JustPaste.it

Ciała ofiar powinny być natychmiast w Polsce!

Najpierw minister zdrowia, Ewa Kopacz, publicznie zapewniała, że polscy patomorfolodzy uczestniczyli w oględzinach i sekcjach zwłok. Okazało się jednak, że to nie była prawda.

Najpierw minister zdrowia, Ewa Kopacz, publicznie zapewniała, że polscy patomorfolodzy uczestniczyli w oględzinach i sekcjach zwłok. Okazało się jednak, że to nie była prawda.

 

1c623a4a1b1c3ebfd0616b413ee7ed8a.jpg

 

 I żeby po całej katastrofie była to tylko jedna jedyna "nieścisłość"... Niestety, to czubek góry lodowej, który sprzyja wszelkim teoriom spiskowym. Nawet tzw. przeciętni ludzie, którym daleko do ekstremalnych domysłów, coraz częściej łapią się na rozważaniu szokujących hipotez. A z upływem czasu rozterek będzie coraz więcej, jak w przypadku katastrofy u brzegów Gibraltaru.

Podobno istnieją zdjęcia zabitego prezydenta, Lecha Kaczyńskiego, którego zwłoki są niemal nieuszkodzone, natomiast Jego brat, relacjonując oględziny, wyraźnie wspominał, że rozpoznania dokonał po bliźnie powstałej po wypadku drogowym, bowiem ciało było zmasakrowane.
 
Prawdopodobnie złamano także procedury pochówku, ponieważ medialne pogrzeby ofiar samolotowej katastrofy nie powinny odbywać się przed wykonaniem sekcji zwłok lub oględzin oraz przed otrzymaniem protokołów* z ich wykonania.
Jest tak wiele niedomówień, że to już nie trąca zwykłą żenadą, lecz wielkim skandalem i to międzynarodowym! Prawdopodobnie ktoś w końcu sporządzi listę wszystkich niedopatrzeń (i to najłagodniej określając).
 
Największym błędem było przewiezienie wszystkich zwłok (oprócz ciała Prezydenta RP) do Moskwy. Samolot po wystartowaniu ze Smoleńska powinien wziąć kurs na Warszawę. Ileż mniej byłoby niedomówień i kłopotów. O ileż niższe byłyby koszty! Może to nieelegancko o tym wspominać, ale gdyby porównać wszystkie poniesione koszty badań w Moskwie z kosztami w Warszawie... Świadkowie musieli udać się (niektórzy parokrotnie) do Moskwy, aby tam rozpoznawać szczątki swoich bliskich oraz zeznawać. Do tego koszty hoteli, tłumaczy i całej logistyki. Nawet nie jest ważne, jakie koszty poniosła polska strona, a jakie rosyjska, bo to całkiem inna sprawa, choć im większe koszty ponieśli nasi słowiańscy bracia, a nie zgłoszą się do nas z prośbą o ich uregulowanie, tym większe będzie poczucie łaskawości z ich strony wobec nas, co nie daje nam poczucia wysokiego poziomu komfortu psychicznego.
 
Gdyby wszystkie ofiary przywieziono do naszej stolicy, zamiast do rosyjskiej, to mielibyśmy tu, na miejscu, wszelkie sprawy rozwiązywane wg naszych procedur - sekcje, oględziny, przesłuchania i protokoły w naszym języku, gromadzenie rzeczy osobistych itp. Iluż niedomówień by uniknięto. A teraz latami będą powstawały legendy i teorie spiskowe. Skoro (należy tak sądzić) nie jest to w interesie polskich władz, jak też rosyjskich, to dlaczego nie dogadano się w tej sprawie? Wystarczyło, aby jedna ze stron przedstawiła taki pomysł oraz aby druga strona zgodnie nań przystała.
 
Powoływanie się na rozmaite konwencje (że procedury międzynarodowe wymagały badań zwłok w państwie, w którym wydarzyła się katastrofa) jest raczej nieporozumieniem. Wszelkie przepisy są po to, aby ich przestrzegać w sytuacji konfliktowej, czyli przy rozbieżności poglądów, kiedy to obie zainteresowane strony nie mogą lub nie chcą dojść do porozumienia. Wówczas prawnicy sięgają po międzynarodowe przepisy i dokładnie je analizują i... przestrzegają. Jednakże najczęściej wszystkie umowy mają klauzule, że strony mogą odstąpić od przewidzianych czynności, skoro obu stronom to odpowiada.
 
Co na to Konwencja o międzynarodowym lotnictwie cywilnym, podpisana w Chicago 7 grudnia 1944, w szczególności załącznik 13 - "Badanie wypadków i incydentów statków powietrznych"?
W "Postanowieniach ogólnych" czytamy -
3.2 Państwo miejsca zdarzenia podejmuje wszystkie niezbędne środki w celu zabezpieczenia dowodów rzeczowych i zapewnienia niezawodnej ochrony statku powietrznego oraz wszystkiego, co się na nim znajduje, przez czas potrzebny do przeprowadzenia badania. Zabezpieczenie dowodów rzeczowych polega na podjęciu środków zabezpieczających poprzez fotografowanie lub przy użyciu innych odpowiednich metod, celem zachowania tych dowodów, które mogą być wycofane, uszkodzone, zagubione lub zniszczone. Ochrona polega na zabezpieczeniu przed dalszym uszkodzeniem, dostępem osób postronnych, kradzieżą i zepsuciem.
5.10 Państwo prowadzące badanie uznaje konieczność koordynowania działań przewodniczącego zespołu prowadzącego badania i organów sądowych. Szczególną uwagę poświęca się dowodom rzeczowym, które, jako mające zasadniczy wpływ na powodzenie badania, powinny być niezwłocznie zarejestrowane i poddane analizie, takiej jak badanie i identyfikacja ofiar oraz odczyt zapisów rejestratorów pokładowych.
6.2 Państwo nie rozpowszechnia, nie publikuje i nie dopuszcza do wykorzystywania projektu raportu lub jakiejkolwiek jego części lub innych dokumentów, otrzymanych w trakcie prowadzenia badania wypadku lub incydentu, bez oficjalnej zgody Państwa prowadzącego to badanie, z wyjątkiem tych przypadków, kiedy takie raporty lub dokumenty były już opublikowane lub zostały podane do publicznej wiadomości przez wyżej wymienione państwo.
 
Niestety, Rosjanie nie dochowali szczególnej staranności w sprawowaniu ochrony przed dostępem osób postronnych (p. 3.2), co jest dość zaskakujące, zważywszy, że lotnisko jest wojskowe, zaś każdy, kto zna mentalność rosyjskich wojskowych, wie, że dostęp do obszarów kontrolowanych przez armię, jest pod specjalnym nadzorem (zresztą nie tylko u nich - jeszcze parę lat temu, w turystycznym centrum Gdyni, nie wolno było fotografować gmachu Dowództwa Marynarki Wojennej, który znajduje się nieopodal okrętu muzeum "Błyskawica"...).
 
Aby przyspieszyć odczyty z czarnych skrzynek (p. 5.10), można było niezwłocznie wykonać w Rosji  kopie i wówczas sensacyjne dialogi, które pomału są teraz ujawniane przez polską stronę, byłyby już dawno znane (zamiast kolejnego, "szeregowego", odczytywania, można było pracować w obu państwach jednocześnie, czyli "równolegle", zatem mamy do czynienia z organizacyjnie nieracjonalnym podziałem pracy).
 
Polska strona ujawniała odczyty czarnych skrzynek otrzymane od Rosjan, choć nie otrzymaliśmy od nich na to zgody, co jest złamaniem omawianej konwencji (p. 6.2).
 
Najpoważniejsze uchybienia były jednak związane z identyfikacją ofiar (p. 5.10). Znacznie taniej i sprawniej oraz bez zbędnych animozji (w tym naszej krytyki strony rosyjskiej) byłoby przeprowadzać wszelkie procedury w Polsce, po natychmiastowym przywiezieniu szczątków do Warszawy. Szkoda, że rządy obu państw nie przewidziały, że będą jednak kłopoty, niechęć i że odrodzi się zadawniona niechęć Polaków do Rosjan, zwłaszcza w aspekcie już dwóch Katyniów (1940 i 2010), zatem błędem politycznym (i to przewidywalnym!) była identyfikacja w Moskwie, nie zaś w Warszawie. Ponieważ gospodarzem śledztwa jest strona rosyjska, przeto ona powinna nie tylko przewidzieć animozje, ale oczywiście to ona (jako gospodarz) powinna wystąpić z propozycją przewiezienia zwłok do Polski. Nic Rosjanom by nie ubyło, gdyby byli w Warszawie obserwatorami podczas identyfikacji. No i mielibyśmy dawno protokoły* dotyczące oględzin, i to od razu w naszym języku. 
 
A stosunkowo częste wizyty** naszego ministra spraw wewnętrznych (i administracji) w Moskwie wynikają z niedogadania się z Rosjanami w wielu sprawach, które podobno miały być wzorowo prowadzone. To upokarzające, że nasz minister puka do tamtejszych drzwi, aby wydostać dokumenty, które powinny być przesłane bez zbędnego ociągania. Można zastanowić się, czy wynika to z rosyjskiego bałaganu, czy z chęci przeciągnięcia naszego wysokiego urzędnika pod tak zwanym kilem, aby skruszał (i Polska wespół z nim). To, co przywozi nasz minister, powinien dostarczyć specjalny kurier, choćby poczty dyplomatycznej.
 
Gdyby tak koszmarna katastrofa przydarzyła się amerykańskiemu samolotowi w Polsce, to niezależnie od konwencji, oba rządy doszłyby do rozsądnego i dla całego świata zrozumiałego wniosku - wszystkie ciała ofiar byłyby niezwłocznie przewiezione do Stanów, choćby po to, aby uniknąć dalekiego przelotu rodzin (trauma, koszty, kłopoty językowe) w celu identyfikacji i zeznań. I z pewnością rozbity samolot byłby badany przy współudziale strony amerykańskiej.

 

 

 

 

* - protokoły z identyfikacji ofiar nie dotarły do dzisiaj (10 sierpnia 2010) i nie wiadomo, kiedy zostaną dosłane, co jest osobnym skandalem (prawdopodobnie minister ponownie będzie po nie leciał), co jedynie dowodzi, że ciała ofiar powinny być przewiezione do Polski natychmiast po tragedii!
 
** - 9 sierpnia 2010 media podały - "Kolejnych 11 tomów akt śledztwa smoleńskiego trafi do Polski. Na polsko-rosyjskim spotkaniu ustalono, że wśród przekazanych materiałów będą protokoły oględzin zwłok i miejsca katastrofy z dokumentacją fotograficzną. Na razie nie wiadomo, kiedy dojdzie do przekazania akt". W jaki sposób można nam wytłumaczyć, że tego typu dokumenty muszą być tworzone całymi miesiącami, skoro wiadomo, że dochodzenie ma priorytet w obu państwach? Mało tego - przecież fotografie i protokoły zostały już dawno wykonane, zatem skąd owo opóźnienie? A jeszcze czeka nas wielodniowe przekładanie powtarzalnych tekstów z jednego słowiańskiego języka na drugi... Gdyby tak mieli pracować robotnicy, to ich firma dawno by padła, ale budżetowe instytucje rządzą się swoimi prawami, bynajmniej nie finansowymi. A przy okazji - każdy niemal wie, że w razie koniecznej operacji, polityk, minister, aktor, zostanie natychmiast obsłużony przez służbę zdrowia, zaś przeciętny obywatel dopiero po przejściu przez wszystkie przewidziane (i nieprzewidziane) procedury. A tu zastój - tygodniami nic się prawie nie dzieje? I to nie jest skandal? Po raz kolejny przedstawiciel naszego rządu obiecuje nam, że pojedzie do Moskwy i że zdyscyplinuje kolegów Rosjan, kiedy zaś nadchodzi obiecany przez nich termin, okazuje się, że znowu nas zwodzą, a to jest już tragifarsa!