JustPaste.it

Empatometr

Posiadanie empatii, zdolność odczuwanie ludzkich emocji i niesienie im pomocy, jest ok, pod warunkiem, że potrafimy zachować równowagę - odpowiednią temperaturę...

Posiadanie empatii, zdolność odczuwanie ludzkich emocji i niesienie im pomocy, jest ok, pod warunkiem, że potrafimy zachować równowagę - odpowiednią temperaturę...

 

Przypomniała mi się pewna scenka jeszcze z czasów wczesnego dzieciństwa. Zabawne co czasem potrafi przyjść do głowy :-). Jeszcze bardziej zabawne jest to, co ludzie faktycznie zapamiętują. Nie pamiętam tak dokładnie moich 10tych urodzin, co tej chwili, gdy miałam 5, a moja siostra 3 latka i obie siedziałyśmy w salce przedszkolnej. Było wcześnie, więc zajęcia jeszcze się nie rozpoczęły. W salce siedziała „mieszanka” tych dzieci, których rodzice musieli jechać na wczesną godzinę do pracy. Także siedziałam „póki co” w jednej salce z młodszą siostrą.

Siedzimy sobie po turecku na dywaniku i wpatrujemy się obie w wiszący na ścianie, tuż przed naszymi oczyma, obraz. Nie pamiętam dokładnie co przedstawiał. Wiem, że wpatrywałyśmy się w niego mechanicznie, by nie myśleć – by nie tęsknic.

Miałyśmy siebie. W tle ktoś śpiewał piosenkę „Jestem sobie przedszkolaczek, nie grymaszę i nie płaczę...” , co chyba tylko przypomniało nam o tęsknocie. Nie wiem kto zaczął – czy siostra czy ja. W każdym razie potem to był już tylko łańcuch typu akcja – reakcja. Powiedzmy, że zaczęłam ja.

Najpierw ukradkiem, żeby nikt nie zauważył. Krokodyle łzy leciały mi po polikach, a ja wpatrywałam się w obraz, jak gdyby nigdy nic. Nagle siostra pyta: ”Czemu płaczesz?” Niestety nie byłam w stanie odpowiedzieć, bo zajęta byłam szlochaniem. Słyszę jak siostra powtarza cicho: „Nie płacz, nie płacz”. Po chwili się uspokajam. Jednak empatia i bezsilność siostry tak się jej dały we znaki, że sama zaczyna płakać. Gdy to zauważam, zaczynam głaskać ją po główce powtarzając: „Nie płacz, nie płacz.”

Scenka może wydawać się śmieszna, biorąc pod uwagę, że przeciągała się w nieskończoność. I ani ja nie potrafiłam jej uspokoić, ani ona mnie. Jednak siedziałyśmy tam w poczuciu, że mamy siebie. I nieważne jak bardzo byśmy nie tęskniły, wiedziałyśmy, że możemy liczyć na wsparcie swojej ukochanej siostrzyczki.

Zdaję sobie sprawę, że jako dziecko nie zastanawiałam się nad tym, co mną kieruje. Chciałam pocieszyć siostrę, ona mnie. Gdy nam się to „jakoś” udawało, same zaczynałyśmy płakać.
Dzisiaj, gdy sobie to przypominam, oprócz rozbawienia, nasuwają mi się na myśl dwa pytania:
„Czy empatia jest tak istotna w naszym życiu? I drugie „Jak odróżnić empatię związaną z niesieniem komuś pomocy od poświęcenia i zatracania się, co czasem powoduje pogrążanie się w bezsilności?”

Od jakiegoś czasu staram się trzymać słów z książki „Transerfing”, które mówią o tym, że: „Trzeba zachować równowagę zamiaru: chcieć – nie pragnąc, troszczyć się – nie niepokojąc, dążyć – nie wciągając się, działać – nie ulegając.”

Innymi słowy, kiedy wiem, że ktoś mi bliski ma jakiś problem, że bardzo cierpi; zależy mi na tym, by jej pomóc, chcę jej ulżyć, jednak nie pragnę tego za wszelką cenę. Może przecież sobie nie życzyć tego, by jej pomagać lub uznać to za użalanie się nad nią. Może po prostu potrzebuje spokoju, wyciszenia, chwili ze sobą sam na sam.
Troszczę się o tę osobę i chcę dla niej wszystkiego, co najlepsze, jednak nie niepokoję się, że sama równie dobrze sobie nie poradzi. Szanuję jej osobiste wybory i nie uważam, że moje rady są „święte” i niepodważalne. Dążę do tego, by tą osobę wesprzeć, uspokoić, pomóc jej rozwiązać problem, jednak nie wciągam się na tyle,  by zaszkodzić sama sobie, nie pomagając tamtej osobie. Działam w kierunku niesienia pomocy, jednak nie ulegam, jeśli czuję, że ktoś wysysa moją energię na swoją korzyść.

Empatia była i jest ważna, jednak trzeba zachowywać równowagę zamiaru, by nie popaść w bezsilność, nie zatracać się w „ślepym poświęceniu”, jak to czasem robią matki względem swoich dzieci. Odczuwać, co mogą czuć inni, ale nie żyć ich problemami. Z drugiej strony całkowity brak empatii może powodować skrajne emocje, takie jak na przykład agresywność.
Empatometr pomaga nam mierzyc temperaturę odczuwania. Być może gdzieś posunęliśmy się za daleko, a może nadal mamy w jakimś aspekcie istotne braki?

Zarówno w dążeniu do celu, jak i w dążeniu do niesienia komuś pomocy, potrzebna jest harmonia. Odpowiednia temperatura działania. Nie możemy się przegrzać, nie możemy też być zupełnie obojętni – zimni. Zresztą, moim zdaniem, jeśli chcemy cokolwiek stworzyć, równowaga zamiaru gra tutaj podstawową rolę. I tego się będę trzymać.

Przyjaciel, to ktoś, przy kim można głośno myślec. Głośno się zaśmiać, bez obawy, że weźmie Cię za wariata i głośno zapłakać, bez obawy, że każe Ci natychmiast wziąć się w garść!

Prawdziwy przyjaciel wie, kiedy poklepać po ramieniu, a kiedy dać kopa w d**ę.  Będzie śmiał się lub płakał razem z Tobą. Czasem po prostu będzie przy Tobie, gdy o to poprosisz i wycofa się wtedy, gdy poczuje, że chcesz być sam. Nie chce zaszkodzić Tobie swoimi „dobrymi” radami ani wrócić do domu z Twoimi zmartwieniami. On zna instrukcję obsługi empatometru i doskonale wie co to równowaga zamiaru.