JustPaste.it

Moje okruchy życia...

Każdy z nas ma lepsze i gorsze dni - ważne by się nie poddawać...

Każdy z nas ma lepsze i gorsze dni - ważne by się nie poddawać...

 

253769f5d77f1efbedd6315df5e49fc5.jpg

31 grudnia 2009

Odszedł A.M. Wierzyłam do końca,że wyjdzie ze szpitala. Nie udało się. Załamałam się. Straciłam wiarę w cokolwiek. Zniknęłam. "Mnie już nie ma,zostały tylko moje zdjęcia..." - mówiłam przyjaciołom... Byłam pusta - prócz fizycznego bólu serca,nie czułam nic...
Na pogrzebie byłam sama... Jego rodzina była zaskoczona - że jednak przyjechałam. Widziałam w ich oczach wzruszenie... Ale nie miałam prawa płakać - to oni nosili w sercu większy ból. Tak mi się wydawało...
...Na cmentarzu byłam twarda,starałam się nie okazywac emocji. Starałam się nie rzucać w oczy,stałam sobie cicho z boku. Oni mieli prawo cierpieć,ja nie,przecież byłam z nim tylko 3 lata. Oni - całe jego życie...
Byłam twarda - do czasu,gdy... Podtrzymywana przez dwoje wnuczków,podeszła do mnie jego Babcia. Wyciągnęła do mnie dłoń i powiedziała krótko:"Dziękuję"... Nie dałam już sobie rady. Łzy popłynęły jak groch,wtuliłam się w jej obie dłonie i powtarzałam tylko:"To ja dziękuję..." Płakałyśmy już obie...
...To z nią musiałam stoczyć największą bitwę o A.M. Żeby mi zaufała i pozwoliła z nim być. To przez nią strasznie płakałam,gdy za wszelką cenę usiłowała mi go wybić z głowy... Wszystko przez to - że był niepełnosprawny. To Jej bałam się najbardziej,kiedy po raz pierwszy jechałam do jego rodziny na święta...
...Ale to ona pierwsza zaufała mi w pełni. To ona kupiła nam złote obrączki,kiedy wykręcaliśmy się od decyzji o ślubie - "Nie stać nas na obrączki" ...To były żarty,ale ona Nam zaufała...
Kiedyś obiecaliśmy sobie z A.M.,że kiedy jedno z nas odejdzie,drugie na jego grobie zostawi jedną czerwoną różę. Spełniłam tą obietnicę. I dla świata - zniknęłam...
...Nadal starałam się zajmować amatorsko fotografią. Ale nie cieszyło mnie to już. Nie cieszyło mnie nic. Chciałam tylko pozamykać wszystkie swoje sprawy i zniknąć. Prosiłam go nie raz - zabierz mnie ze sobą!!!
Prawie mi się udało... Pozamykałam wszystko. "To dobrze - kończysz stare sprawy - by zacząć nowe życie" - powiedziała mi Przyjaciółka. Och,jak ja jej w tej chwili nienawidziłam!
Teraz wiem,że miała rację.
Moje zdjęcia - to jedyne,co jeszcze trzymało mnie przy życiu - choć nie sprawiało mi już radości. Ale przynajmniej cieszyło innych:)
Aż w końcu coś się zmieniło. Przypadkowo znalazłam galerię na jednym z portali w necie. Była darmowa - więc wrzuciłam tam swoje stare zdjęcia. Byłam ciekawa opinii innych ludzi - czekałam na krytykę,poradę,jakąkolwiek opinię - jak widzą je Ci,którzy mnie nie znają?...
...Potem zaczęłam szukać ludzi o podobnych zainteresowaniach... I trafiłam na kogoś,kto miał na imię - M.
To ja pierwsza do niego napisałam. Dla żartu? Nie wiem. On szukał swojej drugiej połówki,a ja - nie chciałam w swoim życiu już nikogo...
...Dużo rozmawialiśmy przez internet - pisaliśmy... Potem przeszliśmy do Przyjaźni... W końcu doszło do spotkania. Wcześniej - bardzo baliśmy się, że "w realu" nie będziemy mieli sobie nic do powiedzenia. Niepotrzebnie! Buzie nam się nie zamykały - choć właśnie tego dnia,po raz pierwszy usłyszeliśmy siebie przez telefon.

Żadne z nas nie pamięta, kiedy nastąpił pierwszy dotyk dłoni...
...M.tylko ciągle później powtarzał przez telefon,że chce w końcu zobaczyć moje oczy - nie ich kolor - ale co w nich ukrywam,jaka jestem...

...Drugie spotkanie - to pierwszy świadomy dotyk i pierwsze świadome spojrzenie...Chyba wtedy obydwoje wpadliśmy po uszy. Zupełnie. Już wiedzieliśmy. Spotkały sie dwie połówki...

b5dcd88ff28af0f8385553f6c23bf3e7.jpg


26 maja 2010 - dzień Matki.


Dwie cudowne wiadomości i dwie koszmarne.
...Zmarła moja Mama.Jechała z kocykiem do narodzonego dzień wcześniej wnuczka. Z emocji nie wytrzymało serduszko.
Prawie oszalałam. Nie wierzyłam. Chciałam ją zobaczyć na własne oczy. Nie ufałam nikomu.



5 czerwca 2010 - poniedziałek.


Zwykły dzień. Odwiozłam z szefem towar,wróciliśmy do pracy,zawiózł żonę do domu... Dostaję znów telefon. Od jego córki - "Tata jest w ciężkim stanie w szpitalu". Znów niepewność.Ale jestem twarda - wiem,że z tego wyjdzie,nie może odejść kolejny cudowny,dobry człowiek!!!
Walczył. Do końca. Ale jego schorowany organizm już nie miał sił.
Odszedł 9 czerwca  2010 roku... Znów w to nie wierzyłam...

Odeszło w tym roku dwoje Kochanych przeze mnie,cudownych,dobrych ludzi... Byłam na obu pogrzebach - zostali zasypani kwiatami... Ludzi trudno było policzyć...

M.cały czas przy mnie jest. Wspiera mnie on i jego kochana rodzina.
W trudnych chwilach - obcy ludzie pokazali mi - na kogo mogę liczyć:) i jak bardzo kochali moją Mamę ludzie dookoła:) Musiała odejść - żebym mogła się dowiedzieć,jak bardzo była kochanym człowiekiem. I jak bardzo kochała swoje dzieci:) I że choć nie zdążyłam powiedzieć jej,że już nie jestem sama - Ona wiedziała:)

 


Dziś jest 6 lipca...


Wczoraj mi się śniła. Tak bardzo chciałam ją jeszcze raz zobaczyć - ją i szefa. Chciałam ich zapamiętać jako żywych,a nie pamiętać tylko te dwie tragiczne wiadomości... Przyśnili mi się obydwoje...
Wreszcie - choc tylko we śnie - weszłam do domu i Ją zobaczyłam. I wreszcie mogłam powiedzieć te dwa głupie słowa - "cześć Mamusiu!" ...Uśmiechnęła się z całego serca! JEST szczęsliwa! Czekałam na nią półtora miesiąca... I przyszła do mnie... Teraz już na nią nie czekam  - już wiem, że Ona odeszła,a w moim serduszku jest spokój wewnętrzny...

Potem zobaczyłam mojego szefa... Opowiadał mi coś. Nie wiedziałam,co mówił - po prostu tak bardzo się cieszyłam że go widzę!... A on to wiedział. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął:)

Teraz już jestem spokojniejsza. Może tu - na ziemi - jest ciężko tym, którzy pozostali, ale za to w niebie - przybyły dwa Anioły:)

Czasem trudno pogodzić się ze stratą kogoś bliskiego. Czasem to ból nie do wytrzymania. Ja to znam zbyt dobrze. Ale jeszcze lepiej wiem jedno:
Zamiast myśleć o śmierci bliskiej osoby - starajmy się wykorzystać maksymalnie czas,który nam pozostał. Mamy tylko jedno życie:) Starajmy się w nim zrobić tyle dobrego ile nam się tylko uda! Byśmy niczego nie żałowali:)

 

e670607a96f8fafda5636d0c68791ad3.jpg

" Żyj każdym dniem, jakby miał być ostatnim"
"Śpieszmy się kochać ludzi - tak szybko odchodzą" - ks.Jan Twardowski
"Uśmiechaj się do losu,a kiedys on uśmiechnie się do Ciebie"
...

Żyję.Kocham.Uśmiecham się:)...I nie tracę nadziei!
Wam też tego życzę!:)