JustPaste.it

Blizna

Polska jest rozdarta. Ślepa nienawiścią liderów politycznych, zalewna kłamstwem, fałszem i obłudą.

Polska jest rozdarta. Ślepa nienawiścią liderów politycznych, zalewna kłamstwem, fałszem i obłudą.

 

 

Mt 10:34      "Nie myślcie, że przyszedłem, by zaprowadzić pokój na ziemi. Nie przyszedłem, by przynieść pokój, ale - miecz". 


Jak 3,8-9       "Języka natomiast nikt z ludzi nie potrafi okiełznać, to zło niestateczne, pełne zabójczego jadu.  Przy jego pomocy wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na  podobieństwo Boże.   Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może, bracia moi!"


Jak 3,14        "Natomiast jeżeli żywicie w sercach waszych gorzką zazdrość i skłonność do kłótni, to nie przechwalajcie się i nie sprzeciwiajcie się kłamstwem prawdzie!"  
15ad645fb3ef5ab341129ec6636fbf6d.jpg 

 

 

Polska jest rozdarta. Jest rozorana. Spór, którego teatrum obserwujemy pod Pałacem Prezydenckim, nie jest, wbrew powszechnej opinii, sporem politycznym.  To co się tam dzieje, ku uciesze jednych, a zgorszeniu drugich, jest emanacją dużo głębszego podziału narodu i wcześniej już rozdrobnionego i zatomizowanego  społeczeństwa. Jest to podział o charakterze i kulturowym, i cywilizacyjnym.

Jeżeli zapomnimy o emocjach, a nie jest to łatwe, to zobaczymy więcej. Zobaczymy pęknięty naród. Zobaczymy sponiewierany, pozbawiony autorytetu kościół katolicki, zobaczymy władzę, która jest władzy karykaturą. Zobaczymy zanarchizowane społeczeństwo. Zobaczymy wolność, która jest swawolą. Zobaczymy bezsilność, bezradność. Zobaczymy szyderstwo i rozpacz. 


 

Zobaczymy nienawiść. A ta jest zawsze niszcząca. Z tym, że niszczy nienawidzącego, a wzmacnia nienawidzonego. 

Przed moimi oczami ukazują się dwa światy, dwie rzeczywistości. Dwie Polski. 

Jedna z nich to Polska przeszłości. Druga, przyszłości.

Polskę "przeszłości" rozumiem jako tę, która od kilkuset lat wciąż musiała wybijać się na niepodległość. To jest ta Polska, która przetrwała nie w wyniku potęgi oręża czy geniuszu myśli politycznej. Przetrwała przede wszystkim dzięki kulturze, w której znaczące miejsce zajmuje tradycja. To do niej odwoływał się naród, który był skazany na konieczność ciągłej walki. Walki o przetrwanie. Walki o istnienie. Walki o zachowanie tożsamości. Czasem także walki z upiorami istniejącymi li tylko w polskich głowach... Z czasem, ta rzeczywista, czy wyimaginowana, walka uległa procesowi mitologizacji. Czy wręcz sakralizacji. 

To, zapoczątkowana w romantyzmie "mesjanizacja" Polski i Polaków znajdowała swoją realizację w narodowych powstaniach. A swoje apogeum osiągnęła w hekatombie Powstania Warszawskiego. Powstańcy bowiem byli "(...) przez Boga rzucani na szaniec". 

Czasy powojenne tę narodową mitologię znacząco wzmocniły. Przyniosły nowych męczenników... 

8746b7db4d1cfd1b7804667c4fd595ef.jpg

Ale ostatecznie te, wielokrotnie składane krwawe ofiary, przyniosły zwycięstwo. "Bóg nagrodził męstwo". Dał nam w darze Papierza-Polaka, za którego przyczyną Duch Święty zstąpił i "odnowił oblicze tej ziemi". A to wszakże oznacza, co jest oczywistą oczywistością, że droga obrana przez ojców, a realizowana przez wiele pokoleń synów, była drogą słuszną i przez Boga błogosławioną. 

Śmierć Lecha Kaczyńskiego w tę polską mitologię wpisała się znakomicie. Stała się widomym znakiem, że wraże siły, siły piekielne, jeszcze nie zostały pokonane. Więcej. Zmieniły tylko nazwy. Ale są nadal śmiertelnie groźne. Czyhają wciąż na Polskę i na Polaków. Bo naród, który jest "Mesjaszem Narodów" jest i będzie, po wsze czasy, śmiertelnym wrogiem Szatana. I wszechobecnych małych "szatanków" też... No i tych masonów. Rzecz jasna...

"Polskę przyszłości" postrzegam jako tę, która powyżej zarysowaną mitologię odrzuca. Odrzuca jednak nie na zasadzie prób jej zracjonalizowania, opisania, zrozumienia i rozumienia. I w wyniku tego odrzucenia. Tylko odrzucenia na zasadzie "nie bo nie". To błąd. Ta "nowa Polska", która przychodzi pod Pałac Prezydencki niczego nie proponuje. Choć przecież ma wiele do zaproponowania. Ogranicza się do negacji. Źle, że negacja ta przybiera formę szyderstwa i drwin. Nie chcę wierzyć, że ta "Polska przyszłości", słusznie sprzeciwiająca się temu co "stare", poza sprzeciwem jest niezdolna do zaproponowania niczego pozytywnego. A może jest zdolna, tylko ja nie umiem tego dostrzec? 

Mówiąc krótko, wiem mniej więcej na co nie ma zgody. Wiem, mniej więcej co jest odrzucane. Natomiast nie wiem, co jest proponowane. I nie idzie mi o "rzeczy zewnętrzne". Ja nie znajduję tam, co martwi mnie szczególnie, żadnych podstaw aksjologicznych. A to jest niebezpieczne.

Gdzieś, kiedyś już napisałem, że kultura, której spoiwa zastaną rozerwane upadnie. To naturalne. Jesteśmy na etapie rozrywania tych spoiw. We współczesnym świecie proces ten przebiega niezwykle szybko. Czas przyspiesza. Polskie społeczeństwo przeżywa, procesy dezintegracyjne, obecne w Europie od dziesięcioleci. Jedne narody poradziły sobie z tym lepiej, (Niemcy, Brytyjczycy), inne gorzej( Francuzi,Hiszpanie). Ale tam i tak trwało to latami. I trwa nadal. Nadal trwa układanie sobie współistnienia części społeczeństw podzielonych fundamentalnie, przede wszystkim na poziomie filozoficznym, wyznawanych wartości, rozumienia i nierozumienia sfery sacrum i profanum, rozumienia i nierozumienia współczesnego świata, który jest z jednej strony podzielony i zróżnicowany  jak, prawdopodobnie, nigdy w przeszłości. A z drugiej, jak nigdy w przeszłości "zmuszany" przez procesy globalizacyjne, nie tylko do współistnienia ale i do współpracy. 

Albo do samowyniszczenia. Bo innej alternatywy nie ma.

Odpryski tego widzimy także pod Pałacem Prezydenckim.

Niestety w sytuacja rozedrganych emocji Polaków, w czasie obudzonych upiorów, śpi także rozum rządzących i rządzonych. Jedyną podstawą tragicznie- śmiesznego zachowywania się władzy i opozycji jest najzwyklejsza, najpodlejsza i najnikczemniejsza nienawiść. Bo to już nie jest niechęć, normalny spór, czy naturalna różnica poglądów. Najważniejsi ludzie władzy i najważniejsi ludzie opozycji, najzwyczajniej i najpodlej się nienawidzą. I ta nienawiść ich zaślepia, czyni niezdolnymi z jednej strony do rządzenia, a z drugiej do bycia opozycją. 

Kiedy za sterami państwa stoją ludzie niezdolni do wzniesienia się ponad własne "krzywdy" i urażone ambicje, których sytuacja i społeczna, i gospodarcza, i polityczna najzwyczajniej przerasta, którzy nie mają ani autorytetu, ani poważania, nie jest dobrze. 

Przecież "zachwyty", mediów i poważnej części społeczeństwa, nad rządzącymi nie wynikają z ich realnych osiągnięć i autorytetu, tylko ze strachu i z niechęci, ( nieistotne czy racjonalnego, czy irracjonalnego) przed PiS-em i tzw. IV Rzeczpospolitą. 

Kiedy Jarosław Kaczyński, ( nie ważne z jakich pobudek) jawnie odrzuca i kwestionuje wynik demokratycznych wyborów, a nienawiść do "obozu władzy" staje się osią i celem samym w sobie pozostawania w polityce. I konstytuuje jego polityczną tożsamość. Nie jest dobrze.

b99b0148eef887f0523b866d6dd88aa6.jpg

Kiedy hierarchiczny kościół katolicki zachowuje się jak sprzedajna dziwka, która każdemu by dała, byle po cichu, unikając, jak diabeł wody święconej, wzięcia jakiejkolwiek odpowiedzialności za kształt rzeczywistości, a nawet za swój własny los, twarz, godność... Boże, o czym ja mówię... Kiedy właśnie ten kościół umywa ręce jak Piłat.  Nie jest dobrze.


Polska  jest rozdarta. Ślepa nienawiścią liderów politycznych, zalewna kłamstwem, fałszem i obłudą. Szyderstwem, chamstwem i tchórzostwem swoich, przepraszam, elit.  I hierarchów kościoła katolickiego.



 

 

 

 

Dwóch rzeczy, niestety, jestem pewien. Na naszych oczach rodzi się nowy mit. A mity są wieczne. To po pierwsze. Po drugie: Czekają nas diabelnie ciekawe czasy...