Na jednej ze stron internetowych chlubiącej się całą gamą dopalaczy, widnieje hasło:
"Moc zabawy w jednym miejscu".
Ironia?
Nie!
Przemyślany, marketingowy chwyt, uderzający głównie w nastolatków, pragnących mocnych wrażeń. Przerażające jest to, że już 12-letnie dzieci sięgają po dopalacze - w świetle prawa! To jakieś nieporozumienie.
W naszym pięknym kraju wystarczy sprytnie obejść przepisy, by zbijać fortunę na naiwności nabywców i powiększać kolekcjonerskie zbiory. To nic, że nabywcami bywają głównie dzieci.
Kolekcjonowanie - to kolejne słowo pułapka.
Któż to kolekcjonuje. Nikt nie postawi sobie pięknie opakowanego towaru na stoliku. Czy jesteśmy aż tak naiwni?
Chyba tak, skoro w ukrytej kamerze mogliśmy obejrzeć niepełnoletniego chłopca, który bez przeszkód zakupił kilka tabletek. W tym samym czasie radosny sprzedawca dwoił się i troił, aby pozbyć się towaru. Trzydzieści srebrników zawędrowało do kasy.
Rodzice też nie są bez winy. Nie interesują się problemami dzieci, nie wiedzą co ich pociechy robią, czym się zajmują, z kim się spotykają. Pełna niewiedza. A potem łzy i strach o życie dziecka.
Dopalacze to nie narkotyki, zapewniają ludzie z branży. Wystarczy towar ładnie opakować i ubrać w odpowiednie słowa.
Prosta droga w przepaść!