JustPaste.it

"Pan domu"- tekst seksistowski i antypedagogiczny.

A co ma zrobić zwykły szarak? Któremu wciąż o wolności mówią? Gdzie ma jej szukać nieborak jeden? Jak cała rzeczywistość krzyczy, że gówno prawda!

A co ma zrobić zwykły szarak? Któremu wciąż o wolności mówią? Gdzie ma jej szukać nieborak jeden? Jak cała rzeczywistość krzyczy, że gówno prawda!

 

76dd94698875a2ba844a2b1e372b8299.jpg"Człowiek rodzi się wolny". "Za wolność waszą i naszą". "Wolność, równość, braterstwo". Brzmi znajomo. Prawda? Krzyczy wolność z przemówień i z kazań. Woła z książek i z gazet. Grzmią o wolności wolne media. No i też solidarności bez wolności nie ma. Jest wolność moralnym i kulturowym imperatywem. Ciekawe, że ciągle się jej szuka, wciąż o nią się boryka, ku niej się dąży.

Z samym jej definiowaniem są jednak problemy. Wystarczy spojrzeć w słowniki, leksykony i encyklopedie by zwrócić uwagę na kłopoty z definicją. Filozof ujmie ją tak, polityk siak, kapłan jeszcze inaczej...

No a co ma zrobić zwykły szarak? Któremu wciąż o wolności mówią? Gdzie ma jej szukać nieborak jeden? Jak cała rzeczywistość krzyczy, że gówno prawda! 

Wstać musi do roboty codziennie. A jak nie musi, do roboty, bo jest "natenczas" niepracującym, to wszak musi się napić. Bo nie jest wielbłąd. Jak już się z wyra zwlecze, to ubrać się też musi, bo mimo kanikuły, z gołą dupą biegać nie może, bo nie wolno. I "księdz" proboszcz musiałby mu nasobaczyć, a policjanty musiałyby go, na dołku, przyodziać i do sądu grodzkiego stosowny wniosek skierować.

Jak jest pracującym, to nie dość, że do roboty rankiem posuwa, to jeszcze szefa, z definicji, idioty słuchać musi. A jak szefem dla "naprzykładu" jest szefowa, to tłumić w sobie musi nie tylko męskie żądze ale i samczą skłonność do wszelakich innych dominacji. Nie inaczej gdy jest aktualnie szefem. Ten się z pracownikami, nierobami naużera, że ho, ho! I z wszystkimi innymi, którzy na interes jego dybają... I na wolność jego się  znienacka zamachują... I o mobbing chcą go ustawicznie oskarżać, i o molestacje.

A zwykli ludzie? Cokolwiek by to miało znaczyć.

Jak już nieborak, pracownik najemny, swoje osiem godzin odpieprzy, to do żłobka, po bachora, musi "zapitalać", bo kobita akuratnie ma umówioną, u fryzjera, wizytę. Koafiurę, full wypas, mieć musi. Z zamiarem na wieczór podjętym... A tu żar się z nieba leje, a Franek na browar zimniuteńki woła...  Wolność kurna, wolność!

Gdy do domu się wreszcie, z rozwrzeszczanym gówniarzem pod pachą, wtoczył... To wolno byłoby mu usiąść gdyby nie paszczęka smroda rozwarta i wrzask sakramencki. Rzuciwszy więc drobny bluzg pod nosem, bo mu, przy dziecku, na głos nie wolno, do garów nieborak pomyka. Głodzenie potomków jest karalne i tylko dlatego trza go nafutrować. "Nakarmię smroda to se klapnę"-myśli wolno wolny człowiek. Ale, nie ma lekko... Bo właśnie...

"Dryń, dryń"- telefon zadźwięczał. A wolny człowiek jedynie szeciokrotnie: "Tak, tak-kochanie" powiedział. Po czem ryknął jak raniony źwierz, gówniarza do babki,( teściowej najukochańszej-skaranie boskie) odstawił i do żoneczki w te pędy pojechał. Autobusem, bo rzeczona właśnie złapała gumę. W jego samochodzie znaczy się... A podejmując próbę lokalizacji opony fryzem o błotnik zahaczyła. /Nie o swój błotnik tylko auta mężowego/.

Gdy więc nieborak karnie przed najmilszą się stawił, nim rękawy do roboty zakasał, zrąby za cały wszechświat zebrawszy, oświadczył dość stanowczo, że kocha ją do szaleństwa. Nawet bez włosów utapirowanych. Ale najdroższą to dopiero do szewskiej pasji doprowadziło. Co mówiła, nie będę powtarzał, bo papier by tego nie wytrzymał. A jak przy kole był pochylony złociutka kluczem go po nerach pociągnęła, aż zaskowytał. Bo mu nie wolno jej lekceważyć. Jej wszak wolno furię wyładować. Bo tłumiona jest niezdrowa dla serca.

O niczym innym nie myślał, o niczym innym nie marzył, gdy z najukochańszą pod dom babki po gówniarza podjechał. A nery rwały go okrutnie.

-"Zimny browar!" "Zimniuteńki w lodówce na mnie czeka". "Włoncze se telewizornię, se sionde i sie rozpłyne ".

Marzył tak dość długo czekając na szęście swoje, które miało tylko szczeniaka od babki odebrać. Siedział w samochodzie, bo do tego babsztyla, znaczy się  teściowej, nie wchodził. No chyba, że musiał. A nie wchodził od czasu, jak teść pożegnał się z tym padołem, do czego ten jamochłon się przysłużył. Bo mu, a porządny był chłop, nie wolno było browara z zięciem wypić. Kielicha,jak tradycja każe, po niedzielnej sumie strzelić. Nie wolno mu też było na żadną sąsiadkę spojrzeć, "bo to same som qurwiszony"... No i chłopa szlag trafił. A trafił bo musiał. On też myślał, że jest wolny. Baran był z tego teścia, że się tak babie dał przeflancować... 

Do domu zajechali w milczeniu. Bachor mordy nie darł, bo go babka zdrowo nafutrowała i spał spokojnie. 

-"Dobrze, bardzo dobrze"-pomyślał. "Browar"-pomyślał -"zimny". I o niczym innym już nie myślał, niczego nie pragnął, o niczym nie marzył.

Jak stara wlazła do kuchni zaczęła się rzeźnia! 

"Ty (...), to ja cały dzień zapieprzam, a ty, ty (...) nawet garów nie pomyjesz. A śmieci to kto (...) ma wyrzucać? Nierobie (...). Ja ci dam (...), ja ci (...) pokażę..." I tak przez dwie bite godziny. "A co ty se wyobrażasz, że tobie to wszystko (...) wolno"?

No normalnie płyta by się już dawno zdarła.

Tak więc najbliższe godziny, wolny człowiek, zmywał gary, ścierał kurze, mył okna  i gówniarza musiał porządnie wykąpać bo się gnój po babcinym żarciu w nachy  zes...  A ta wyła jak sieczkarnia podłączona do kombajnu marki "bizon". 

-"No ma złociutka talent-pomyślał- to po mamusi..." I nagle zapadła cisza. Bo nowa myśl zawładnęła najdroższą

Poszła dokonywać ablucji. 

-" O kurna, jak fajnie"-pomyślał. "Bedzie chwila spokoju." "Se sionde bo mie krzyż od klucza i roboty szczeli". "Se dychne". " Żabcia w łazience to se lubi posiedzieć". " Jak dobrze..." 

Ale, nie tym razem.

Ledwie chłop sempiternę na taborecie posadził, nogi rozprostował i głębiej odetchnął, najdroższa, w zwiewnym i nader skromnym "czymśtam", z łazienki wyszła. Podeszła  zarzucając masą ciała obficie na biodrach posadowioną, za kudły złapała i do alkowy prowadzi. A tam prowadzi! Ciągnie. Wlecze. Chłopu w krzyżu strzela, coś tam piska, coś tam szepcze, że niby jakiś tam proteścik... 

"A co to, nie wolno mi! Mój chłop jesteś. Nie piskaj"...

Drzwi trzasnęły. Światło zgasło.

Po jakimś czasie drzwi , które trzasnęły, cichuteńko się otworzyły. Wytoczył się, równie cichuteńko, na paluszkach, pan domu. Jak wyglądał? No tego to się nie da opisać. Siadł w kuchni na podłodze, drżącą ręką otworzył" browara" i pił. Na jego twarzy malowała się rozkosz i błogość.

A gdy drugiego kończył, zaczął wspominać teścia, który z bolszewikiem i germańcem o wolność walczył. A głupia baba pod kapeć go wzięła. I zrobiła z niego eunucha.

On, nigdy by sobie na to nie pozwolił.

-"Piękne to moje życie", pomyślał...

I w tym momencie bachor zaczął drzeć mordę...