JustPaste.it

Biała krowa w czarne łaty

Opowieść o białej krowie w czarne łaty jest aktem sprzeciwu wymierzonym w tych wszystkich górnolotnych artystów, którzy zamknęli się w ciasnej klatce nazywanej tu i ówdzie Sztuką

Opowieść o białej krowie w czarne łaty jest aktem sprzeciwu wymierzonym w tych wszystkich górnolotnych artystów, którzy zamknęli się w ciasnej klatce nazywanej tu i ówdzie Sztuką

 

    Pozwólcie, że naszą historię zacznę od krótkiego słowa wstępu. Opowieść o białej krowie w czarne łaty jest aktem sprzeciwu wymierzonym w tych wszystkich górnolotnych artystów, którzy zamknęli się w ciasnej klatce nazywanej tu i ówdzie Sztuką wraz ze swoimi pupilkami – słoniami, tygrysami i żyrafami. Zdaje się, że zabrakło tam miejsca dla zwierzęcia tak wulgarnego i odrażającego jakim jest krowa. Pragnę dziś dumnie wjechać na mojej krowie do panteonu Sztuki. Moja krowa nie jest nazbyt inteligentna, nie mówi ludzkim głosem, ani nie prowadzi wewnętrznych monologów. Celowo uniknąłem także głupiej i tandetnej przewrotności w postaci zmiany jej barwy, na przykład na fioletowy, stąd też wyraźnie chce podkreślić, że jest to po prostu zwyczajna biała krowa w czarne łaty. Nie jest ona niestety zbyt godnym materiałem na fascynującą opowieść ale podnosząc w ten sposób poprzeczkę pragnę udowodnić mój skromny kunszt. Przygoda jaka przydarzyła się tej akurat pechowej krowie nie jest moim celowym sabotażem, ani żadnym zaplanowanym spiskiem. Jest to po prostu czysty rachunek prawdopodobieństwa, że jednej na milion krów przydarza się coś takiego, a ja mam wielkie szczęście to opisać.

    Wszystko zaczęło się od tego, że urwał się łańcuch przytrzymujący naszą krowę. Zdarzyło się to na łące pod Warszawą, stąd też krowa skierowała się właśnie do miasta stołecznego. Podążając głównymi arteriami naraziła się na duże niebezpieczeństwo rozjechania jednak jeden nazbyt uczynny kierowca Tira postanowił przewieźć ją do Zoo. Krowa nie zabawiła tam długo i po kilku godzinach uciekła stamtąd podczas oględzin weterynaryjnych. W tej sytuacji cała załoga warszawskiego zoo rozpoczęła poszukiwania. Zwierzę na wolności w wielkim mieście jest zawsze hipotetycznym źródłem samych problemów i tak też było. Krowa utrudniała organizację ruchu, wydawała dziwne dźwięki, brzydko pachniała i w dodatku wszędzie zostawała odchody. Poskutkowało to dziesiątkami zawiadomień na komendzie policji i rozpoczęciem poszukiwań na dużą skalę przez wszystkie służby porządkowe. Doszło do niemiłego incydentu gdy zobaczyła na jednym ze sklepów spożywczych plakat reklamujący znaną markę produktów czekoladowych z wielkim zdjęciem fioletowej krowy. Wpadła w taki szał, zaczęła biegać w te i z powrotem po całej ulicy, aż w końcu potrącił ją jakiś stary Polonez. Ze względu na to, że obrażeniom uległ także kierowca pojazdu została wezwana karetka pogotowia, która już z rozmachu zabrała nie tylko kierowcę ale także krowę. Kiedy dotarli do szpitala zwierzę doszło już do siebie i kolejny raz dało nogę. Zaczynając odczuwać powoli głód krowa przystanęła na moment na Polach Mokotowskich, pożywiając się świeżą trawą. Biała krowa w czarne łaty przeżuwająca trawę w miejscu publicznym wywołała liczne kontrowersje, a spekulacjom przechodniów nie było końca czy jest to zaplanowana inscenizacja, forma sztuki nowoczesnej, happeningu, żartu, czy może prowokacji jednej z partii rządowych. Krowa była tak zaabsorbowana jedzeniem, że gdy jakaś staruszka zbliżyła się do niej by lepiej jej się przyjrzeć, ta zaczęła przeżuwać jej prawą rękę. Krowa puściła staruszkę dopiero po kilku uderzeniach parasolką. Odpoczynek przerwał jednak dopiero pies, który wyrywając się swojemu właścicielowi ruszył pędem za krową. Przestraszona krowa zaczęła ucieczkę, za nią puścił się pies, a za psem pobiegł jego właściciel. Kiedy właściciel zaczął wołać o pomoc do tego radosnego korowodu przyłączały się coraz to nowe osoby chcące pomóc lub po prostu żądne emocji. Przypominało to pogoń za złotym cielcem składanym na ofiarę mitologicznym bogom. Powoli do pościgu włączali się pracownicy Zoo, straż miejska, policja oraz obsługa szpitala. Do akcji przyłączyli się także ekolodzy, którzy najpierw próbowali zatrzymać cały korowód, a następnie otoczyli krowę szczelnym murem nie dopuszczając do niej nikogo. Wyraźne zainteresowanie mieszkańców warszawy losami krowy spowodowało liczną obecność mediów na miejscu zdarzeń. Krowa nie przejęła się jednak dobrymi intencjami ekologów i taranując kilku z nich wydaliła na nich swe odchody. W tej sytuacji pościg musiał trwać dalej choć został trochę rozbity i wszyscy się rozdzielili w swych poszukiwaniach. Policja nawet posunęła się do rozłożenia kolczatki na kilku drogach, a krowa pojawiła się na jednej z nich. Trudu zbytniego jednak nie przyprawiło jej pokonanie tej przeszkody, a ostrzał z broni palnej nie wchodził w rachubę. Władze miasta wynajęły profesjonalnego kowboja jednak jego koń został wzięty przez służby miejskie za krowę, bo ubarwieniem bardzo ją przypominał i na tym skończyła się jego robota. Kiedy zaczął zapadać zmrok krowa nadal była na wolności, we wszystkich dziennikach pojawiła się jako bohater dnia, a ekolodzy nie przestawali pikietować pod urzędem miasta o przyznanie dla niej azylu uchodźca. Podczas nocy nader kłopotliwy stał się dzwonek uwieszony na szyi krowy, który obudził wielu mieszkańców centrum Warszawy stąd też znowu z powodu krowy na komendzie urywały się telefony ze skargami. Policjanci którzy znaleźli przyczynę tych hałasów, nie oglądali chyba telewizji więc poprzestali na upomnieniu dla krowy. Oczywiście starali się oni być tylko zabawni, bo następnie zadzwonili do Zoo żeby przyjechali jak najszybciej. Krowa rzecz jasna znowu uciekła zanim ktokolwiek przyjechał. Spędziła więc noc razem z bezdomnymi przy palącym się śmietniku. Dzięki mediom, kiedy nastał ranek, nasza krowa ze zwykłego zwierzęcia hodowlanego przemieniła się w jednego z najbardziej poszukiwanych zbiegów i zyskała miano gwiazdy najwyższych lotów. Dziennikarze, którzy ochrzcili ją jako „dziką krowę” spowodowali włączenie się w całą akcję lekarzy podejrzewających u niej chorobę Wściekłych Krów. W końcu zgubiła ją ciekawość bo kiedy chciała wejść do jednego z budynków mieszkalnych by się schronić ugrzęzła w drzwiach. W tej sytuacji na pomoc przyszła straż pożarna, która zamiast ją wydostać wepchnęła ją do środka budynku. Strażacy zmuszeni byli potem wycinać otwór w ścianie by na powrót ją wydostać. Krowa od razu popędziła przed ziemia tak szybko, że nikt nawet nie pomyślał by ją teraz gonić. Jej przygody zaczęły przybierać trochę mało komfortowy obraz kiedy to przypadkiem wpadła na ulicy Marszałkowskiej w tłum biegaczy, którzy brali udział w corocznym maratonie. Wtedy do kolejny raz wpadła w tak wielki obłęd, że popędziła przed siebie, wysuwając się na czoło peletonu. Teraz to ona prowadziła kilku kilometrowy sznur ludzi lecz jak na przekór chciała od nich uciec. W akcie desperacji odbiła z ulicy Marszałkowskiej do Pałacu Kultury gdzie, śmiertelnie przestraszona, zaczęła wbiegać po schodach do góry. Proszę sobie wyobrazić jak kilkunastotysięczny tłum ludzi wpadł do tego budynku. W moment wypełnili oni go po brzegi, upchani po sufit każdego z pokoi. Krowa znalazła się na szczycie Pałacu skąd ściągana musiała być specjalnym helikopterem. Cała operacja relacjonowana była na żywo w telewizji stąd też o umiejscowieniu krowy dowiedział się w końcu jej prawowity właściciel. Dzięki unijnemu prawu właściciel po okazaniu właściwych papierów odzyskał swoje mienie. Szybko się go jednak pozbył bo pewien bardzo bogaty miliarder postanowił kupić tę krowę za parę milionów dolarów. Skończyła ona na jego talerzu jako przystawka do głównego dania - mięsa słonia złapanego w centrum Nowego Jorku.               

 

 

 

 

 

T.S.