JustPaste.it

PRL bez uprzedzeń

Historia Polski Ludowej widziana inaczej...

Historia Polski Ludowej widziana inaczej...

 

Chcemy spojrzeć na PRL bez uprzedzeń, z punktu widzenia wartości i przy pomocy teorii i narzędzi współczesnej lewicy. Pisząc o PRL-u mamy na myśli nie tylko tamtejsze państwo, nie chcemy pisać kolejnej historii politycznej. Podjęliśmy próbę pokazanie przemian zachodzących w tym okresie w społeczeństwie, w kulturze czy w gospodarce. Chcemy również pokazać PRL z punktu widzenia grup do tej pory w niewielkim stopniu dostrzeganych w polskiej historii, takich jak mniejszości seksualne czy kobiety. - piszą Piotr Szumlewicz i Jakub Majmurek we wstępie do książki "PRL bez uprzedzeń", której są redaktorami.

Postanowili oni wraz ze współautorami spojrzeć na historię PRL inaczej, niż każe prawicowa publicystyka historyczna. Ta książka jest szansą na to, że wiele kłamstw i czarnych dziur zostanie odkłamanych i pozwoli na rzeczywistą ocenę tamtego okresu, bynajmniej niewolnego od błędów, ale też niepozbawionego pozytywnych przemian.
Aby uzmysłowić sobie trudności, jakie napotkał projekt budowy Polski Ludowej, należy cofnąć się do czasów wychwalanej dziś przez prawicę II RP. Rozdział "Między II i III RP. Gospodarka Polski Ludowej" przynosi ciekawe spostrzeżenia odnośnie mitu zacofania PRL. Autorzy - Grzegorz Konat i Tomasz Ciborowski - rzucają nowe spojrzenia nie tylko na opóźnienie cywilizacyjne międzywojennej Polski, ale także na sukces gospodarczy PRL-u, który mimo zniszczeń II wojny światowej i niechlubnej tradycji II RP potrafił przybliżyć Polskę do cywilizacyjnego sukcesu, na miarę możliwości i czasu, w jakim przyszło to zadanie realizować.

Gospodarka II RP wyglądała katastrofalnie. Składały się na nią scheda po ponad wiekowej niewoli oraz zniszczeniach I wojny światowej, nieudane reformy i błędy w polityce społecznej. Analfabetyzm wynosił wówczas wśród osób powyżej 10 roku życia 23%, w tym w miastach 12,2% a na wsi 27,6%. Na niemal 35 milionów obywateli RP (tuż przed wybuchem wojny) wyższe wykształcenie posiadało tylko 80 tysięcy osób i tylko kilka tysięcy miało jakiekolwiek wykształcenie zawodowe. W miastach tylko 13% budynków posiadało kanalizację, 16% - wodociąg, 8% - instalację gazową, a aż 56% nie miało żadnej, 38% budynków posiadało instalacje elektryczne. Dzienna dawka kalorii w rodzinach chłopskich i robotniczych wynosiła średnio zaledwie 1160 kcal (norma dla osób wykonujących pracę biurową to 2300 kcal, a pracowników fizycznych 4000 kcal).

Z kolei Piotr Szumlewicz stawia ciekawą diagnozę odnośnie polityki społecznej Polski Ludowej. Mimo społecznej polityki prowadzonej przez władzę, widać było jej przywiązanie do tradycyjnych wartości moralnych. Ale po kolei. Kobietom zaoferowano opiekę państwa na nieporównywalnym dotąd poziomie. Żłobki, przedszkola przy zakładach pracy, które od początku PRL były dostępne dla wszystkich za darmo, szkolnictwo wyższe również dostępne było na koszt państwa. Jednak istniała druga strona medalu. W konsekwencji wprowadzono chadecki model polityki społecznej, w którym zatrudnieni na rynku pracy mężczyźni mają zdecydowanie wyższe świadczenia od zatrudnionych w domu kobiet. Jeśli prześwietlimy np. tych, którzy stali wówczas na czele partii, okazałoby się, że taki Władysław Gomułka w sprawach światopoglądowych - dotyczących np. rozwodów czy praw mniejszości seksualnych - szybciej znalazłby wspólny język z księdzem proboszczem aniżeli ze swoim socjalistycznym kolegą z zachodu.

Jeden z najciekawszych wątków, jakie pojawiają się w dyskusjach na temat historii PRL-u to relacja państwo-Kościół. Tekst Mariusza Agnosiewicza daje jasną i klarowną odpowiedź tym, którzy widzieli w ówczesnym Kościele katolickim jedynie poszkodowanego i uciśnionego "obrońcę ludu". Nowe władze pragnęły legitymizacji od niekwestionowanego lidera sumienia, jakim był Kościół. Szły więc na daleko początkowo idące kompromisy. I tak tuż po zakończeniu II wojny światowej mogliśmy obserwować ubeków służących do mszy, najwyższych dygnitarzy partyjnych na świętach kościelnych, które uzyskały prawa święta państwowego. Tylko w pierwszych powojennych latach wybudowano 29 Kościołów i odbudowano 699. Mnożyły się czasopisma katolickie z "Rycerzem Niepokalanej" na czele. Ważną kwestią w dyskusji publicznej, jaką dziś przywołują co ruch prawicowi publicyści to sprawa rzekomego zerwania konkordatu przez PRL. Rzekomego, gdyż - jak wyjaśnia Agnosiewicz - to nie Polska Ludowa wypowiedziała Konkordat, to Stolica Apostolska - przez swoje decyzje podjęte podczas II wojny światowej - naruszyła rażąco konkordat opowiadając się przeciw polskim interesom narodowym (np. powierzenie za pośrednictwem nuncjusza w Berlinie administracji diecezji chełmińskiej biskupowi gdańskiemu, Niemcowi Karolowi Marii Spletowi było ewidentnym naruszeniem konkordatu, co jest tylko jednym z przykładów). Początkowo władze zgadzały się na religię w szkołach, a jeśli już dochodziło do zmiany zdania, to nigdy nie odbywało się to bez omówienia tych spraw z Episkopatem. I tak w 1950 roku Rząd i Episkopat porozumiały się w sprawie zerwania z obowiązkowymi lekcjami religii w szkołach. Jak wiemy ostatecznie z religią pożegnano się w roku szkolnym 1961/1962, jednak władze nie zakazały nauczania religii poza placówkami publicznymi. Nauka religii odbywała się więc w "punktach katechetycznych", które z biegiem lat zyskały akceptację władz kościelnych, a ich liczba systematycznie rosła, i tak w 1961 roku było ich zaledwie ok. 15 tys to już w 1989 roku ok. 22 tys. W latach 1975-1990 wybudowano ponad 1500 nowych kościołów, a w samach tylko latach 80-tych wydano ok. 1500 pozwoleń na budowę kościołów i kaplic. Rzeczywiście, jak na państwo opresyjne, zadziwiająca tendencja. Mówiąc słowami Agnosiewicza, Nader wątpliwe, czy mógł z naszym ateistycznym państwem konkurować w budowie kościołów jakikolwiek inny kraj europejski, choćby i o najbardziej "przyjaznej neutralności".

Sprawy takie jak aborcja czy szeroko pojmowane prawa kobiet w historii PRL-u, nie znajdowały dotąd szerszego omówienia. Teksty Małgorzaty Maciejewskiej oraz Marty Trawińskiej dużo mówią nam o problemach społecznych kobiet i o ruchu feministycznym w PRL-u. Jak te wszystkie kwestie wyglądały przed wojną, wiemy chociażby z "Piekła kobiet" Tadeusza Żeleńskiego-Boya, co przypomina Maciejewska. Za aborcję  Komisja  Kodyfikacyjna przewidywała karę 5 lat pozbawienia wolności zarówno dla osoby, która przeprowadzała zabieg, jak i dla kobiety, która się mu poddawała. Po wojnie model ten uległ jednak kosmetycznym zmianom. Wiemy, że władze Polski Ludowej w 1956 roku uchwaliły ustawę o dopuszczalności przerywania ciąży, ale nie byłoby tej ustawy, gdyby nie zaangażowanie kobiet i ich walka o własne interesy. To dzięki działalności organizacji Ligi Kobiet i postaci Marii Jaszczuk środowiska kobiece mogły czuć się reprezentowane, a ich sytuacja uległa poprawie. Niestety, Starania kobiet o pozwolenie na poddanie się aborcji trwały tak długo, że wykonanie zabiegu przestało być możliwe z powodu zaawansowanego stanu ciąży (czyli powyżej 14 tygodnia) - pisze Maciejewska i dodaje: Zatem po liberalizacji prawa kobieta nadal musiała prosić o zgodę swojego zarządcy, czyli państwa, na usunięcie ciąży. Jednak już trzy lata po wejściu w życie ustawy, tj. w roku 1959 roku, aborcja była możliwa już bez jakichkolwiek pozwoleń. Niestety jednocześnie państwo nie prowadziło działalności mającej na celu poprawę wiedzy kobiet na temat swojej płodności, nadal nie funkcjonowała edukacja seksualna - wprowadzona dopiero w 1981 roku pod nazwą "przysposobienie do życia w rodzinie". Seksualność więc nadal była dla władz tematem tabu.

Pozytywnym sygnałem było powołanie po wojnie do życia Towarzystwa Świadomego Macierzyństwa, które miało być kontynuacją przedwojennej Poradni Świadomego Macierzyństwa. W tej placówce edukowano seksualnie zarówno mężczyzn jak i kobiety, propagowano stosowanie środków antykoncepcyjnych, również na wsi. Nazwa TŚM zmieniała się jednak z biegiem lat, co obrazuje sytuację kobiet w Polsce. I tak w roku 1979 zmieniła się już na Towarzystwo Rozwoju Rodziny. Rodzina była dla władz PRL-u wciąż jedynym polem realizacji seksualności kobiet. Zarządcą kobiecej cielesności pozostawało państwo i mąż.

Marta Trawińska zwraca uwagę na ocenę PRL-u przez współczesne polskie feministki. Mimo różnic, dominuje krytyczna ocena poprzedniego ustroju. Charakterystyczne są słowa Sławomiry Walczewskiej, która twierdzi, że działalność chociażby Ligi Kobiet nie przysłużyła się dobrze środowiskom kobiecym. Jak pisała, efektem 45-letniego okresu jej istnienia, widocznym do dziś, jest bierność polityczna kobiet, ich niezdolność do organizowania się i do obrony swych interesów grupowych.

Największym jednak tematem tabu w całej działalności PRL-u był homoseksualizm. Władze ciągle udawały, że homoseksualistów po prostu nie ma albo zaliczały ich do osób chorych i zabłąkanych. Pisze o tym Błażej Warkocki, który przypomina o niechlubnej akcji "Hiacynt", którą dowodził gen. Kiszczak, a której efektem było zakładanie teczek personalnych gejom, które później miałyby być wykorzystywane w celach oszczerczych i propagandowych. Akcja była przeprowadzona na masową skalę, o czym świadczy fakt, że zarejestrowano ok. 11 tysięcy akt osobowych. Powodem, dla którego władze zdecydowały się na tę represyjną działalność było rzekome przeciwdziałanie rozwojowi epidemii AIDS na terenie Polski, kontrola "wysoce kryminogennego" środowiska oraz walka z prostytucją. W dyskursie publiczny temat osób homoseksualnych był w najlepszym razie spychany i pomijany, a w najgorszym prowadzone były akcje represyjne, pisane były oszczercze artykuły i komentarze, podobne do tych, które dziś bliskie są ideałom endeckiemu wyobrażeniu "normalności".

Książka pod redakcją naukową Jakuba Majmurka i Piotra Szumlewicza jest doskonałą odtrutką na IPN-owską wizję historii. Dwaj młodzi publicyści zwracają uwagę na mity, jakimi obrosła historia Polski Ludowej - takie jak rzekomy antyklerykalny charakter państwa czy brak dostępu do kultury, gdyż mimo żelaznej kurtyny, polska kultura odnotowała wielki skok. Teksty zawarte w książce dają też odpowiedź na fundamentalne pytanie odnośnie PRL-u: dlaczego mimo upływu już przeszło dwudziestu lat przemian ustrojowych, Polacy wciąż okres Polski Ludowej oceniają wysoko? Być może kapitalistyczna propaganda nie zdołała jeszcze wymusić tak negatywnego stosunku do PRL-u, jaki przyświecał twórcom terapii szokowej, którzy dziś z takim obrzydzeniem odnoszą się do zdobyczy socjalnych poprzedniego ustroju. Aby lewica mogła z podniesioną głową spojrzeć w przyszłość, musi jasno odnieść się do historii PRL, nie udawać, że nie miała z tym nic wspólnego, jednocześnie podchodząc z dystansem do autorytarnego państwa, bez zbędnego zacietrzewienia w prawicowym wydaniu. Lektura obowiązkowa dla tych, którzy chcą poznać prawdziwe oblicze Polski Ludowej. I choć książka nie jest "akademią ku czci", pozwala na lepsze uzmysłowienia sobie, czym był poprzedni ustrój. Pozwala też na dokonanie swoistego bilansu PRL-u na tle "dorobku" III RP.

"PRL bez uprzedzeń" pod redakcją Jakuba Majmurka i Piotra Szumlewicza. Wydawnictwo Książka i Prasa, Warszawa 2010,s. 217

 

a50b2c00d8fd7339ca9150a6c5035940.jpg