JustPaste.it

Rynsztok

5630316dbd1de05f05d700ab124ff8f8.jpg

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Polacy, w demokratycznych wyborach, wybrali sobie Prezydenta. Pierwszego Obywatela Rzeczpospolitej. Głowę Państwa. Demokracja zaś to ma do siebie, że decyduje większość. I niezależnie od poglądów czy sympatii politycznych, wybór został dokonany.

Jeśli zaś chcemy, jako naród, żyć w demokracji, to musimy szanować jej reguły. 

Albo żyć w stanie paranoiczno-schizoidalnym.

Albo zmienić  ustrój.

Albo strzelić sobie w łeb. 

Każdy Prezydent Rzeczpospolitej reprezentuje Naród. Niezależnie od tego, czy się to komuś podoba, czy nie. I niezależnie od tego, czy się komuś ten konkretny Prezydent podoba, czy nie. Każdy z nich bowiem, ma bardzo silny, i w Europie wcale nie powszechny, mandat wynikający z wyboru bezpośredniego. 

Jaruzelski (nie był wybrany w wyborach powszechnych i bezpośrednich), Wałęsa, Kwaśniewski, Kaczyński, Komorowski. Każdemu z nich, choć wszyscy są z różnych bajek, należny jest szacunek. Co nie oznacza zakazu krytyki. Ale oznacza zakaz  wyszydzania, poniżania, zniesławiania. I tego zakazu winniśmy, jako naród, strzec jak źrenicy oka. Nawet wbrew sobie. Bo wolność to przede wszystkim odpowiedzialność.

Są granice, których nie wolno przekraczać nigdy i nikomu. Są słowa, zachowania, gesty nie podlegające abolicji i nie znajdujące ani uzasadnienia, ani usprawiedliwienia. Słowa, gesty, zachowania dyskwalifikujące. Wykluczające z życia publicznego ich autorów. Skazujące takiego "polityka" na anatemę. I to nie ze względu na niego, tylko na nas. 

Jeśli będziemy pozwalać na stosowanie, w życiu publicznym, metod walki politycznej opartych na pomówieniach, szyderstwach, kłamstwach, insynuacjach, to nie tylko znajdziemy się na równi pochyłej prowadzącej do moralnego szamba, ale damy dowód, że jesteśmy narodem szumowin.

Szumowin, które mają krew na rękach.