JustPaste.it

Mały człowiek w wielkim mieście

Jesteśmy świadkami panowania nowej mody. Wg niej religia jest faux pas. Nie leży w dobrym guście, aby członek elity intelektualnej chodził do kościoła.

Jesteśmy świadkami panowania nowej mody. Wg niej religia jest faux pas. Nie leży w dobrym guście, aby członek elity intelektualnej chodził do kościoła.

 

Nowy model wchodzenia w dorosłe życie gubi młodzież. Młodzi ludzie karmieni widmem sukcesu na progu pełnoletniości przenoszą się do dużych miast, gdzie dostają dawkę wolności, której nie potrafią udźwignąć. Słabsza kontrola rodziców i anonimowość przyciąga ich do zakazanych rzeczy. Zło jest dla nich o wiele bardziej atrakcyjne niż dobro, bo niesie ze sobą więcej przyjemności.  Zwolnieni z odpowiedzialności moralnej próbują coraz to nowszych używek zachowując się jak głodny pies spuszczony ze smyczy. Pragną najeść się przyjemności, ale ich nasycenie trwa krótko. Bawią się życiem i ludźmi. Nie widza nic między nimi, a całkowitą wolnością stoi jeszcze jedna niewidzialna rzecz. Możemy ją nazwać wychowaniem, tradycją czy superego.

                Jesteśmy świadkami panowania w dużych miastach nowej mody.  Wg niej religia jest faux pas. Nie leży w dobrym guście, aby członek elity intelektualnej chodził do kościoła. Ludzie krzywo patrzą na manifestowanie swojej religijności, np. przez noszenie krzyża na piersi. Jakże wykształcony człowiek może wierzyć w zabobony? w coś czego nie da się udowodnić empirycznie? Jednak wg mnie tu chodzi o coś więcej niż o to czy się wierzy w istnienie Jezusa czy nie. Bo Jezus to nie sama osoba. Jezus to wspólny mianownik takich pojęć jak: miłość, dobroć, miłosierdzie, poświęcenie, cierpienie, prawda, sprawiedliwość, odwaga i honor i jeszcze parę innych. Jezus to miliony osób, które cierpią z powodu choroby, głodu, prześladowań czy zwykłego smutku. Jezus jest  tabernakulum w kościele, ale jest też w oczach małych dzieci chorych na raka i czekających na przedwczesną śmierć...Jak można to wszystko odrzucić? Jak można powiedzieć tym małym dzieciom, że owszem pomożemy wam w cierpieniu, ale nie liczcie, że po śmierci jest nowe życie, nie czekajcie na niebo bo ono nie istnieje....Jak można?

Nie wykluczam rzecz jasna, że ateista nie może być dobrym człowiekiem. Może nim być. Ale to inna kwestia. Chodzi raczej o to, że zapierając się Boga, odrzucając wszelkie wartości ludzie odczłowieczają się a wyznawany przez nich pragmatyzm i nihilizm prowadzi do zaprzepaszczenia całego dorobku cywilizacyjnego. Piramidy i wieżowce kiedyś legną w gruzach bo muszą, ale wartości i idee pozostaną wieczne, jeśli tylko będziemy chcieli je urzeczywistniać. Średniowiecze może nie zostawiło po sobie spektakularnych budowli, ale zostawiło coś o wiele cenniejszego, przekazało następnym pokoleniom ideały, dzięki którym narodziło się odrodzenie i całe dobro, które z niego powstało.

Dlaczego ludzie bardziej wolą żyć wygodnie niż żyć tak, aby pozostawić po sobie coś dobrego? Odrzucając religię, która daje nam obietnice życia po życiu człowiekowi nie zostaje żaden powód, aby pracować dla dobra przyszłych pokoleń. Skoro nie ma nieba ani piekła, to po co ja mam starać się, żeby żyć pożytecznie? Powinienem raczej skupić się na tym żeby maksymalnie użyć sobie przez te kilkadziesiąt lat pobytu na ziemi, bo później serce przestanie bić, krew płynąć a ciało pogrąży się w rozkładzie.
Ludzie dzisiaj myślą, że są bogami, że są na tyle mądrzy iż  sami zbudują własny system wartości. Jak można być tak zadufanym w sobie? Jak można nie pamiętać o słowach Sokratesa "wiem, że nic nie wiem" czy Pascala "człowiek jest tylko trzciną na wietrze"? Ta pycha zgubi całą cywilizację zachodnią.