Zakochanie i klapa. Singlowa-nie na krawędzi szaleństwa. Taki luźny można rzec felieton
Pozwolę sobie na trochę luzu, bo jestem pod wpływem nowych zdarzeń i pojawiło się kilka refleksji, które wymagają wręcz uzewnętrznienia.
A więc związki...
Tak, temat rzeka. milion naukowych i popularno naukowych opracowań na ten temat.
Więc czemu ciągle jestem w nich tak zielona? Jak budować dobry, zdrowy związek? Z kim go budować i skąd od razu wiedzieć, że to jest ta osoba odpowiednia, z którą nie będzie wiecznego konfliktu? Na te pytania odpowiedzi nie zna nikt.
Zakochanie i świetne wybory.
Jako psycholog tak, wiem. Zakochanie jest to etap występujący na początku, swoista fascynacja drugą osobą. Jako nie-psycholog dodam, że hormony szaleją i nie dają nam spać. Chuligan i recydywista staje się wówczas wrażliwym, dobrym mężczyzną, po przejściach. Leń i malkontent wydaje się zaś tajemniczym i pociągającym typem, którym trzeba się zaopiekować, co wzbudza zachwyt kobiet. Logiczne myślenie odchodzi w niepamięć, zdrowa ocena sytuacji także. I co z tego, że człowiek ten nie ma żadnych ambicji, pracy ani nawet zainteresowań, gdy stojąc przy nim takie przechodzą Cie dreszcze. I w odstawkę idą wszyscy porządni faceci, którzy mają coś kobiecie do zaoferowania.
Hormony, seksualny pociąg i jakieś bliżej niezidentyfikowane przyciaganie i "iskrzenie" powoduje, iż osoba taka staje się naszym największym powiernikiem i z tą osobą wiążemy swą przyszłość, a od tego czy napisze czy nie napisze zależy nastrój na cały tydzień.
Abstynencja i efekty uboczne
I tak głupio się człowiek miota i miota, gdy - jekżeby inaczej- okazuje się, że to zwykły drań i że ma więcej wad, niż zalet i że wogóle "co ja myślałam??" I tak pierwszy, drugi, trzeci, aż w koncu nachodzi refleksja- po co tu się tak miotać i szaleć, może by tak odpocząć. I by się zaraz nie wypalić doszłam właśnie do takiego momentu. Nazwę to sobie abstynencją, a temu jak wiadomo towarzyszą symptomy odstawienne.
A wśród nich cynizm i wyjątkowy krytycyzm w stosunku do potencjalnych narzeczonych itp itd itp
I wśród symptomów odstawiennych zdecydowanie można wymienić tę właśnie nową życiową filozofię, która neguje jakikolwiek sens zawierania związków z mężczyzną, tudzież kobitą, et cetera. I tak, jak zawsze są symptomy łagodne w miarę, jak wyżej wymienione, zwykłe efekty uboczne, jak i objawy ostre, stany zapalne- to jest niespełnienie niektórych potrzeb, które, o ironio! spełniane są właśnie w zdrowym, dobrym związku.
A i poza tym fazy tak zwane.
1. Faza błogiego spokoju, wyciszenia i zadowolenia ze stanu obecnego
2. Faza napięcia związanego z brakiem odpowiedzi na kluczowe pytanie "być z kimś, czy nie być"
3. Faza poprawiania sobie samopoczucia i potwierdzania kobiecości poprzez niezobowiazujący flirt
4. Ostry stan zapalny związany z nagłą koniecznością usidlenia faceta, trochę dla sportu, trochę dla sprawdzenia swoich kompetencji.
5. ...A potem oczywiście znów błoga faza spokoju i zadowolenia z siebie, którą oczywiście poprzedza delikatne lub nie, odstawienie amanta na bok.
I czy kobiety nie są okrutne? Pewnie, że są. Najgorszy jest brak zdecydowania,a w tym jesteśmy mistrzyniami. I pojawiają się ofiray naszych wahań. Na szczęście większosć mężczyzn przyzwyczajona do naszej natury, zbyt długo nie cierpi i rusza w drogę.
I tak wygląda singlowanie większości ludzi, których znam.Nie jest to raczej singlowanie zrównoważone i z wyboru. To raczej wybory osób, które w tej kwestii jeszcze nie przekonały się, co będzie dla nich odpowiednie i nie bardzo same wiedzą czy są gotowe podjąć decyzje ostateczne.
To zdecydowanie domena ludzi młodych. Wiele z nich ponadto obwieszcza wszem i wobec, że póki są młodzi będą korzystać maksymalnie z faktu braku konieczności bycia poważnym i ustatkowanym. I tak próbują tu i tam, ale wszystkie "singlowe" ich działania jednoznacznie wskazują, że drugiej połówki one poszukują i potrzebują, tylko odpowiedniej jeszcze nie znalazły. Trochę ciężko się do tego faktu przyznać, że taki to się jeszcze nie pojawił i że w związkach to zbyt dobry/dobra nie jestem, więc sie mówi, że mi to niepotrzebne, że singlem być chcę i fruuu pakujemy się w kolejny romans.
Bo głośić można wiele ciekawych teorii, ale prawda jest zawsze taka, że szukamy miłości i bliskości, szczerej, dobrej i prawdziwej i wszyscy do niej dążymy, jakkolwiek bardzo okrężnymi ścieżkami.
Uniknąć bym wolała psychologicznych interpretacji tych zachowań, bo jako młody jeszcze człowiek i po prostu kobieta, chcę myśleć, że to prawo jest młodości i jeszcze niezupełnej dojrzałości osobowej.
I że to w sumie jedyny taki wyjątkowy czas kiedy można posprawdzać różne warianty i możliwości jakie daje nam społeczeństwo kochane.
I tak miło jest sobie pofruwac kilka lat, pobawić się, poznając jednocześnie swoje wady i zalety w relacjach z innymi, swoje potrzeby i zaburzenia;) Tylko jedna przeraża mnie myśl, że któregoś dnia znów piorun mnie strzeli i weźmie w cholerę wszystkie moje plany, cele i ideały, i obezwładni mnie jakieś zakochanie, a logiczne moje myślenie zrezygnuje z dobijania się do świadomości. Mam tylko nadzieję, że trafi na kogoś z kim albo szybko przejdzie albo przejść nie będzie musiało, bo człowiek to będzie kompatybilny do mojej zwichrowanej osobowości i zbyt dużo problemów nie stwarzający;)