JustPaste.it

Jestem wielkim odkrywcą!

Szczęście znajduje się w wygódce. Wielkie, niezaprzeczalne szczęście! Ale ten tylko może je znalźć, kto znalazł tam i przeżył wielkie i niezaprzeczalne nieszczęście.

Szczęście znajduje się w wygódce. Wielkie, niezaprzeczalne szczęście! Ale ten tylko może je znalźć, kto znalazł tam i przeżył wielkie i niezaprzeczalne nieszczęście.

 

Każdy z nas ma z tyłu, między głową a zupełnie czymś innym, podzielony na segmenty, słup. A ważny on jest. Oj ważny!
Przez całe życie pozostawałem w błędnym przeświadczeniu, że do chodzenia służą nogi i buty, a do siedzenia służy d(..) i krzesło. I żyłem w błędzie. Wielkim. Teraz już wiem, że i do chodzenia, i do siedzenia służy ten cholerny słup. Kręgosłup.  Tyle, że kiedy żyłem w błędzie to chodziłem, a teraz, kiedy żyję “w prawdzie” to nie chodzę. A jesli uznać, że ruch jest cechą życia, a ja się ruszam, powiedzmy nienachalnie, to żyję czy nie? 

Ciekawe jest także i to, że przyczyną takich tam rozważań i przemyśleń, na które mam teraz zdecydowanie za dużo czasu, jest masa mojej istoty w zderzeniu z masą Matki Ziemi, za sprawą wszechobecnej grawitacji. Zależności między tymi czynnikami są oparte na oczywistej niesprawiedliwości. Ale czymże jest sprawiedliwość?  Jeszcze nie wiem...

Grawitacja bywa brutalna. To ona wzięła i rzuciła “mię” na glebę. Skutkiem czego gleba ani drgnęła. Całkiem odwrotnie było ze mną. No może nie całkiem. Bo ja też ani drgnąłem. Skutkiem deformacji słupa.

Od kilku tygodni oglądam świat z innej perspektywy. Pozycję wertykalną zastąpiłem  horyzontalną. I przyznać muszę, że czasem białogłowy ucieszny prospekt mi dają... Oglądam je bowiem z wysokości, a raczej z niskości, mego łoża boleści. Choć nic mnie nie boli. 

Dowiedziałem się także, że ruszanie rękami też jest zależne od słupa. Teraz jest dość fajnie bo jedna ręka robi to co chcę, ale druga wręcz odwrotnie. Bywa śmiesznie. Bardzo. Niestety muszę słuchać lekarzy. Nie mam wyboru. Tekst ten powstaje w ramach terapii. Stukanie w klawiaturę podobno ma pomagać. Ze szczególnym naciskiem na “podobno”. Dotarcie do tego miejsca zajęło mi trzy dni...

Uczone “dochtory” mówią, że za osiemnaście tygodni poczuję poprawę. Znaczy poczuję, że czuję. A cóż to jest osiemnaście tygodni? Betka... Niestety od poczucia czucia do chodzenia minie jeszcze sporo czasu. Podobno. 

Jednak zdecydowanie najweselej jest kiedy natura wzywa... Ale w tym czasie i w tym miejscu odkryłem jedną z największych tajemnic.  

Kochani! Odkryłem czym jest szczęście!  Nie szukajcie szczęścia w miłości, w pieniądzach, w pozycji, w mądrości. Nie szukajcie go w uczonych rozprawach. Szczęście bowiem znajduje się w wygódce. Wielkie, niezaprzeczalne szczęście! Ale ten tylko może je znalźć, kto znalazł tam i przeżył wielkie i niezaprzeczalne nieszczęście.

To odkrycie uważam za  największy sukces mojego żywota. I nic i nikt nie przekona mnie, że jest inaczej! Tak. NIKT i NIC!
Podzielenie się z Wami tą wiedzą zajęło mi cztery  dni. Uważam jednak, że warto było! Bo chcę byście byli szczęśliwi. 

Jak coś jeszcze odkryję, dam znać...

W ramach terapii.