JustPaste.it

Krowy jednak wolniej zmieniają poglądy

Za wygranie Maratonu „Solidarności” w Trójmieście, niefortunnie ustalono w tym roku nagrody - 10 tys. zł dla zwycięskiego pana oraz 5 tys. zł dla najlepszej pani.

Za wygranie Maratonu „Solidarności” w Trójmieście, niefortunnie ustalono w tym roku nagrody - 10 tys. zł dla zwycięskiego pana oraz 5 tys. zł dla najlepszej pani.

 

   b6e8de6ea4138c0019032b4c855ff173.jpg

         Tak uważa wielu Polaków i wiele Polek. Początkowo organizatorzy bronili tego zróżnicowania (było aż pół tysiąca panów i tylko prawie 40 pań), ale po wielu protestach i ich nagłośnieniu, przyznano rację obywatel(k)om głośno nawołującym do równości (zwłaszcza że nazwa maratonu jest równie szczytna) - regulamin zmieniono (od 2011 roku będzie po równo).
         Gdyby w jednym wspólnym biegu uczestniczyły obie płcie, to nagrody powinny być wypłacane według zdobytego miejsca, oczywiście bez dzielenia według kryterium posiadanej płci. Załóżmy, że organizujemy dwa osobne biegi lub jeden wspólny - dla obywateli białych i dla czarnych. Dla pierwszych przewidujemy wyższą nagrodę niż dla drugich. Gdyby w RPA zorganizowano podobne zawody, ale o odwrotnych zasadach, to również byłaby to oczywista dyskryminacja.
         Jeśli jednak z góry uznajemy, że pewna grupa ludzi osiąga (niejako z definicji) gorsze wyniki niż inna i z tego powodu organizujemy dwa osobne biegi, to dlaczego nagrody mają być jednakowe?
         Czy podczas paraigrzysk zdobywcy złotych medali otrzymują równie wysokie nagrody pieniężne, co zwycięzcy klasycznych igrzysk? Jakie wpływy (reklama, transmisje) osiągają organizatorzy zawodów sportowych w przypadku uczestniczenia dowolnych rozpatrywanych grup? Czy mamy popierać urawniłowkę, bo „tak wypada”, czy można jednak kierować się rozumem?
         Czy w konkursie na najlepszą przedszkolankę* mamy płacić mniej panu, który wygrał ów konkurs? Nie, jeśli obie płcie uczestniczyły razem, niejako z „jednej listy”, to nagrody nie powinny być uzależnione od pozamerytorycznych uwarunkowań. Gdyby jednak organizowano dwa osobne konkursy - dla pań (i tych uczestniczyłoby w całej Polsce 10 tysięcy) oraz dla panów (a tych byłoby tylko dziesięciu), to dlaczego w obu kategoriach miałyby być równie wysokie nagrody (np. po 50 tys. zł), zwłaszcza w sytuacji, kiedy najlepszy z panów byłby poza pierwszą setką pań?
         Są sporty, które nie musiałyby być dzielone według płci, na przykład skoki narciarskie - dlaczego nie są dopuszczane kobiety do tej konkurencji? Nie ma chętnych? Z pewnością kilka by się znalazło i konkursy byłyby ciekawsze. I gdyby skakały wespół z mężczyznami (jak teraz skaczą panowie różnych ras i narodowości), to nagrody byłyby przecież przyznawane według zajmowanego miejsca - po kolei, bez rozgraniczania według płci. A panie nie są dopuszczane chyba tylko z jednego powodu - ponieważ znany skoczek (pan) zająłby przecież kiedyś gorsze miejsce, niż któraś z pań. I to jest właśnie problem dyskryminacji płciowej!
         Zatem, nie dajmy się zwariować - nie podchodźmy do każdej kwestii w nierozsądny sposób. To już drugi problem związany z pseudosegregacją płciową - pierwszym był płciowy parytet 50/50 w polityce (wybory), który nie jest popierany przez wiele rozsądnych kobiet.
         Wprawdzie tylko krowy nie zmieniają poglądów, choć przecież nie w tak szybkim tempie one to czynią, jak organizatorzy maratonu... Może zbyt szybko?
         PS  Z powodu rzekomej dyskryminacji, w tenisowych meczach panie wywalczyły dziwne finansowe zasady - za krótsze mecze dostają identyczne pieniążki, co panowie. Z drugiej strony powszechne są przypadki, kiedy to panie pracujące wespół z panami, otrzymują mniejsze wynagrodzenia, wykonując podobne zawody.

* - męski odpowiednik przedszkolanki? jeden przedszkolanin, dwaj przedszkolanie?