JustPaste.it

Boczne trakty Sycylii

Sycylia jest znana jako kierunek podróżniczy od dawna. Zwiedzili ją Iwaszkiewicz, Szymborks, Grudziński, Krasiński. Ale czy wiemy o niej wszystko? Relacja z bocznego traktu

Sycylia jest znana jako kierunek podróżniczy od dawna. Zwiedzili ją Iwaszkiewicz, Szymborks, Grudziński, Krasiński. Ale czy wiemy o niej wszystko? Relacja z bocznego traktu

 

Wybór na Sycylię padł zupełnym przypadkiem, z obawą, że “co nagle to po diable” ale i pełna nadziei poleciałam.

Po ponad dwu godzinnym locie z Krakowa ląduję w Trapani. Jest 7 czerwca, mimo późnej godziny spodziewam się, że od razu po wyjściu odczuję ciepło. Jest jednak przyjemnie chłodno. Jedyny bankomat na lotnisku okazuje sie być popsuty. Każdy z pracowników z uśmiechem rozkłada ręce. Nie mam gotówki by kupić bilet na autobus do Palermo, wiec nocuje na lotnisku. Szybko okazuje się ze nie ja jedna.

Rano odjeżdżam do Palermo. Jest coś w tym sennym pięknym magicznym klimacie, o którym tyle pisze Grudziński.

Całą drogę widoki są przepiękne, warte by nie odklejać się od szyby, ja jednak mimo to co chwilę wpadam w sen niemożliwy do powstrzymania.

Sycylia to kulturowy tygiel, w który wkład swój mają potomkowie żyjących tu niegdyś  kultur Egipcjan, Celtów, Greków, Normanów, Arabów i  Bizantyjczyków. Teraz  oprócz Sycylijczyków jest tu wielu Rumunów, Marokańczyków i Polaków. Jeśli chce się spotkać ich wszystkich naraz najlepiej udać się do Palermo właśnie.

Bez najmniejszego problemu można wynająć auto, ja jednak decyduję się na pociąg. Nie tylko ze względu na koszta. Jest coś kuszącego w biernym zdaniu się na tą wielką machinę, której nigdy jakoś specjalnie sie nie spieszy.

Na zimnej posadzce dworca tuż przy kasie zupełnie spokojnie wylegują sie dwa duże psy. Kupuję bilet, pani zza kasy nie zna słowa po angielsku ja słowa po włosku, nie mówiąc już o sycylijskim. Mimo to, kupno biletu idzie bardzo sprawnie.

Pociag z Palermo, ktory miał być o 13 nie przyjeżdża. Nikt nie wie dlaczego i nikogo to nie zajmuje. Następny jest za trzy godziny. Postanawiam trochę się rozejrzeć.

          Mimo niedzieli miasto kipi życiem, najbardziej zauważalny jest legendarny już chyba sposób jeżdżenia Włochów (Sycylijczycy wydają się bardziej nieokiełznani), klaksonu używa sie tu tak często, że nikt już nie zwraca na niego uwagi. Wydaje się, że tutejsi kierowcy trąbią z przyzwyczajenia lub nudy.

         Wśród powszechnego zamieszania, rozmów i nawoływań w chyba każdym języku świata, probując wyminąć  śmiec,i w niewyobrażalnych wręcz ilościach zalegające na chodnikach, docieram do przyjemnej knajpki, gdzie zamawiam espresso i przyglądam się jak mężczyźni ok. 50 lat,  jeden po drugim, podjeżdzają na skuterach i zabiarają wcześniej zamówione pakunki z tortami.

          Kiedy za szybą sklepu widzę ogromną jak na moje wyobrażenia lalkę, uświadamiam sobie, że słusznie Palermo kojarzyło mi sie z Opera di Puppi czyli sycylijskim teatrem lalek …

Wracam na dworzec i siadam obok ludzi którzy nawet nie drgnęli od ostatniego momentu, kiedy ich widzialam.

Pociag jest bardzo duży, nie pierwszej młodości i trochę zaniedbany. Mimo to podróż jest przyjemna.

Maszyna całą drogę niemal zrównuje się z brzegiem morza Tyrrenskiego, a jeśli się od niego oddala to tylko po to by wjechać tunelem w brzuch jakiejs góry lub wzgórza.

 

Jadę do Barcellony Pozzo di Gotto. Nie mam pojecia co to za miasteczko. Nie ma go w przewodnikach, na stronach Internetowych. Nie lubię powszechnych szlaków turystycznych, wiec myślę ze to nawet dobrze, choć jestem świadoma, ze może tam być całe nic.

 

Barcellona Pozzo di Gotto nie wpisuje sie idealnie w wyobrażenia o małych włoskich miasteczkach, gdyby nie palmy, kamienista plaża i gdzieniegdzie marokańska architektura, można by pomyśleć, ze to miasto polskie. Niemniej taka sytuacja jest bardo korzystna. Jak wiadomo miasta nieturystyczne są dużo tańsze.

Zresztą “zwyczajność” tego miasteczka jest bardzo umowna i dotyczy raczej widoków niż samego życia. Jeszcze tego samego dnia wybieram sie do centrum miasta na plac przy bazylice św. Sebastiana. Siadam na ławce i niemal od razu  mam okazje obejrzeć procesję, która wyłania sie z jednej z uliczek i podąża wprost do bram bazyliki. Czerwono czarna procesja z krzyżem na czele.

Wystarczy bowiem wyjechać z centrum miasta by uderzyły nas przepiękne widoki. Bardzo blisko położone jest Tindari, miejsce z którym związane jest wiele legend, cudownych opowieści. Na szczycie wzgórza połyskuje złota kopula Sanktuarium Madonna di  Tindari, gdy już sie tam znajdziemy oprócz zwiedzania samego sanktuarium możemy udać sie na taras widokowy i podziwiać Archipelag Wysp Liparyjskich, a także zwiedzić muzeum i obejrzeć pozostałości starożytnego miasta Tindaris, jednego z ostatnich greckich kolonii na Sycylii.

 

Całkiem niedaleko położona Mesyna, stolica jednej z dziewięciu prowincji, na które dzieli sie Sycylia.

Na obrzeżach zaś samej Barcellony znajduje sie prywatne muzeum Jalari. Usłyszałam tylko “warto”, wiec pojechałam.

Spotkałam tam człowieka, który okazał sie być synem założyciela muzeum.

 

Żeby wiedzieć czym jest Parco Museo Jalari musimy cofnąć sie 30 lat wstecz i wyobrazić sobie młodego człowieka który mówi: “tu, w tych górach zbuduje park w którym umieszczę swoje rzeźby, pokażę jak było dawniej”. Początkowo nikt nie wierzy w możliwość realizacji tego projektu, a jego twórcę uważa sie za człowieka szalonego.

On jednak  sukcesywnie rok po roku kolekcjonuje, zwozi i wraz ze swoim bratem projektuje oraz buduje od podstaw cały park. Kiedy słyszę “od podstaw” nie mam jeszcze pojęcia ze w grę wchodzi nawet sadzenie roślin, drzew i projektowanie nieomal całego środowiska naturalnego.

Z czasem w pięknych budynkach będących architektonicznym połączeniem stylów Sycylijskich, Greckich, Rzymskich i Marokańskich.  zgromadzono tysiące przedmiotów. Dzięki temu zwiedzając park możemy zobaczyć jak niegdyś wyglądały i były wyposażone warsztaty rzemieślnicze.

Teraz Parco Museo Jalari jako jedno z prężnie rozwijających sie ośrodków kulturowych w regionie jest na listach przewodników jako miejsce warte obejrzenia. Oprócz możliwości zwiedzania parku na co dzień ,Co roku turyści z wielu krajów mogą wziąć udział w organizowanych tutaj szkoleniach, praktykach oraz corocznych imprezach i festiwalach takich jak ;Jalari in Corto festival filmów krótkometrażowych odbywający sie na zasadzie konkursu, EspressivaMente festival będący polaczeniem muzyki folkowej, kuglarstwa, performance słowem wszelkich form artystycznej ekspresji. Organizowane są też święta i uroczystości takie jak Święto pomarańczy czy śluby.

Dziki temu ze Museo Parco Jalari znajduje sie na wzgórzach możemy kosztując miejscowego przysmaku caffe Granita con Brioss korzystac z niepowtarzalnej okazji podziwiania przepięknie położonej prowincji Messina, wulkanów, wysp i morza Tyrrenskiego. Takie położenie geograficzne nie stanowi żadnej przeszkody w dotarciu na miejsce. Zastanawiam sie jak najłatwiej można tu dotrzeć. Okazuje sie, ze codziennie z Milazzo, portowego miasta Sycylii i będącego jednym z turystycznych punktów docelowych, odjeżdża autobus bezpośrednio do Muzeum.