JustPaste.it

Hyde Park przed Pałacem

Przed Pałacem Prezydenckim doczekaliśmy się polskiego Hyde Parku. Każdy może tam mówić, co mu ślina na język przyniesie, nawet żądać ustanowienia Jezusa Chrystusa królem Polski.

Przed Pałacem Prezydenckim doczekaliśmy się polskiego Hyde Parku. Każdy może tam mówić, co mu ślina na język przyniesie, nawet żądać ustanowienia Jezusa Chrystusa królem Polski.

 

Fragment Krakowskiego Przedmieścia przed Pałacem Prezydenckim stał się swoistym polskim Hyde Parkiem, gdzie od czasu sierpniowo-wrześniowej awantury o krzyż każdy, kto uważa, że ma coś do powiedzenia, czuje się w obowiązku właśnie tam przyjść i to publicznie powiedzieć. Ostatnio zrobili to zwolennicy intronizacji Jezusa Chrystusa na króla Polski. 

Kilka dni po przeniesieniu krzyża sprzed do Pałacu Prezydenckiego na Krakowskie Przedmieście przed Pałac tłumnie ściągnęli z całego kraju zwolennicy ustanowienia Jezusa  Chrystusa królem Polski. Patrząc z daleka, można było odnieść wrażenie, że przed Pałac zawitali spóźnieni uczestnicy lipcowej historycznej inscenizacji bitwy pod Grunwaldem, bo ubrani byli w długie płaszcze z wyszytym na nich wielkim krzyżem — wypisz, wymaluj krzyżacy, tyle że krzyże były białe, a płaszcze czerwone.

Uczestnicy manifestacji nieśli chorągwie z wizerunkiem Chrystusa jako króla, krzyże, flagi narodowe i transparenty wzywające do natychmiastowej intronizacji. Skoro Maryja jest naszą królową Polski, to i Chrystus powinien zostać królem — mówili niektórzy. Inni twierdzili, że gdyby Jezus Chrystus został intronizowany już przed drugą wojną światową, to by do niej nie doszło.

Tak zupełnie przy okazji żądania głównego, niejako w pakiecie z intronizacją, krzyczano o zagrożeniu Polski w kontekście katastrofy z 10 kwietnia, wyprzedaży państwa w ramach prywatyzacji i utracie suwerenności po wstąpieniu do Unii. Kolejny raz oberwało się masonom i Żydom.

Dotychczasowi „obrońcy” krzyża (który ma być według nich zaciekle atakowany w kaplicy Pałacu Prezydenckiego, tyle że nie bardzo wiadomo przez kogo) oficjalnie odcięli się od tej inicjatywy, uznając ją za heretycką i ośmieszającą ideę obrony krzyża. Mimo to wielu z nich przyłączyło się do manifestacji przed Pałacem. Od tej manifestacji odciął się też episkopat Kościoła katolickiego

Marsz na Pałac zorganizowało Stowarzyszenie „Róża”, gromadzące propagatorów orędzia Rozalii Celakówny, polskiej przedwojennej wizjonerki katolickiej. W jej „Wyznaniach z przeżyć wewnętrznych” można przeczytać o wizjach z lat 1938-39. „Jezus” nakazał w nich swoją intronizację tym narodom, które chcą uniknąć zagłady z powodu moralnego zepsucia. Ratunkiem dla Polski miałoby być uznanie Go za Króla i Pana „w całym Państwie z Rządem na czele”. 

Członkowie Stowarzyszenia „Róża” rozumieją tę intronizację dosłownie, religijno-politycznie. Chcą, by intronizacji Chrystusa na króla Polski dokonali wspólnie polski parlament i episkopat. Uważają, że po tym akcie sytuacja w Polsce ulegnie zdecydowanej poprawie.

 

Co na to reszta społeczeństwa?

Jeśli za reprezentantów społeczeństwa uznać internautów obficie dyskutujących pod informacjami o manifestacji, to generalnie odrzucają pomysł intronizacji. Większość wypowiedzi nie nadaje się do przytoczenia, ale kilka poniższych myśli wydaje się być reprezentatywnych dla reszty.

Internauci całkiem rozsądnie pytają, po co ustanawiać Jezus królem Polski, skoro już jest królem całego świata. Mają też poważne wątpliwości, by taki akt miał poprawić morale naszego narodu. Jako przykład podają Marię, która z woli króla Jana Kazimierza króluje nam już ponad 400 lat. I co z tego? — pytają.  Morale Polaków stale się pogarsza, a królowanie Marii i tak nie uchroniło nas przed rozbiorami, wojnami i komunizmem. Zdaniem niektórych internautów nasze morale poprawić mogą, niestety, tylko kataklizmy. Inni twierdzą, że jak się Boga nie ma w sercu, to żadna państwowo-kościelna intronizacja naszego stanu nie zmieni, a cała ta manifestacja to tylko kolejny przykład mieszania krzyża i Chrystusa do polityki. Internauci nie stronią też od sarkazmu. Każda „ochrona” kosztuje — piszą i przytaczają, ile rocznie wydaje państwo polskie na głównie jeden Kościół, sugerując, że po takiej intronizacji wydatki „na ochronę” znacznie wzrosną. Mówią też, by się nie zatrzymywać i nie tylko koronować Jezusa, ale od razu powołać Benedykta XVI na premiera, a ks. Rydzyka na ministra finansów. To, że dwaj ostatni mogą nie być zainteresowani, nie musi być przeszkodą, bo Jezusa też nikt ze zwolenników Jego intronizacji nie pyta, czy sam jest tym zainteresowany [1].

 

Powtórka sprzed czterech lat

Publiczne podnoszenie pomysłu intronizacji Jezusa Chrystusa na króla Polski nie jest nowe. Już cztery lata temu grupa 46 posłów z PiS-u, LPR-u i PSL-u skierowała do Sejmu projekt uchwały wzywający do takiej intronizacji. Pisałem o tym wtedy w artykule Dewaluacja religii [2]. Poniższe myśli są zaczerpnięte z fragmentu tego artykułu, który jak widać nic nie stracił na swojej aktualności.

Według ówczesnych posłów intronizacja miałaby mieć formę uchwały Sejmu. Pan Jezus miałby zasiąść na polskim tronie z uwagi na ponadtysiącletnie „zasiedzenie” chrześcijaństwa w Polsce, katolicką tradycję naszego narodu oraz papieża Polaka. Jeśli takie są kryteria intronizacji, to może należałoby, tak po sąsiedzku, zaproponować koronację i Niemcom? Chrześcijanami są nawet kilkaset lat dłużej, co prawda po części protestanckimi, ale za to mieli kilku niemieckich papieży, w tym obecnego. Nie tylko łączyłaby nas wtedy Unia Europejska, ale i unia personalna, w osobie króla Jezusa, tak jak kiedyś Polskę i Litwę połączyła osoba Jagiełły.

Szkoda tylko, że tak ówcześni zwolennicy intronizacji, jak i obecni nie pomyśleli, jak można powołać kogoś na tron Polski, skoro Polska jest republiką, a nie monarchią? Poza tym skoro powoływać miałby Sejm, to chyba tylko na takie stanowiska, jakie władza świecka ma do dyspozycji, na przykład na fotel prezydenta. Tyle że to miejsce zwykle jest obsadzone, no i zwykła uchwała by nie wystarczyła — potrzebne by były nowe wybory.

Nic natomiast nie stoi na przeszkodzie, by nie tyle powołać Pana Jezusa na tron, ale zaprosić do jego zajęcia. Zapraszającym mógłby być na przykład Kościół rzymskokatolicki, co by najbardziej pasowało, gdyż pod względem ustrojowym ten Kościół faktycznie jest monarchią, nie byłoby więc żadnych formalnych przeszkód. Zachowano by też rozdział władzy świeckiej od duchownej.

Problemy z intronizacją można by mnożyć dalej, jak choćby zwracając uwagę na drobny szczegół: że od czasu potopu szwedzkiego tron Polski jest już zajęty — przez Marię,  jak na to słusznie i dziś zwracają uwagę internauci. Jednak Polak potrafi i pomysłodawcy takiej uchwały znaleźliby na to jakieś rozwiązanie (może jakąś koregencję?).

Należy wątpić, by prawdziwy Pan Jezus był taką intronizacją zainteresowany. Nie byłaby to zresztą w życiu Pana Jezusa pierwsza próba osadzenia Go na tronie. Ewangelista Jan sprawozdaje, że już w jego czasach jakaś grupa, zapewne religijno-politycznych fanatyków żydowskich, zamierzała Jezusa „podejść, porwać (…) i obwołać królem” [3]. Jednak nie udało się, bo Jezus im uciekł. Jeszcze wcześniej nie jedno królestwo, ale wszystkie królestwa tego świata oferował Jezusowi sam szatan, ale i jemu Jezus odmówił [4]. Jezus odmawiał, bo jak sam uczył: „Królestwo moje nie jest z tego świata”[5].

Jakby zupełnie tego nie rozumiejąc, są dziś tacy, którzy uparcie chcą uczynić naszego Pana władcą królestw tego świata, władcą poszczególnych państw, ich parlamentów, rządów, wojsk i instytucji. Chcą wprowadzać Jego prawa za pomocą świeckich ustaw. A ponieważ sam Chrystus fizycznie nie jest teraz na ziemi obecny, są gotowi w Jego imieniu ten ciężar władzy osobiście dźwigać (oczywiście z jej wszystkimi przywilejami).

A tymczasem żadna uchwała Sejmu, nawet wsparta autorytetem episkopatu, nie uczyni z Polski Królestwa Bożego na ziemi, bowiem „Królestwo Boże nie przychodzi dostrzegalnie” [6]. Ono ma być w nas. Powstaje dzięki przyswojeniu sobie przez ludzi charakteru Chrystusa. I nie jest to nawet nasze dzieło, tylko Ducha Świętego. To On sprawia, że patrząc na Jezusa, najpełniej odmalowanego w Słowie Bożym, zostajemy przemienieni na Jego obraz [7].

Poza tym — piszę o tym kolejny raz, bo i powody ku temu pojawiają się jeden za drugim — cały ten pomysł intronizacji to kolejna odsłona tęsknot wielu rodaków do poważnych zmian ustrojowych. Chodzi o formalne — bo faktyczne wydaje się, że już nastąpiło — odejście od zasady rozdziału Kościoła od państwa, a nawet od zasady ich autonomii, wzajemnej niezależności i współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego [8]. Pragnieniem wielu jest całkowita zależność państwa polskiego od Kościoła dominującego i ich pełne współdziałanie dla dobra tego Kościoła, czyli ustanowienie Polski państwem wyznaniowym z Kościołem rzymskokatolickim jako Kościołem państwowym.

 

* * *

Hyde Park kojarzy się z miejscem wolności mówienia wszystkiego, co tylko komu ślina na język przyniesie, byle nie naruszało to godności brytyjskiej królowej. W polskim Hyde Parku przed Pałacem Prezydenckim, też każdy może mówić, co mu się podoba, nawet niedorzeczności. Ale nasz polski Hyde Park przebija ten angielski, bo tu nie ma żadnych ograniczeń — tu całkiem na poważnie kpi się z samego Króla królów.

Andrzej Siciński

 

[Artykuł ukaże się w październikowym wydaniu miesięcznika „Znaki Czasu”].

 

[1] Zob. opinie do wiadomości: Jezus Chrystus królem Polski? To jakieś urojenia — http://wiadomosci.wp.pl/kat,36474,title,Jezus-Chrystus-krolem-Polski-To-jakies-urojenia,wid,12683955,wiadomosc_video.html [dostęp: 22.9.2010]. [2] Zob. „Znaki Czasu” 1/2007. [3] J 6,15. [4] Zob. Mt 4,8-10. [5] J 18,36. [6] Łk 17,20-21. [7] Zob. 2 Kor 3,18. [8] Zob. art. 25 ust. 3 Konstytucji RP.