Dotknąłem nieznanego.
Niestety, na tej Ziemi, żeby żyć trzeba pracować. “Kto nie pracuje niech też i nie je” mówi, i słusznie, Biblia. No, ale jak można pracować, praktycznie nie chodząc?
Dochtory napisały:”Niezdolny do pracy”. I bardzo mnie one wkurzyły. Bo nie znoszę dochtorów i szpitali. Tak już mam. I przyznaję się, że słucham onych, na tyle, na ile muszę. A troszeczkę, niestety, muszę. No,”nie chcem ale muszem”-cytując klasyka. Sytuacja, dla mnie, okropna.
Kiedy już zacząłem myśleć, to zdałem sobie sprawę, że myślę. No i tak myśląc i myśląc-wymyśliłem! Wymyśliłem, że żeby pracować nie trzeba koniecznie chodzić, trzeba myśleć. Imponujące! Matko! Jakie to odkrywcze...
A do owego myślenia i myślenia zmusiła mnie moja osobista małżonka. Ona nawet nie wie, że mnie zmusiła. A jednak to prawda. Bo oprócz tego, że nie lubię znachorów, nie lubię też jak baba zarabia na chłopa. I z tej przyczyny nie będę Romem. Choć czasem może chciałbym być Arabem... Ale to z zupełnie innych przyczyn... Zdecydowanie za dużo myślę...
I tak myśląc i myśląc-wymyśliłem, że do pracy potrzebny jest mi mózg i komputer. Tym bardziej, że już trafiam ( dość często ) w klawisze. A nawet mogę siadać ( nieczęsto).
I teraz dopiero się zaczęło. Mając wpojone w kraju nawyki przeżywałem katusze. Nie mogłem w nocy spać. Bo myślałem o udręce, którą będę musiał przejść by wystartować. Oczami wyobraźni widziałem stosy papierów, zezwoleń, zgód, pozwoleń. I te nieapetyczne biurwy, zmęczone własnym istnieniem. I bieganie po urzędach, i uniżone prośby, i fałszywe uśmiechy, i... Szkoda słów.
Wykazując, sam przed sobą, moje męstwo, zdecydowałem: Dość myślenia. Trza działać! Ruszże wreszcie dupsko z wyra! Poganiałem się okrutnie wykazując, co najmniej, masochizm. I jak już sam siebie psychicznie zmasakrowałem, zmaltretowałem i zdołowałem-ruszyłem do fazy realizacji.
I doświadczyłem nieznanego!
Bo okazało się, że jestem głupszy od mojego kapcia z lewej nogi. A świadomość własnej głupoty bywa bolesna! I bardzo bolesna jest świadomość, jak przemożną siłę stanowi siła myślowych i mentalnych nawyków. I jest bardzo bolesną konstatacja, że te nawyki i schematy wryły się w mój czerep, tak samo jak wryły się w czerepy milionów Polaków mieszkających współcześnie między Wisłą i Odrą. Bo rzeczywistość w jakiej żyjemy zmienia nas w stopniu daleko większym, niż jednostka może zmienić ową rzeczywistość. Jesteśmy ukształtowani przez świat, który nas otacza. I nie mamy świadomości tego faktu. A wynikają z tego znaczące kosekwencje. Niestety.
Założenie tzw. działalności gospodarczej, wraz z nabyciem jej numeru, wszelkich rejestracji i tym podobnych dupereli, zajęło mi 13 minut, (słownie: trzynaście minut). O 14.30 byłem pracownikiem najemnym, a o 14.43 byłem ( hi, hi), biznesmenem.Konto biznesowe w banku założyłem przez telefon. Przez trzy miesiące nie płacę nikomu ani pensa. Nie potrzebuję żadnych zezwoleń.
No i myślałem, że zwariowałem.
Do dziś odczuwam poważny dyskomfort emocjonalny zastanawiając się czy to jest aby możliwe i czy napewno dopełniłem wszelkich formalności?
Wychodzi na to, że tak! Że jest to możliwe. Więcej. W tym kraju jest to zwyczajnie normalne. NORMALNE!
I znów, psia mać, jest mi smutno. I krew mi się burzy i trafia mnie jasny szlag. Bo nie mogę już słuchać gdy mówią o “jednym okienku”, o ułatwieniach i życzliwości państwa dla ludzi, którzy nie chcą żyć na koszt innych. Chcą i potrafią żyć jak ludzie i po ludzku. Ale nie mogą odbić się od dna bo: “Żyć im przyszło w kraju nad Wisłą”.
W kraju, gdzie władza robi ludowi dobrze.