, jak głęboka prawda kryje się w tym zdaniu. Jezus nauczał, że z ludzkiego serca pochodzą zarówno dobre, jak i złe rzeczy. Powiedział On, że „dobry człowiek dobywa z dobrego skarbca dobre rzeczy, zaś zły człowiek dobywa złe rzeczy ze złego skarbca”. Zatem serce jest skarbcem. Jakie skojarzenia budzi w nas słowo „skarbiec”? Czy widzimy skrzynię z pieniędzmi, kartę płatniczą, bank, a może fundusz inwestycyjny? Bogu „skarbiec” kojarzy się z sercem, zaś skarb – z mądrością i poznaniem.

 

Obfitość materialna? Tak, ale…

 

W zasadzie Bożą wolą dla człowieka jest to, żeby wykonywał on satysfakcjonującą i pożyteczną pracę. Stworzywszy człowieka, Bóg dał mu zadanie: człowiek miał panować nad stworzeniem, uprawiać ogród i strzec go (Rodzaju 1:26; 2:15). Wolą Bożą jest także dostatek. O sprawiedliwym Biblia mówi: „Dostatek i bogactwo są w jego domu” (Psalm 112:3). Apostoł Paweł pisze zaś: „A władny jest Bóg udzielić wam obficie wszelkiej łaski, abyście, mając zawsze wszystkiego pod dostatkiem, mogli hojnie łożyć na wszelką dobrą sprawę. Jak napisano: ‘szczodrze rozdaje, udziela ubogim, sprawiedliwość jego trwa na wieki” (2 Kor. 9:8-9).

Z drugiej strony - Jezus powiedział: „Baczcie, a wystrzegajcie się wszelkiej chciwości, dlatego, że nie od obfitości dóbr zależy czyjeś życie” (Łukasza 12:15, BW). Jezus przyszedł, aby dać nam życie, i to w obfitości (Jana 10:10). Jednakże Jego zamiarem i pragnieniem jest, żebyśmy nie utożsamiali tej obfitości z posiadaniem licznych dóbr doczesnych i nie dążyli do ich chciwego gromadzenia. Jezusowi chodzi o to, żeby dać nam życie, które nie jest zależne od obfitości dóbr. Jednak w starej naturze człowieka tkwi zwodnicza chciwość, która wypacza rozumienie słów Jezusa. Dostatek i bogactwo w sferze materialnej mogą być przejawem tego, że ktoś żyje tym obfitym życiem, obiecanym przez Jezusa, jednak wcale tak być nie musi. Potężnie namaszczony średniowieczny kaznodzieja przebudzeniowy – Franciszek z Asyżu z pewnością wiedział lepiej niż niejeden z nas, czym jest obfite życie w Chrystusie, choć jego materialne ubóstwo było przysłowiowe. Z drugiej strony Hiob był prawdopodobnie najbogatszym człowiekiem w swoich czasach, co nie przeszkodziło mu być zarazem najbardziej duchowo dojrzałym mężem jego pokolenia. Z drugiej strony wielu bezbożników było bądź nędzarzami, bądź bogaczami. Bycie bardzo bogatym nie przekreśla automatycznie Bożej przychylności nad życiem człowieka, ani bycie bardzo biednym nie gwarantuje, że taki człowiek podoba się Bogu.

 

„Serce robotnika”

 

Lepiej żeby człowiek był w swym sercu robotnikiem niż bogaczem. Bóg jest Panem różnorodności i wśród swoich dzieci ma zarówno Franciszków z Asyżu jak i skrajnie bogatych biznesmenów. Jednakże zaryzykować można tezę, że Bóg szuka w ludziach postawy serca, którą nazywam „postawą robotnika” i przeciwstawiam ją „postawie bogacza”.

„Robotnik” jest kimś, kto jest zatrudniony przez pracodawcę w oparciu o dostarczone przez niego zasoby i zarabia na swoje utrzymanie. Robotnik ma świadomość zależności od pracodawcy i podlega jego kierownictwu. Wie, że jeśli stosował się będzie do jego wskazówek, to zgodnie z prawem otrzyma stosowne wynagrodzenie. Jeśli ma dobrego pracodawcę, to jego dusza jest pełna spokoju. Robotnik pracuje w Bożym namaszczeniu i zdobywa środki na swoje utrzymanie. Apostoł Paweł pisze: „Sami bowiem wiecie, jak nas należy naśladować, ponieważ nie żyliśmy między wami nieporządnie ani też u nikogo nie jedliśmy darmo chleba, ale w trudzie i znoju we dnie i w nocy pracowaliśmy, żeby dla nikogo z was nie być ciężarem” (2 Tes. 3:7-8). Istnieją cztery rodzaje namaszczenia, cztery aspekty podobieństwa do Chrystusa, o których w symboliczny sposób mówią nam twarze cherubów z księgi Ezechiela: „A każdy cherub miał cztery oblicza: pierwsze było to oblicze byka, drugie to oblicze człowieka, trzecie to oblicze lwa, a czwarte to oblicze orła” (Ezech. 10:14). Twarz człowieka mówi nam o podobieństwie do ludzi, skłanianiu się ku niskim i nieznaczącym, upodabnianiu się do tych, których chcemy pozyskać. Jezus nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, ale stał się podobny ludziom (Filipian 2). Twarz lwa mówi o walce duchowej, wyganianiu demonów, niweczeniu diabelskich warowni i rozprawianiu się z dziełami wroga takimi jak choroba czy śmierć. Twarz orła mówi o sferze proroczej, poruszaniu się we wzniosłych dziedzinach Ducha, zgłębianiu duchowych tajemnic i wglądzie w świat ponadnaturalny. Natomiast twarz wołu (cielca, byka) mówi o pracy. Księga Przypowieści mówi, że „Gdzie nie ma bydła, tam nie ma zboża, lecz dzięki sile wołu zbiory są obfite” (Przyp. 14:4). Siła wołu pozwala zebrać żniwo, zarówno w sferze naturalnej, jak i w sferze Ducha. Siła wołu mówi o pracy. Nie chodzi tu o mozół i pot, przeklętą, niewolniczą robotę, jaką często mamy na myśli, słysząc słowo „praca”. Chodzi o działanie w namaszczeniu, wykonywanie z twórczą pasją dzieł wielkich i małych, wzniosłych i niepozornych. Apostoł Paweł pozdrawia „Tryfenę i Tryfozę, które pracują w Panu” (Rzym. 16:12a). Pozdrawia też „Persydę, umiłowaną, która wiele pracowała w Panu” (Rzym 16:12b). One nie „odwalały roboty”, ale pracowały w Panu, poruszając się w chwalebnym i twórczym „namaszczeniu wołu”. W Kościele potrzebna jest odnowa poznania tego aspektu naszego powołania w Chrystusie.

Osobiście wierzę, że dobrą rzeczą dla człowieka Bożego jest wejść w relację z Bogiem jako pracodawcą. Nie chcę tu nikogo namawiać do tego, aby traktował Boga wyłącznie jak szefa w pracy. Bóg jest Ojcem, Stwórcą, Panem i Zbawicielem – może być jednak również Panem naszej pracy zawodowej, źródłem poleceń służbowych i wynagrodzenia. Kilka lat temu zawarłem z Bogiem osobiste przymierze, dotyczące pracy. Powiedziałem mu, że będę Jego pracownikiem, w zamian za co oczekuję wynagrodzenia, które On uzna za adekwatne. Po kilku latach działania tego przymierza mogę powiedzieć, że Bóg jest wierny oraz że prawdą jest, iż „robotnik ma słodki sen”. Ilekroć ufam Panu co do pracy, jaką mam wykonywać, tylekroć mam słodki sen; natomiast gdy rozważam propozycje szybkiego wzbogacenia się, wówczas tracę mój pokój i nie mogę spać spokojnie. Bywałem kuszony przez diabła propozycją wejścia w zdawałoby się atrakcyjny i uczciwy biznes, który jednak nie był takim. Jak dotąd dzięki Bożej łasce unikałem takich pułapek. Wiem jednak, że nie wszystkim chrześcijanom się to udało. Kiedyś pytałem Pana o pewne działające do dziś przedsięwzięcie, które powstało w środowisku chrześcijan, ale nie ma Bożego charakteru. Duch Święty pokazał mi obraz kuszenia Pana Jezusa, a konkretnie scenę, w której diabeł ukazuje Synowi Bożemu chwałę królestw świata i mówi: „dam ci to wszystko, jeśli upadniesz i złożysz mi pokłon”. Następnie zobaczyłem założycieli wspomnianego przedsięwzięcia, którzy stoją przed diabłem i negocjują. W końcu zgadzają się na jego ofertę w zamian za jeden, mały i dyskretny ukłon w jego stronę. Zrozumiałem, że ci ludzie otrzymali swój prosperujący biznes z rąk diabła! Nie osądzam ich, bo wiem, że sam byłem, i zapewne będę jeszcze w ten sposób kuszony, zaś osąd to pierwszy krok do tego, żeby samemu upaść w pokusie.

Będąc Bożym robotnikiem, czuję się bardziej wolny niż wielu tzw. „niezależnych finansowo” ludzi. Wiem, że mój Pan i Pracodawca najlepiej troszczy się o mój rozwój zawodowy oraz że tak naprawdę pracuję w Jego biznesie. Chcę być dobrze zrozumiany. Naprawdę bardzo szanuję prywatnych przedsiębiorców, zwłaszcza chrześcijańskich. Być może w przyszłości Bóg uczyni mnie zamożnym przedsiębiorcą. Jednakże bez względu na to, ile będę miał pieniędzy, w sprawach zawodowych chcę pozostać „robotnikiem” i nigdy, przenigdy nie stać się „bogaczem”.

 

„Serce bogacza”

 

„Bogacz” jest kimś, kto traktuje swój majątek jako środek zapewnienia sobie bezpieczeństwa w tym świecie. Takie przekonanie jest z gruntu mylne i przeczy Bożemu Słowu, a także pociąga za sobą szereg patologicznych zachowań. „Bogacz” zbacza z drogi wiary i zaczyna wikłać się w przeróżnych bezsensownych i szkodliwych pożądliwościach. Zamiast Boga czci boga – ctwo. Przekonanie, że stan majątkowy jest najbardziej pożądaną gwarancją pokoju i bezpieczeństwa prowadzi go do wyzysku. Dlatego Jakub pisze do wierzących: „Czyż nie bogacze ciemiężą was i nie oni ciągną was do sądów?” (Jakuba 2:6b) I dalej: „A teraz wy, bogacze, płaczcie i narzekajcie nad nieszczęściami, jakie na was przyjdą. (…) Oto zapłata, zatrzymana przez was robotnikom, którzy zżęli pola wasze, krzyczy, a wołania żeńców doszły do uszu Pana Zastępów” (Jakuba 5:1,4)

„Bogacz” myśli następująco: Skoro bogactwo jest przedmiotem miłości i jego posiadanie zapewnia poczucie pokoju i bezpieczeństwa, to brak takiego poczucia wynika chyba z niedostatku bogactw? Uwikłany w swym myśleniu gromadzi coraz więcej i więcej, sądząc, że w końcu osiągnie upragniony pokój. Tymczasem Biblia mówi:

„Oto człowiek niesprawiedliwy nie zazna spokoju duszy, ale sprawiedliwy z wiary żyć będzie. Ponadto, bogactwo jest zdradliwe. Oto jest człowiek, który ma żądzę mocy, a nie zaznaje spokoju.” (Habakuka 2:4-5a) Bogacz jest skoncentrowany na swoim stanie posiadania i zarazem pełen niepokoju. W jego sercu znajduje się wir, pochłaniający coraz więcej i więcej, który nigdy nie może się nasycić. Opowiedziano mi kiedyś historię bogacza, który znał chrześcijan i słyszał ewangelię, ale przywiązanie do bogactwa nie pozwalało mu się nawrócić. Pod koniec życia, gdy pełen niepokoju leżał w swoim łóżku, kazał przynieść sobie wszystkie pieniądze, jakie posiadał. Gdy przykryto go górą banknotów, zawołał: „Pali! Pali!” i, na oczach wezwanego pastora oraz członków rodziny, odszedł w mrok wieczności.

 

Wola Boża dla wierzących bogaczy

 

Pomimo to nie można powiedzieć, że posiadanie dużej ilości dóbr doczesnych zawsze kłóci się z Bożą wolą. Jestem przekonany, że nawracający się bogacz nie zawsze jest wezwany przez Boga, aby „sprzedać wszystko, co ma, i rozdać ubogim”. Oczywiście, niekiedy Jezus może domagać się takiego radykalnego posłuszeństwa. W dwunastym wieku lyoński zamożny kupiec Piotr Waldes został wezwany, aby uczynić taki krok i zostać świeckim kaznodzieją Bożego Słowa. Dało to początek potężnemu ruchowi przebudzeniowemu, a kościół waldensów istnieje w północnych Włoszech po dziś dzień jako wyznanie protestanckie. W nauczaniu katolickim można spotkać pogląd, że wskazania ewangelii dzielą się na przykazania i rady; tak więc „idź i sprzedaj wszystko, co masz”, byłoby radą ewangeliczną, a nie przykazaniem. Nie wydaje się to słusznym podejściem do problemu. Bogu chodzi o to, żeby człowiek miał z Nim społeczność, a zapisane w ewangeliach słowa Jezusa muszą być w naszym duchu potwierdzone jako polecenia płynące konkretnie do nas od Niego (słowo rhema!). Posłuszeństwo literze jakiegoś biblijnego przykazania w atmosferze presji, niepokoju, pychy albo samozadowolenia z „przestrzegania prawa” nie przyniesie korzyści ani Bogu, ani ludziom, ani nam samym. Aby wykonywać Bożą wolę, potrzeba obcować z Bogiem. Komunikując się z Nim, nabieramy zaufania, otwieramy przed Nim swoje serce, a On wówczas napełnia je najbardziej niezwykłymi i ponadnaturalnymi pragnieniami – takimi jak np. to, by sprzedać wszystko, co mamy, i rozdać ubogim. Jest w tym jednak miłość, radość, pokój oraz wszelki dobry owoc.

Niekiedy Bóg nie chce, aby człowiek bogaty sprzedał wszystko, co ma i rozdał ubogim. Czasem plany Boga są takie, a czasem inne, a człowiek – bogaty czy biedny – może je poznać tylko w jeden sposób, a mianowicie pielęgnując swą społeczność z Bogiem. Gdy chodzi o zamożnych chrześcijan, którzy nie słyszą od Boga wezwania do sprzedaży swego mienia, to Pismo Święte zawiera następujące, skierowane do nich polecenie: „Bogaczom tego świata nakazuj, aby się nie wynosili i nie pokładali nadziei w niepewnym bogactwie, lecz w Bogu, który nam ku używaniu wszystkiego obficie udziela, ażeby dobrze czynili, bogacili się w dobre uczynki, byli hojni i chętnie dzielili się z innymi, gromadząc sobie skarb jako dobry fundament na przyszłość, aby dostąpić żywota prawdziwego” (I Tym. 6:17-19).

Wierzący bogacz powinien być świadomy, że jego rzeczywistym skarbem jest „bogactwo w Bogu”. Jezus powiedział przypowieść o bogaczu, któremu jego pole przyniosło obfity plon (Łukasza 12:16-21). Człowiek ten gorączkowo rozmyślał o rozbudowie spichlerzy i czekającej go świetlanej przyszłości rentiera, żyjącego ze zgromadzonych dostatków. Z perspektywy ziemi taki człowiek wydawałby się rozsądny i godny szacunku. Banki określają takich ludzi mianem VIP-ów, czyli bardzo ważnych osób. Jednak gdy przemawia Bóg, w Jego słowach nie ma ani odrobiny podziwu dla wspaniałych dokonań tego przedsiębiorcy. Bóg zna sedno jego postawy, i wyraża swą opinię na jego temat, mówiąc doń: „Głupcze!” Głupcze! Nie „Szanowny Panie”, nie „Wasza Dostojność”, nic z tych rzeczy! Głupcze! Głupota tego człowieka polegała na tym, że „gromadził skarby dla siebie, a nie był w Bogu bogaty” (w. 21). Patrząc z Bożej perspektywy mądrym, rozsądnym i godnym szacunku jest ten, kto nie gromadzi skarbów dla siebie, lecz jest bogaty w Bogu; ten, kto bogaci się w dobre uczynki, takie jak post, modlitwa czy udzielanie mienia ubogim (Mat.6:1-24). Jezus nauczał, że Bóg nie tylko wejrzy na nasz post i modlitwę czynione w ukryciu i odpowie, dając nam to, o co się modlimy albo o co pościmy. Ojciec widzący w ukryciu uczyni więcej – On „odpłaci tobie” (Mat. 6:4,6,18). Możemy się spodziewać nie tylko odpowiedzi na nasze modlitwy, ale również nagrody za to, że się modliliśmy. Czyż to nie wspaniała motywacja do modlitwy?

W tym kontekście pada też słynna wypowiedź: „Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie je mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje podkopują i kradną; ale gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie podkopują i nie kradną. Albowiem gdzie jest skarb twój – tam będzie i serce twoje” (Mat. 6:19-21). Jezus najpierw wyjaśnił, na czym polega gromadzenie skarbów w niebie (ukryte przed ludźmi: jałmużna, modlitwa, post), a potem zachęcił nas do zabiegania o tego typu skarby. Głupi przedsiębiorca z ewangelii Łukasza najwyraźniej zaniedbał ukryte modlitwy, posty i jałmużny.

Pismo mówi, że „w domu sprawiedliwego jest wielki dostatek” (Przyp. 15:6a) a w innym miejscu, że „dostatek i bogactwo są w domu jego” (Ps. 112:3a). Jeżeli jesteśmy usprawiedliwieni krwią Jezusa, jeżeli przyobleka nas Jego sprawiedliwość, to w naszym domu jest dostatek i bogactwo. Już słyszę: „Bracie, co ty mówisz? Jaki dostatek? Czy wiesz, ile ja zarabiam i ile muszę na to harować?” Odpowiadam: Biblia mówi, że dostatek i bogactwo są w Twoim domu, jeżeli jesteś sprawiedliwy i prostą wiarą przyjmujesz to słowo Pisma. Wielki dostatek i bogactwo są w domu sprawiedliwego. Może ich nie widzisz, ale one są. Być może są ukryte, ale one tu są. Zachęcam Cię - proś Boga, żeby pokazał ci, gdzie ukrył się Twój dostatek i bogactwo.

Gdy zacząłem w to wierzyć, wówczas Bóg pokazał mi zakopany talent. Kiedy Jezus mówił o talentach, to nie miał na myśli jakichś niepraktycznych uzdolnień, ale pieniądze. Szukając hasła „talent” w „Praktycznym Słowniku Biblijnym” znalazłem następującą definicję: „TALENT → pieniądze”. Starczy ona za tysiąc komentarzy. Dziękuję Bogu za to, że pokazał mi, że w moim domu zakopałem talent, bo nie chciałbym być w sytuacji człowieka, o którym opowiadał Jezus, a który popełnił ten sam grzech, co ja. Zakopał powierzone mu przez Pana pieniądze – to wszystko.

Drugą rzeczą, którą Pan mi pokazał jako coś głęboko niewłaściwego i wymagającego korekty było to, że pracuję dla pieniędzy. Pewnego dnia prowadziłem w innym mieście wykład z filozofii politycznej, poświęcony epoce starożytnej. Starając się wytłumaczyć studentom, kim byli sofiści, nagle doznałem olśnienia. Wskazałem na siebie i powiedziałem: „Proszę państwa, sofiści byli kimś takim jak ja – wędrownymi nauczycielami, nauczającymi za pieniądze”. To odkrycie głęboko mną wstrząsnęło. Chciałem być sługą Bożym, żyjącym dla chwały Jezusa Chrystusa, będącym w służbie wiary wybranych Bożych oraz nauki zgodnej z prawdziwą pobożnością, a nie sofistą! A jednak upadłem do poziomu sofisty. Korzeniem tego była praca dla pieniędzy. Motywem mojej pracy stały się pieniądze.

Z powyższym wiązało się trzecie odkrycie, jeszcze bardziej szokujące. Odkryłem, że służę dwóm panom: Bogu i mamonie. Myślałem, że trzymam się Boga i gardzę pieniędzmi oraz że miłuję Boga i nienawidzę mamony, i było tak w istocie. Mój błąd polegał na uznaniu, że do tego zachęcał Jezus. Nie rozumiałem, że postawa pogardy i nienawiści wobec pieniędzy nie jest wyrazem dojrzałości duchowej, lecz symptomem służenia dwóm panom! Spróbuję to wyjaśnić. Jezus powiedział: „Żaden domownik nie może służyć dwóm panom. Bowiem albo jednego znienawidzi a drugiego będzie miłował, albo jednego trzymał się będzie a drugiego zlekceważy. Nie możecie służyć Bogu i mamonie” (Łukasza 16:13). Po dokładnej lekturze tego tekstu zauważymy, że zgodnie z jego brzmieniem nie można służyć dwóm panom, gdyż nastąpią pewne niemożliwe do przyjęcia konsekwencje. Te konsekwencje to: miłowanie i trzymanie się jednego z nich oraz pogarda i nienawiść względem drugiego. Jeżeli darzę pieniądze jakimiś negatywnymi uczuciami, to znak, że traktuję je ciągle jako pana, rywalizującego z Bogiem. Gdy ktoś mówi: „Kocham Boga, nienawidzę pieniędzy” wówczas daje świadectwo, że służy dwóm panom. Kiedyś w jednym z miejsc, gdzie prowadziłem wykłady, zauważyłem napis: „Nie palić, nie narzekać, nie rozmawiać o pieniądzach”. Dlaczego rozmawianie o pieniądzach jest uważane za coś tak złego, jak palenie i narzekanie? Powodem jest według mnie niezdrowy stosunek do pieniędzy, powszechne i niezależne od stanu posiadania zniewolenie mamoną, traktowanie pieniędzy jako złego pana, od którego chcemy się uwolnić, ale nie wiemy jak.

Wielu chrześcijan żyje tak, jakby w Biblii było napisane, że pieniądze są korzeniem wszelkiego zła. Tymczasem Biblia mówi, że korzeniem wszelkiego zła jest „miłość pieniędzy”, a nie pieniądze. Jeżeli uznaję, że mam tylko jednego Pana – Boga, wówczas pieniądze stają się dla mnie tym, czym są w istocie: przydatnym narzędziem i zasobami, powierzonymi mi przez Boga po to, abym udowodnił swą wierność i użył ich dla krzewienia dobra. Zilustruję to przykładem: jeżeli ktoś zmaga się z myślami samobójczymi i wyobraża sobie samookaleczenie przy użyciu noża, wówczas nóż będzie w nim wywoływał złe emocje. Być może wyrzuci on nawet wszystkie noże z domu. Jeżeli jednak ten człowiek zostanie uwolniony, wówczas nóż znajdzie swoje miejsce w jego domu. Taki człowiek nie będzie się więcej ekscytował na myśl o nożu – ani pozytywnie, ani negatywnie. Po prostu będzie go pożytecznie używał, np. po to, żeby pokroić chleb i nakarmić głodnych. Podobnie jest z pieniędzmi. Nie są one nasze. Nie są one rzeczywistymi dobrami. Zostały nam powierzone, abyśmy użyli ich najlepiej, jak potrafimy, i udowodnili w ten sposób nasze kwalifikacje do posiadania wiecznych dóbr.

Używanie pieniędzy wiąże się z inwestowaniem. Większość z nas nauczyła się, że pieniądze służą do tego, żeby kupować za nie dobra, które następnie zużywamy. To nieprawda. Pierwszą naszą odpowiedzialnością, gdy chodzi o pieniądze, jest obracanie nimi. Pieniądze mają pewną właściwość, której na ogół nie jesteśmy świadomi - puszczone w ruch pomnażają się. Jeżeli nabywamy za nie wyłącznie dobra dla siebie - odchodzą. Jeżeli zakopujemy je w ziemi, umieszczamy w skarpetce itd. – z wolna tracą swą wartość. Jeżeli puszczamy je w ruch, albo inaczej mówiąc inwestujemy – pomnażają się. Dawanie pieniędzy ubogim i hojne łożenie na wszelką dobrą sprawę jest nie tylko wyrazem miłości i posłuszeństwa Bogu, ale także jedną z form inwestowania pieniędzy. Ci, którzy pomoc ubogim uczynili priorytetem w swej gospodarce finansowej mogą zaświadczyć, że w długim okresie czasu ich zasoby wzrastają, a nie maleją. Jest tak dlatego, że Bóg staje za swoim Słowem. Jeśli Bóg mówi do Ciebie: „Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim…” to nie tylko sposób na to, żeby mieć skarb w niebie. Oznacza to również, że doświadczysz większej niż kiedykolwiek wolności w dziedzinie finansów. Twoje zaopatrzenie pojawi się nieoczekiwanie, z niespodziewanego źródła – być może z brzucha złowionej ryby? Zakładając oczywiście, że działasz na słowo Boga, a nie pod wpływem własnych emocji. Prawdopodobnie oznacza to również, że Bóg zamierza dać Ci więcej, niż masz, dlatego, że jeśli byłeś wierny w małym, zostanie Ci powierzone więcej.

Dawanie ubogim nie jest jedynym możliwym sposobem inwestowania pieniędzy. Bóg może poprowadzić nas do inwestowania pieniędzy w sferze gospodarki. Inwestowanie polega na tym, że umieszczamy pieniądze w jakimś przedsięwzięciu po to, żeby odebrać je z zyskiem. Nie ma nic złego w zysku. Na podstawie przypowieści o talentach powiedzieć można, że zysk z inwestycji jest czymś, co podoba się Bogu. Inwestując w działalność gospodarczą, nie zakopujesz ani nie przejadasz powierzonego Ci talentu, ale pomnażasz go. Tak więc uchwyć mocno ster swoich finansów i kieruj roztropnie ich przepływem, abyś żył mając zawsze wszystkiego pod dostatkiem oraz hojnie i obficie łożąc na wszelką dobrą sprawę (2 Kor. 9:8). Wielu żyje w ubóstwie i niedostatku, dlatego, że nie biorą odpowiedzialności inwestowania. Nie sieją (tzn. nie inwestują) i są sfrustrowani, gdy nie ma co zbierać. Inwestowanie pieniędzy po pewnym czasie spowoduje, że nigdy już nie znajdziesz się w długach, ale to Ty będziesz pożyczał innym, samemu nie doświadczając braku. Jak napisano: „Szczodrze rozdaje, udziela ubogim, sprawiedliwość jego trwa na wieki, potęga jego przybiera na znaczeniu” (Ps. 112:9, 2 Kor. 9).

Słyszałem o wierzących, którzy grają na loterii, chcąc wygrać dużą sumę pieniędzy. Hazard nie jest formą inwestowania. Statystycznie rzecz biorąc nakłady hazardzisty są większe niż przychody z wygranych. Hazard jest topieniem pieniędzy. Niektórzy twierdzą nawet, że jest formą uwielbienia dla bogini losu Fortuny, a więc rodzajem pogańskiego kultu. Wydawanie pieniędzy na różne gry losowe należy odradzić również z tego powodu, że ewentualna wygrana dużej sumy pieniędzy przez osobę nie nauczoną zarządzania nimi może być co najwyżej źródłem kłopotów dla takiej osoby. O niebo lepiej jest pomnażać rozumnie, odpowiedzialnie, krok po kroku, praktycznie ucząc się zasad zarządzania zasobami. „Łatwo zdobyty majątek maleje, lecz ten, kto stopniowo gromadzi, pomnaża go” – mówi Biblia.

Bóg chce mieć nas dla siebie, aby nasza praca była dla Niego, a nie dla pieniędzy. Jednym z kluczy do tej przemiany jest inwestowanie i zrozumienie tego, jak ruch pieniędzy służy ich pomnażaniu. Wykopmy więc spod ziemi talent, jakim jest powierzona nam suma pieniędzy, i zacznijmy nim odpowiedzialnie obracać, aby zaczął przyrastać. Uczyńmy to jako ludzie, rodziny i społeczności, przywracając naszą gospodarkę finansową do miary odpowiedzialnego i gospodarnego zarządzania. Staniemy się wówczas dobrymi szafarzami, albo, mówiąc współcześnie, mądrymi inwestorami i otrzymamy od Boga pochwałę oraz udział w rzeczywistych, wiecznych dobrach.

Ukochany Ojcze! Oczyść nasze serca od wszelkich chwastów chciwości i umiłowania pieniędzy, które wciągają ludzi w różne bezsensowne i szkodliwe dla wiary pożądliwości. Daj nam serca odnowione, czyste, rozumne i wolne. Odnów nasze umysły przez Twe Słowo, abyśmy mieli głęboko zakorzenioną świadomość bycia twoimi robotnikami, wyposażonymi we wszystko i dobrze wynagradzanymi przez hojnego i rzetelnego Pracodawcę, zarówno w tym życiu, jak i w przyszłym. Naucz nas dobrze czynić, być hojnymi i bogacić się w dobre uczynki. Uczyń nas ochotnymi dawcami, celującymi w czynieniu dobra. W imieniu Jezusa Chrystusa – Amen.