Refleksje po przeczytaniu powieści, którą każdy z nas powinien poznać. Szczególnie w dzisiejszych czasach...
Tym razej trochę poważniej, bo i temat poważniejszy. A właściwie refleksje - chyba nie tylko moje.
Ad rem. Nie tak dawno temu, w 2008 roku, prestiżową nagrodę "Nike" odebrała jedna z najciekawszych polskich pisarek - Olga Tokarczuk. Za niezwykle ważną i mądrą powieść "Bieguni". Tytuł nawiązuje do nazwy XVIII-wiecznej, rosyjskiej sekty, której członkowie przez nieustającą podróż usiłowali uciec przed szatanem, który jakoby łatwiej dopada tych w bezruchu.
I o tym właśnie mówi akcja powieści. O ruchu. Podróży. Ucieczce, która jest udziałem prawie każdego z nas. Współczesnych biegunów. Może w mniejszym stopniu niż to dotyczy bohaterów książki. Może trochę w wymuszony przez tzw. cywilizację sposób. Ale jednak.
Ktoś, kiedyś znalazł nazwę. "Wyścig szczurów". Wieczna pogoń za realizacją celów. Zwycięż konkurentów!
- Mam lepszy samochód. I sprzęt audio.
- A mój telewizor jest największy i najnowocześniejszy.
- Moje dzieci chodzą do najlepszej szkoły...
Takie zachowania znamy wszyscy. Wydaje nam się tylko, że zawsze dotyczą kogoś innego. Nie mnie. Ale, jeśli dobrze się przyjrzeć?
Kupujemy i stajemy się niewolnikami naszych zakupów. Nie ma strachu - nasze nowe samochody, pralki, tostery, plazmy i komputery już same zadbają, żebyśmy dalej pędzili, aby nakarmić je nową porcją elektryczności, benzyny czy proszku do prania. A bębenek podbije wszechobecna reklama - "... idealna biel w jednej paczce!". Visir, lenor, ariel...
A potem nurofen, apap w sześciu odmianach. I nerwica, stres, zdławione gardło, gdy budzisz się w nocy myśląc o kolejnych spłatach kredytu, strach w oczach, gdy przychodzi pismo z administracji czy urzędu skarbowego.
Powie ktoś - takie muszą być koszty postępu. Muszą? I czy to naprawdę postęp?
Pomyślmy - wstajesz co rano o 6. Cały dzień w firmie. Wieczorem, po kolejnym 2-godzinnym przedzieraniu się przez korki. docierasz do domu. Jest pewnie 20. Albo 21. Więc tylko wiadomości w TV, szybki prysznic i spać. W weekend odpoczniesz...
Akurat! W weekend siądziesz do komputera, bo wreszcie masz czas popracować nad planami domku, który chcesz wybudować, albo znaleźć tani sklep internetowy z odkurzaczami czy odpisać na e-maile.
Postęp?
A jeszcze, jeśli do tego jesteś matką, która ma ambicje zawodowe...
- Mamusiu, a Jacek rozlał mleko!
- Wcale nie! To Patrycja, a nie ja!
- Dzieci - szybko, bo zaraz do szkoły. I znowu się spóźnię do pracy!
- Jacek, natychmiast się przebierz!
- Patrycja, ile razy ci mówiłam, żebyś wieczorem pakowała tornister! (O Boże, szef mnie zabije...)
Znacie to skądś?
I tak mija czas. Miesiące, lata.
Pewnego dnia budzisz się w szpitalu z udarem, albo zawałem. Jeśli masz szczęście.
Ops! Skończyłeś się biegunie.
I co? Szatan dopadł cię w bezruchu? Czy właśnie wtedy, gdy biegłeś, biegłeś, zupełnie donikąd?
dalbert