JustPaste.it

Kultura posiadania zwierząt.

Jak to się ma do rzeczywistości.

Jak to się ma do rzeczywistości.

 

Zwierzę towarzyszy człowiekowi od zawsze. Bano się go, następnie wiele gatunków oswojono i przystosowano do życia z istotą ludzką. Oczywiście nie bezinteresownie-  miały pomóc w przetrwaniu, dostarczały pożywienia, pomagały na roli. Psy, koty i mniejsi milusińscy stali się wspaniałymi kompanami i wiernymi przyjaciółmi. Cudownie. Czy byłoby coś gorszego, niż życie bez zwierząt? Bez futrzaka, który trąca nas zimnym nosem, zmuszając do spaceru w pogodę i niepogodę, czy mruczącego kociaka, wijącego się między nogami? Czy nawet chomika biegającego całą noc w kołowrotku i czyniącego niesamowite akrobacje?

Zwierzęta domowe, jak nic innego potrafią wyzwolić w człowieku pozytywne emocje. Nie umieją mówić. Nie dokonują odkryć naukowych, nie potrafią dodawać liczb. Mimo to każdy kundelek, czy dachowiec potrafi zaspokoić podstawowe ludzkie potrzeby, oczywiście inaczej, ale jednak. Czym natomiast odwdzięcza się człowiek?  Spójrzmy prawdzie w oczy- jesteśmy niewdzięcznikami. Zwierzęta traktowane są często jako przedmiot, dodatek, coś gorszego. Czy tylko to, że pies i kot nie powiedzą: „To mnie boli”, „ Jest mi źle”, „Człowieku, nie dbasz o mnie, zmień to” oznacza, że nie czują i nie mają prawa do godnego traktowania?  To jest kwestia kłopotliwa- większość z nas powiedziałaby, że oczywiście zwierzęta powinno traktować się dobrze, nie przysparzać im bólu, traktować niemal na równi. W praktyce wygląda to jednak inaczej; i tu chciałabym przejść do głównego punktu moich wypocin: W Polsce nie ma kultury posiadania zwierząt. (Dlaczego zaznaczam, że w Polsce, omówię później.)

Jak w domu pojawia się zwierzę? Różnie to bywa, niektórzy nie wyobrażają sobie życia bez czworonoga, inni są zamęczani przez dzieci, jeszcze inni nabywają zwierza przypadkowo. Pierwszej grupy nie będę omawiać, bo są to przeważnie ludzie świadomi obowiązków, przygarniający milusińskiego ze wszystkim, ze szkodami w domu, chorobami, szczepieniami. Wszelkimi troskami i radościami. Z resztą bywa różnie- niestety, to co zaobserwowałam  to duża grupa ludzi, która po prostu zwierząt nie szanuje i nie traktuje ich poważnie.

Wystarczy, że poobserwuję właścicieli, poczytam fora. Bardzo mało ludzi jest przygotowanych do wychowywania zwierzęcia. Tak, wychowywania właśnie- bo posiadanie futrzaka to nie tylko danie mu jedzenia i wyprowadzenie na pięciominutowy spacerek. To także odpowiednia tresura, miłość, opieka lekarska.

Człowiek kupuje szczeniaczka pod choinkę, bo dziecko chciało, bo taki słodki i malutki. Takiemu maluchowi mało kto może się oprzeć. „Niestety” malutki szczeniaczek rośnie, niszczy, wymaga odpowiedniej opieki i przestaje być z czasem tak nieznośnie słodki. Przecież zbliżają się wakacje, pies przestał być przytulanką, w zasadzie jest bardziej kłopotliwy niż można się było spodziewać. Nie szkodzi, przecież można go wyrzucić, nie pójdzie na policję, nie poskarży się i nie wskaże winnego.

Z tego też powodu można psa czy kota zbić, skatować, trzymać w nieludzkich warunkach, przecież to tylko zwierzę. Ja się zastanawiam i pytam, bo być może ktoś z Was jest w stanie udzielić mi odpowiedzi: Skąd to się bierze? Skąd w ludziach tyle nienawiści do istot słabszych od siebie, zależnych. Martwi mnie to, ponieważ to nie zostaje ot tak, w kręgu zwierząt. Jeśli ktoś jest w stanie bestialsko, z pełną premedytacją zakatować  niewinnego psa, to jak wiele trzeba mu do zabicia człowieka? Co trzeba mieć zamiast sumienia i serca, by chcieć powodować ból u słabszej istoty, u kogokolwiek?

W starciu z człowiekiem zwierzę jest i będzie zawsze słabsze- nie ma po swojej stronie prawa. Jeśli zostaniemy w jakikolwiek sposób skrzywdzeni przez drugiego człowieka, możemy liczyć na większą, lub mniejszą pomoc prawa. Wyegzekwowanie go. Co natomiast ze zwierzętami? Niby mamy odpowiednie ustawy, ale tylko na piśmie. W naszym kraju nie ma konsekwencji złego traktowania, czy wręcz znęcania się nad zwierzętami. Niekiedy sprawa trafia do sądu, przeważnie kończy się na nic nieznaczącym wyroku w zawieszeniu z powodu „niskiej szkodliwości społecznej”.  Czy naprawdę tak można byłoby określić bicie, męczenie, zaniedbywanie jakiejkolwiek istoty ziemskiej? Boli mnie to, zwłaszcza w kontekście naszego kraju. Nie mamy instytucji z prawdziwego zdarzenia, broniących i walczących o prawa zwierząt. Nie mówię o manifestach nakazujących zaprzestanie spożywania mięsa, czy pustych słowach o miłości do zwierząt.

W wielu krajach; Ameryce, Anglii, Szkocji, czy nawet Niemczech funkcjonuje policja dla zwierząt. Pracownicy faktycznie pomagają tam ratować skrzywdzone przez człowieka czworonogi, nie „zbierają” ich tylko z ulicy. Jeżdżą po domach, interweniują, odbierają zwierzęta, szukają im nowych domów. Mają też po swojej stronie prawo, które jest zdecydowanie surowsze. No i właśnie- u nas taka policja nie ma póki co, racji bytu, nie mamy odpowiedniego prawa. Podobno będącego w interesie słabszych. Cóż, Drogie i Kochane Zwierzęta- jesteście poza prawem, nie umiecie przecież mówić.

 

Na zakończenie dodam tylko, że przecież istotą człowieczeństwa jest to, w jaki sposób traktujemy istoty słabsze od siebie. Niestety, jak na razie tego egzaminu nie zdajemy i w stosunku do naszych przyjaciół zachowujemy się jak… cóż, na pewno nie jak ludzie. I nie jak zwierzęta- bo one nie katują i nie zabijają dla przyjemności.

Licencja: Creative Commons