JustPaste.it

Pornografia a Libertarianizm

O jednym z zagadnień, które różnią konserwatystów i libertarian.

O jednym z zagadnień, które różnią konserwatystów i libertarian.

 

1dca9f894035381a3d19047920293c0c.jpgDyskusja między konserwatystami a liberałami na temat prawa zakazującego pornografii koncentruje się, z wolnościowego punktu widzenia, na zagadnieniach żałośnie odległych od właściwego tematu.

 Konserwatysta stoi na stanowisku, że pornografia jest poniżająca i niemoralna, a zatem powinna być zakazana. Liberałowie odpowiadają, że seks jest rzeczą dobrą i zdrową, więc pornografia może mieć tylko pozytywne oddziaływanie i że raczej należałoby zakazać przedstawiania scen przemocy w telewizji, filmach i komiksach. Żadna ze stron tego sporu nie dostrzega, że zagadnienie nie polega na tym, czy skutki pornografii są dobre, złe czy obojętne – choć ten problem może być sam w sobie interesujący – lecz na tym, czy powinna być zakazana czy też nie.

 

Według libertarianina prawo – stosowanie siły w celu wymierzenia kary – w ogóle nie powinno tu mieć zastosowania, ponieważ nie można za jego pomocą zmuszać kogokolwiek do wyznawania jakiejś koncepcji moralności. Celem prawa nie jest czynienie ludzi dobrymi, szlachetnymi, moralnymi, czystymi czy sprawiedliwymi. Nawet jeśli egzekwowanie tak rozumianego prawa byłoby możliwe w praktyce – a wydaje się to wątpliwe – to w sprawach moralności każdy musi decydować sam. Celem prawa jest jedynie umożliwienie legalnego stosowania siły dla ochrony ludzi przed użyciem siły i naruszeniem ich nietykalności i własności. Jeśli jednak rząd odważy się zakazać pornografii, to sam złamie prawo, ponieważ naruszy przysługujące każdemu prawo własności zezwalające na produkowanie, sprzedawanie i posiadanie materiałów pornograficznych. Nie ustanawiamy praw po to, żeby ludzie byli sprawiedliwi, nie ustanawiamy ich, żeby zmusić ludzi, by byli uprzejmi wobec sąsiadów i nie wrzeszczeli na kierowcę autobusu. Nie po to je wprowadzamy, by skłonić ludzi do uczciwego postępowania wobec swoich bliskich. Ani nie po to, by zmusić ich do przyjmowania określonej dawki witamin dziennie. Ani rząd, ani żaden urząd nie może wprowadzać przepisów wymierzonych przeciwko dobrowolnej produkcji i sprzedaży materiałów pornograficznych. Władze odpowiedzialne za stanowienie prawa nie mają nic do tego, czy pornografia jest dobra, zła czy też obojętna moralnie.

 

Podobnie jest w przypadku „pornografii przemocy”, która jest straszakiem liberałów. W zakres działań państwa nie może wchodzić rozstrzyganie, czy sceny okrucieństwa pokazywane w telewizji popychają kogoś do zbrodni, czy nie. Wprowadzenie zakazu produkcji filmów zawierających sceny okrucieństwa tylko z tego względu, że mogłyby one wywołać u kogoś chęć popełnienia przestępstwa, stanowi zaprzeczenie wolności woli człowieka. Jest też oczywiście pogwałceniem prawa do obejrzenia takiego filmu tych osób, które niedopełniają żadnej zbrodni.

 

Zakaz taki jest jeszcze mniej uzasadniony niż – o czym mówiliśmy wcześniej – wtrącenie do więzienia nastolatków z dzielnicy murzyńskiej tylko dlatego, że popełniają oni statystycznie więcej przestępstw niż przedstawiciele jakiejkolwiek innej grupy społecznej.

Jest również oczywiste, że zakaz pornografii stanowi naruszenie praw własności: prawa do produkowania, sprzedawania, kupowania i posiadania. Wydaje się, że konserwatyści, nawołując do wprowadzenia zakazu pornografii, nie widzą, iż kwestionują tym samym prawo własności, którego zwolennikami się mienią. Zakaz pornografii narusza też wolność prasy, która – jak widzieliśmy – stanowi szczególny przypadek ogólnego prawa własności prywatnej.

Czasami można odnieść wrażenie, że beau ideal wielu konserwatystów, a także liberałów, sprowadza się do tego, żeby wszystkich ludzi zamknąć w klatce i zmusić do postępowania zgodnego z zasadami, które sami uważają za moralne. Te klatki różniłyby się wyglądem, ale jednak byłyby klatkami. Konserwatysta zabroniłby niedozwolonych form seksu, narkotyków, hazardu i bezbożnictwa i zmusiłby wszystkich do postępowania zgodnego z jego wersją moralności i religijności. Liberał zakazałby filmów ze scenami przemocy, nieestetycznych reklam, futbolu i dyskryminacji rasowej, a w skrajnym przypadku zamknąłby wszystkich w „klatce Skinnera” i kazał słuchać jakiegoś oświeconego dyktatora liberalnego. Ale równie dobrze można by uznać wszystkich za podludzi i pozbawić ich najcenniejszego aspektu człowieczeństwa, jakim jest wolność wyboru. Jak na ironię, zmuszając ludzi do tego, by byli „moralni”, czyli do moralnego postępowania, konserwatywni i liberalni miłośnicy klatek w rzeczywistości pozbawiają ludzi możliwości bycia moralnymi. Pojęcie „moralności” ma sens tylko wtedy, gdy moralne postępowanie jest dobrowolne. Wyobraźmy sobie, na przykład, że pewien pobożny muzułmanin chce skłonić jak największą liczbę ludzi do oddawania trzy razy dziennie pokłonów w stronę Mekki. Przypuszczalnie dla niego jest to akt nadzwyczaj moralny. Jeśli jednak użyje siły, by zmusić wszystkich do oddawania pokłonów w stronę Mekki, to odbierze człowiekowi jego wolność wyboru i – co za tym idzie – możliwość podjęcia moralnej decyzji.

Libertarianin, w przeciwieństwie do wielu konserwatystów, nie chce nikogo zamykać w klatce.Chce tylko zapewnić wszystkim wolność; wolność postępowania moralnego lub niemoralnego, ale podyktowanego własną decyzją.

 

 

Prawo dotyczące seksu

W ostatnich latach liberałowie doszli szczęśliwie do wniosku, że „każdy akt pomiędzy dwiema (lub więcej) dorosłymi osobami, które się na niego zgadzają”, powinien być dozwolony. Szkoda, że liberałowie nie rozszerzyli tej zasady na handel i wymianę, bo wówczas staliby się niemal czystymi libertarianami.

Wolnościowiec opowiada się bowiem za legalizacją wszelkich relacji pomiędzy dwiema „udzielającymi przyzwolenia dorosłymi osobami”. Liberałowie zaczęli się też domagać zniesienia pojęcia „przestępstwa bez ofiary”. Byłoby dobrze, gdyby jeszcze „ofiarę” zdefiniowali precyzyjnie jako ofiarę przemocy.

Ponieważ seks jest aspektem życia w najwyższym stopniu prywatnym, to jest niedopuszczalne, żeby rządy zajmowały się ustalaniem norm i przepisów regulujących zachowania seksualne. Tymczasem jest to jedno z ulubionych zajęć państwa. Akty przemocy, takie jak gwałt, powinny być oczywiście zaliczone do przestępstw i traktowane tak jak każde inne użycie przemocy przeciwko innej osobie.

 

Wydaje się dziwne, że dobrowolne akty seksualne są często uznawane za nielegalne i ścigane przez państwo, podczas gdy gwałciciele są traktowani przez władze znacznie łagodniej niż sprawcy innych przestępstw przeciwko zdrowiu i życiu. W wielu przypadkach ofiara gwałtu jest nawet traktowana przez stróżów prawa jak winowajca, co nigdy się nie zdarza w przypadku ofiar innych przestępstw. Najwyraźniej stosuje się tu niedopuszczalną podwójną miarę dotyczącą spraw seksu. Krajowy Zarząd Amerykańskiej Unii Wolności

Obywatelskich wydał w 1977 roku oświadczenie:

Ofiary przestępstw na tle seksualnym powinny być traktowane tak jak ofiary innych przestępstw. Ofiary przestępstw na tle seksualnym spotykają się często z niedowierzaniem i poniżającym traktowaniem ze strony pracowników wymiaru sprawiedliwości i personelu medycznego. Takie traktowanie przejawia się w różny sposób, od formalnych wątpliwości i braku taktu do okrutnych i raniących przesłuchań dotyczących życia osobistego ofiary i jej motywów działania. Takie uchybienie obowiązkom ze strony instytucji, których zadaniem ma być niesienie pomocy i zapewnienie ochrony ofiarom przestępstw, może się przyczynić wyłącznie do spotęgowania psychicznego urazu powstałego w wyniku samego przestępstwa.

Podwójna miara, jaką stosuje rząd, przestanie być praktykowana, gdy gwałt nie będzie traktowany jako osobna kategoria w prawie i w postępowaniu sądowym, lecz zostanie uznany za szczególny przypadek przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu. Bez względu na to, na jakie zasady powołuje się sędzia, pouczając ławę przysięgłych i jakie kryteria obowiązują przy dopuszczaniu dowodów, powinny one być takie same dla każdego przypadku.”

 

Jeśli ma obowiązywać zasada wolności zatrudnienia i wolności osobistej, to powinno też obowiązywać prawo do uprawiania prostytucji. Prostytucja polega na dobrowolnej sprzedaży swojej pracy i rząd nie ma prawa zabraniać lub ograniczać takiej sprzedaży. Zauważmy, że wiele ponurych aspektów ulicznego handlu ciałem zostało spowodowanych zakazem prowadzenia domów publicznych. Jak długo burdele były zarządzane przez panie, których celem było pozyskanie stałych klientów, tak długo kwitła między nimi rywalizacja o zapewnienie najlepszej obsługi i wypracowanie sobie „marki”. Zakaz prowadzenia domów publicznych spowodował, że prostytucja przeniosła się na „czarny rynek”, gdzie usługi erotyczne oferowane są przez firmy-krzaki, co prowadzi do wielu niebezpieczeństw i powoduje ogólny spadek poziomu usług. Ostatnio policja nowojorska przeprowadza akcje przeciwko prostytucji, posługując się pretekstem, że nie jest już ona działalnością „bez ofiar”, ponieważ wiele prostytutek dopuszcza się przestępstw na swoich klientach.

 

Jeśli mielibyśmy zakazać wszelkiej działalności, której wynikiem może być przestępstwo, to musielibyśmy wprowadzić prohibicję ze względu na częste bójki w barach. Reakcja nie powinna polegać na wprowadzaniu zakazu dobrowolnej i zgodnej z prawem działalności, tylko na tym, żeby policja przyjęła do wiadomości, że prawdziwe przestępstwo nie zostało tu popełnione. Należy podkreślić, że opowiadając się za legalnością prostytucji, libertarianin w żadnej mierze nie opowiada się za samą prostytucją. Jeśli jakiś skrajnie purytański rząd zakazałby wszelkich kosmetyków, to libertarianin wzywałby do ich zalegalizowania bez względu na to, czy używanie kosmetyków uważałby za słuszne czy nie. I odwrotnie, po ich zalegalizowaniu, kierując się względami etycznymi czy estetycznymi, mógłby rozpocząć kampanię przeciwko używaniu kosmetyków. Byłaby to jednak perswazja, nigdy przymus.

Jeśli w sferze seksu ma panować wolność, to powinna ona dotyczyć również kontroli urodzeń. Dla naszego społeczeństwa znamienne jest niestety, że kontroli urodzeń prawie nigdy nie uznaje się za legalną, gdy ludzie – w tym przypadku liberałowie – postulują, żeby była ona przymusowa. Oczywiście, jeśli moja sąsiadka urodzi dziecko, może to mieć na mnie wpływ – dobry lub zły. Ale w tym znaczeniu wszystko, co robi człowiek, może mieć skutki dla innych. Dla libertarianina nie stanowi to usprawiedliwienia dla użycia siły, które może być usprawiedliwione jedynie koniecznością powstrzymania lub ograniczenia czyjejś przemocy.

 

Najbardziej osobistym prawem i najcenniejszą wolnością kobiety jest możliwość decydowania o tym, czy urodzić dziecko, czy nie. Skrajnym totalitaryzmem ze strony rządu jest odmawianie jej tego prawa. Ponadto, jeśli rodzice mają więcej dzieci, niż są w stanie utrzymać bez wyrzeczeń, to oni sami poniosą konsekwencje urodzin kolejnego dziecka. Mają więc prawo wybrać zachowanie wypracowanego poziomu życia i zdecydować o nieposiadaniu kolejnego dziecka.

W ten sposób dochodzimy do bardziej złożonego zagadnienia, jakim jest przerywanie ciąży. Zanim libertarianin ostatecznie odrzuci „katolickie” argumenty przeciwko przerywaniu ciąży jako nieistotne, to musi je poważnie rozważyć. Istota tych argumentów – wcale nie „katolicka” w sensie teologicznym – leży w tym, że przerwanie ciąży powoduje zniszczenie życia człowieka, a zatem jest morderstwem i nie może pozostać bezkarne. Co więcej, jeśli przerwanie ciąży jest morderstwem, to katolik – lub ktoś inny o tych samych co on poglądach – nie może po prostu wzruszyć ramionami i powiedzieć, że „katolickie” poglądy nie powinny być narzucane niekatolikom. Morderstwo nie jest wyrazem preferencji religijnych. Żadna sekta nie może i nie powinna pod pretekstem „wolności religijnej” uniknąć odpowiedzialności za dokonane morderstwo, tłumacząc się, że takie są jej nakazy religijne. Podstawowym więc pytaniem jest: czy przerwanie ciąży należy uznać za morderstwo?

 

Większość dyskusji na ten temat grzęźnie w drobiazgowych sporach o to, kiedy powstaje życie ludzkie, kiedy i czy zarodek ma być uznany za żywy itd. W świetle pytania o legalność zabiegu przerywania ciąży (znów niekoniecznie tożsamą z jego moralnością) te dociekania nie mają znaczenia. Katolicki przeciwnik przerywania ciąży domaga się, na przykład, żeby płodowi ludzkiemu przysługiwały takie same prawa jak każdemu człowiekowi, a więc również prawo do tego, by nie zostać zamordowanym. Ale są jeszcze inne okoliczności, które mają istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia tego zagadnienia. Jeśli płód ludzki miałby korzystać z tych samych praw, co wszyscy ludzie, to postawmy następujące pytanie: Jakiemu człowiekowi wolno przebywać bez pozwolenia, jako niechcianemu pasożytowi, w ciele innego człowieka? Tu leży sedno sprawy: w absolutnym prawie każdego człowieka, więc także kobiety, do dysponowania swoim ciałem. W momencie przerwania ciąży kobieta powoduje wydalenie ze swojego ciała niepożądanego bytu. Jeśli płód przy tym umiera, to nie podważa to argumentu, że nikt nie ma prawa żyć bez pozwolenia, jak pasożyt, wewnątrz lub na ciele innego człowieka*. Częsty kontrargument mówiący, że przecież kobieta pierwotnie chciała lub przynajmniej była odpowiedzialna za powstanie płodu w jej ciele, jest znowu nietrafny. Nawet jeśli matka pierwotnie chciała mieć dziecko, to będąc właścicielką swojego ciała, ma prawo zmienić zdanie i pozbyć się go.

Skoro rząd nie powinien karać dobrowolnej aktywności seksualnej, to nie może też dyskryminować ani faworyzować żadnej płci. Przepisy „akcji afirmacyjnej”* są jawnym przykładem wprowadzenia dyskryminacji mężczyzn i innych grup pracowników lub w ogóle osób, których dotyczy system kwotowy. Tymczasem przepisy „chroniące” zatrudnienie kobiet tylko pozornie działają na ich korzyść, w rzeczywistości zaś podstępnie im szkodzą, zabraniając pracy w określonych godzinach i w określonych zawodach. Z mocy prawa zabrania się kobietom podejmowania samodzielnej decyzji, czy chcą pracować w pewnych zawodach i w rzekomo uciążliwych godzinach. W ten sposób rząd przeszkadza kobietom w konkurowaniu w tych dziedzinach z mężczyznami.

Program Partii Libertariańskiej z 1978 roku dosadnie i trafnie oddaje wolnościowe stanowisko wobec narzucanej przez rząd dyskryminacji na tle płci i innych rodzajów nierównego traktowania obywateli:

Żadne prawo jednostki nie może być złamane lub ograniczone ze względu na płeć, rasę, kolor, przekonania, wiek,pochodzenie lub orientację seksualną ani przez ustawodawstwo Stanów Zjednoczonych, ani przepisy stanowe i lokalne.”

 

Autor: Murray N. Rothbard