JustPaste.it

Język polski nie jest w modzie.

O wyższości meetingu nad spotkaniem i eventu nad wydarzeniem.

O wyższości meetingu nad spotkaniem i eventu nad wydarzeniem.

 

Niepodważalnym faktem i prawdą jest, że świat porozumiewa się po angielsku. I tak nawet człowiek nie znający tego języka, styka się z nim na co dzień, zna choćby kilka słow. Angielski, bardziej, niż jakikolwiek inny język wrósł w zbiorową świadomość. Jest w programach nauczania, od szkoły podstawowej po wszelkiego rodzaju studia. W zasadzie, biorąc pod uwagę młodsze pokolenie (choć nie tylko), jest obowiązującym standardem. Ułatwia wszelkie kontakty międzynarodowe, czy to spotkania biznesowe, polityczne, czy zwykłe wymiany szkolne. To jest jego główne zadanie i zaleta jednocześnie. Jak wszystko na świecie, stało się tak w konkretnym celu- ułatwienia komunikacji międzyludzkiej.

Jednakże popularność angielskiego wpłynęła znacznie na nasz język ojczysty. Powoli, z biegiem lat, angielski wrósł w język polski. Stał się jego nieodłączną częścią- często, bez znajomości niektórych słów, przeciętny Polak mógłby mieć problem ze zrozumieniem tekstu w polskiej prasie, czy przekazu w telewizji (!)

Z racji kierunku, który studiuję zwracam uwagę na język, zmiany, jakie w nim zachodzą, jego strukturę, dbałość wypowiedzi. Z tych moich obserwacji wynika, że ludzie coraz częściej wplatają w codziennych rozmowach angielskie odpowiedniki polskich słów. Tak, jakby nasz własny był zbyt ubogi. Kiedyś była to domena młodszych ludzi, albo zwyczajnych szpanerów, chcących się popisać znajomością języka obcego. Zaczęło się niewinnie: Nowy znajomy nie był fajny, był cool. Nie było za późno, było too late. Zdjęcie nie jest urocze, jest sweet. Zdjęcie nie jest już w ogóle zdjęciem, od tego zacznijmy. Teraz to foto. (Chociaż tu na upartego można stwierdzić, że to skrót od fotografii, ale na miłość boską, kto na co dzień mówi, że zrobił nową fotografię do dowodu…) Nie jadamy już obiadów, tylko lunche. W sklepach jest sale, a nie wyprzedaż. Przykłady można by mnożyć w nieskończoność.

O zgrozo, angielski przeżarł się do języka mediów, w takim stopniu, że nie mamy już spotkań ważnych osobistości, ale meetingi. W większych miastach rzadziej odbywają się imprezy kulturalne, zostały zastąpione przez eventy. Wiele reklam ma angielskie hasła (Carlsberg: Probably the best beer In the World). To zjawisko, muszę nadmienić, nie stoi w miejscu. Przykładem tego jest choćby reklama Desperadosa, w całości już w języku obcym ( uwzięłam się na te piwa, no). Czy ta sama treść nie mogłaby zostać przekazana w języku polskim? Brzmiałaby gorzej? Mniej modnie? Bardziej zaściankowo?  Czy naprawdę musimy chłonąć wszystko, co zagraniczne? Już nawet w tak elementarnej sprawie jak język, nie jesteśmy w stanie zachować jako takiej suwerenności.

Język jest w jakimś stopniu bogactwem kulturowym, świadomością historyczną, tożsamością narodową. Wszystkim po trochu. Odgrywa ważniejszą rolę, niż skłonni bylibyśmy pomyśleć. Poza tym, ten nasz niemodny język polski jest jednym z trudniejszych na świecie, przez co, przynajmniej dla mnie- ciekawszym. Mam to szczęście, że nie muszę się go uczyć od podstaw, nie wpadam w czarną rozpacz z powodu mnogości odmian końcówek fleksyjnych, czy aspektów językowych ( która np. w j. niemieckim nie istnieje, przez co Niemcom, nawet dobrze znającym polski sprawia masę problemów.) Mam to szczęście i korzystam z niego.

Oczywiście, angielskiego nie da się zupełnie wyeliminować i nie o to też chodzi. Jednak po co wpychać go tam, gdzie nie jest zupełnie potrzebny. Po co przyczyniać się do zubożenia ojczystego języka. Może dla wielu brzmi bardziej światowo, bardziej „trendy”, ale ja nie potrzebuję tego na co dzień. Nie uważam, żeby polski był w czymś gorszy. Jego piękno powinni zauważyć przede wszystkim Polacy- jeśli my nie będziemy szanować i rozwijać swojego własnego języka, to nikt tego za nas nie zrobi.

 

Uwielbiam języki obce, lubię się ich uczyć (choć na razie ograniczam się do dwóch), są wspaniałą furtką do poznawania świata, niby przez tę furtkę można przejść i z tłumaczeniem, ale to nie to samo. Poza tym, wiele artykułów, czy książek nie jest tłumaczonych, szkoda byłoby się ograniczać.

Jednakże nie mogłabym kochać i poznawać jakiegokolwiek innego języka bez miłości i szacunku do swojego własnego. Bo to od niego wszystko się przecież zaczyna.

 

Licencja: Creative Commons