JustPaste.it

Gdzie się podziała moja nieśmiertelna dusza?

Uważam, że obecnie problem rozważań nad człowiekiem jako bytem wiecznym znalazł się w głębokim kryzysie. Chciałbym się więc podzielić kilkoma spostrzeżeniami na ten temat.

 

1)      Pierwsze spostrzeżenie, jakie nasuwa się po lekturze prac związanych z tematem „duszy nieśmiertelnej”, to ogromna różnorodność koncepcji. Wygląda na to, że mistycy, a więc ludzie bezpośrednio obcujący z absolutem nie przywiązują większej wagi do naukowego zdefiniowania tematu. Im wystarczy samo doświadczenie, a koncentrowanie się na pojęciach uznają za koncentrowanie się na tym, co nieważne, co wręcz od tego co ważne uwagę odwraca.

2)      Ludzie zaś, którzy nie poszukują doświadczeń mistycznych, zadowalają się różnymi wyjaśnieniami  dość bezrefleksyjnie. Tak naprawdę interesuje ich doświadczenie siebie podczas życia codziennego (może są w tym przedkładaniu doświadczenia ponad refleksję troszkę podobni do mistyków), które to doświadczenie nie korzysta z żadnych teorii. Zaś co do eschatologii przyjmują do wiadomości, że „ich kościół” dysponuje odpowiedzią, więc samodzielne zgłębianie tematu byłoby stratą czasu.

3)      Z kolei teologowie i religiolodzy skoncentrowali się ostatnio wyłącznie  na analizie tekstów, kontekstów kulturowych, hermeneutyce, odkładając na bok temat „ja” w sensie tego, co wieczne.

4)      Wreszcie naukowcy. Ci przystąpili z zapałem do badania „ja” powodowani właściwą im żądzą wiedzy na każdy temat. Wiedzy, dodajmy, która ma w efekcie skłonność do znajdowania różnych, nie zawsze pozytywnych (choćby broń, inżynieria społeczna itd.) zastosowań praktycznych.

5)      Biblia w ogóle pozbawiona jest jakiejkolwiek refleksji na temat odrębnego „ja”. Człowiek postrzegany jest jako całość. Koncepcji czegoś takiego jak „nieśmiertelna dusza” z Biblii wyprowadzić się nie da. Jest dana obietnica życia wiecznego, jednak bez uszczegółowiania. Mówi się tylko o życiu „jak aniołowie w niebie”, czy przemienieniu. Padające zwroty takie jak „dusza” nie są poddane analizie.

6)      Filozofowie wczesnego kościoła zmuszeni byli więc sięgnąć do dorobku filozofów greckich. Niestety, filozofowie ci bardzo różnili się w podejściu do zagadnienia.

7)      Temat ” ja” był natomiast przedmiotem pilnego zainteresowania myślicieli Wschodu. Problemem jest jednak to, ze do ich dorobku nie można sięgnąć wprost ze względu na duże rozbieżności poglądów między poszczególnymi szkołami.

8)      Podstawowym problemem na jaki natrafiamy jest istnienie niezależnej od ciała i nieśmiertelnej duszy. Pogląd ten jest obecnie utrzymywany przez kościół rzymski, a za nim przez zdecydowaną większość kościołów protestanckich. Uważa się, że dusza jest stwarzana przez Boga równolegle (czy „na potrzeby”) powstającego fizycznego ciała, a po stworzeniu jest już niezniszczalna. Stanowisko to jest obecnie uważane za oczywiste dla chrześcijaństwa, tymczasem wydaje się ono coraz trudniejsze do obrony.

a)      Nie ma ono potwierdzenia w Biblii. Biblię cechuje „egzystencjalne” podejście do ludzkiej kondycji i jej  więzi z Bogiem. W Biblii brak analiz stricte filozoficznych. Mówi się o „wiecznej śmierci”, a także o nadziei życia wiecznego, mówi się także o możliwości potępienia wszystkich ludzi, ale także zbawienia wszystkich, czy potępienia niektórych. Sama wizja nieśmiertelności jest przedstawiana łącznie ze zmartwychwstaniem ciała, które to ciało  będzie bytowało w jakiejś przemienionej formie. Generalnie autorzy Biblii zasłaniają się w tym zakresie tajemnicą, której sami nie są w stanie przeniknąć, a widzą ją „niby w zagadce”, jak stwierdza np. Św. Paweł.

b)      Wśród pierwszych filozofów zajmujących się apologetyką, czy też po prostu filozoficznym rozwojem chrześcijańskiej doktryny, panowała duża różnica zdań. Korzystano z dorobku filozofów greckich, którzy jednak byli bardzo dalecy od uzgodnienia poglądów. Pierwsi filozofowie chrześcijańscy głosili więc np. za Platonem doktrynę indywidualistycznej duszy, która nie ma początku ani końca, a tylko czasowo wchodzi w związek z ciałem, które jest dla niej jakby więzieniem. Inni np. Tacjan twierdzili, że dusza jest śmiertelna. Utożsamiali ją z funkcjami psychicznymi, które ustają wraz ze śmiercią ciała. (wtedy wskrzeszenie ciała oczywiście przywracałoby funkcje psychiczne). Zwolennicy Averroesa z kolei utrzymywali, że indywidualna dusza jest śmiertelna, wieczny jest tylko „kolektywny duch”. Pogląd ten kościół rzymski potępił ostatecznie dopiero na V soborze laterańskim w 1532 roku.

c)       Teoria, że Bóg stwarza duszę równolegle z powstaniem ciała, a dusza ta jest wyposażona w podobne atrybuty jak mająca wyłącznie źródło materialne psychika, pociąga za sobą całą masę kłopotów. Po pierwsze władze duszy muszą się dostosowywać do stanu ciała. Być inne u małego dziecka, praktycznie nieaktywne u nieprzytomnego starca itd. Dusza ze swoich możliwości w pełni skorzysta dopiero po śmierci. Nie będzie wtedy mogła korzystać ze wzroku i słuchu (a co z pamięcią zgromadzoną w martwym już mózgu?) rozwinie jednak własne, nowe,( dotąd zablokowane przez materialne ciało) zdolności poznawcze.

Teoria ta prezentuje koncepcję bytu, który jest właściwie zbędny. Musi być zsynchronizowany z materialną psychiką, jest w niej uwięziony, a kiedy psychika „nawala” to i dusza jest bezradna, a więc nie spełnia się nawet w roli „dublera”. Dopiero po śmierci dusza „rozwija skrzydła”. Koncepcja ta nie wyjaśnia więc w żadnym stopniu funkcjonowania psychiki ludzkiej i jest przez naukę bezlitośnie eliminowana przy zastosowaniu „brzytwy Ockhama”.

d)      Duszę wyjaśnia się także jako „formę”, czy istotę człowieka. Z tym, że ta „istota”, czy „forma” mogłaby mieć byt wieczny z filozoficznego punktu widzenia można się zgodzić. Lecz sucha filozofia nie jest odpowiedzią na egzystencjalną sytuację człowieka i jego relację z Bogiem. Forma trwa, ale co ze mną? Od takich filozoficznych subtelności lepiej się już odwrócić, gdyż są jałowe. Lepiej zdać się na Biblię, która mówi o nadziei. O prostej nadziei zawierzenia Bogu. Lepiej się pogodzić z tym, że co wykracza poza prawdę objawioną jest „czczą, ludzką gadaniną”.

9)           Od kilkudziesięciu lat rozwija się interdyscyplinarna nauka – kognitywistyka. Bada ona        zagadnienia samoświadomości, procesu podejmowania decyzji, przyjmowania określonej wizji samego siebie w oparciu o dorobek wielu dyscyplin – neurobiologii, psychologii, cybernetyki, nauk o języku i wielu innych. Efektem tej nauki ma być stworzenie modelu ludzkiej psychiki wyjaśniającego kompleksowo funkcjonowanie istoty ludzkiej jako części przyrody, kultury, ale także istoty mającej poczucie odrębności, zdolnej do refleksji nad swoim bytem i do podejmowania decyzji wykraczających poza uwarunkowania przyrodnicze i kulturowe. Jeśli doszłoby do wypracowania takiego modelu to skutkowałoby to oczywiście przystąpieniem do aktywnego „modelowania” istot ludzkich. Wizja ta może zarówno przerażać (tabletka Murti-Binga) jak i budzić nadzieję na pomoc ludziom cierpiącym z powodu zaburzeń psychicznych. Uprawianie kognitywistyka nie musi wiązać się z wyznawaniem światopoglądu ateistycznego. Są również kognitywiści wierzący w Boga.

10)   Inną nauką, która dąży do zgłębienia tajemnicy ludzkiego „ja” jest psychologia ewolucyjna. Tu mamy do czynienia z wizją człowieka jako produktu nieświadomych procesów powielania się i selekcji tzw. replikatorów, z których dotąd zdefiniowano i zbadano geny oraz memy. Działaniem procesów powielania i selekcji tłumaczy się wszystkie zjawiska, w tym rozwój kultury łącznie z religią i wiarą. Stanowisko tak zdecydowanie ewolucjonistyczne z konieczności prowadzi do umniejszenia roli ludzkiego „ja” jako źródła decyzji i zaakcentowania determinizmu zarówno w działaniu jednostek jak i całych kultur. Uprawianie psychologii ewolucyjnej wiąże się już z konieczności z wyznawaniem światopoglądu ateistycznego. Skrajnym przykładem jest tu Richard Dawkins, skądinąd wybitny naukowiec (między innymi jego osiągnięciami należy uwzględnić zdefiniowanie „memów”, swoistych wirusów umysłu odpowiedzialnych za istnienie kultury i indywidualnej osobowości człowieka – tak różnej od zwierzęcej), który nie tylko zwalcza religie, ale także usiłuje inicjować „świeckie kulty”.

Sprawa ” antyreligijności” psychologii ewolucyjnej nie jest jednak aż taka prosta. Ostatecznie człowiek doświadcza bycia sobą i nawet jeśli zaprzeczymy temu doznaniu jako efektowi istnienia ontologicznie samodzielnego i nieśmiertelnego bytu, to problem samego doświadczenia pozostaje. Są przecież także i takie religie, które zaprzeczają istnieniu „ja” jako czegoś więcej niż przemijające procesy psychiczne, podkreślają natomiast powiązanie człowieka, na jego najgłębszym poziomie, z nienarodzoną i nieśmiertelną Jednią kosmosu.

W tym kontekście warto wspomnieć prof. Susan Blackmore, autorkę „Maszyny memowej”, która definiuje człowieka jako zdeterminowaną maszynę, produkt procesów ewolucji, a jednocześnie uprawia medytację buddyjską, poszukując w sobie tego co niezdeterminowane, wolne i nieśmiertelne, przejawu Kosmicznej Jedni.

11)   Religie Wschodu niespecjalnie interesują się osobą ludzką jako indywidualnym bytem przywiązanym do swojego biologicznego i kulturowego „tu i teraz”.  Wręcz przeciwnie. Tak rozumiane  „ja” uważają za „fałszywe” , a przywiązanie do niego za źródło cierpień i przeszkodę do osiągnięcia oświecenia – rozumianego jako uzmysłowienie sobie swojej jedności z Brachmanem, czy Naturą Buddy. Na najgłębszym ontologicznym poziomie świat jest Jednią, a człowiek uczestniczy w tym co niezrodzone i nieśmiertelne.

12)   Podobne poglądy pojawiają się także w mistyce chrześcijańskiej. Mistrz Eckhart uważał, że na dnie duszy człowiek jest zjednoczony z Bogiem, a rolą mistyka jest tylko tę głębię odsłonić i uczestniczyć w misterium, kiedy Ojciec rodzi Syna, a Bóg i dusza są Jedno.

13)   Warto też wspomnieć o francuskich spirytualistach. Pierre Teilhard de Chardin postrzegał ewolucję  Kosmosu jako proces, który zakończy się świadomą siebie Jednią. Kosmicznym Chrystusem. Jest to Jednia, z tym że będąca Osobą, co różni francuskiego filozofa od mistyków Wschodu. Wydaje się jednak, że niektórzy zwolennicy psychologii ewolucyjnej, czy transhumanizmu wydają się (choć nieświadomie) dążyć do urzeczywistnienia tej wizji. Wystarczy wspomnieć słynne zdanie Dawkinsa: „Czas aby człowiek wyzwolił się spod tyranii bezdusznych genów i memów i wziął ewolucję we własne ręce”.

14)   Trzeba tu jeszcze wspomnieć o analizach takich filozofów jak Heidegger, którzy na najgłębszym poziomie egzystencji postrzegają Nicość jako wieczne podłoże bytu. Nie jest to może wizja optymistyczna, ale nie różni się zbytnio od wizji prezentowanych przez mistyków buddyjskich.

15)   Reasumując. Podłożem bytu jest jakaś wieczność. W tej wieczności człowiek uczestniczy. Wobec ofensywy koncepcji wywodzących się z religii wschodnich, z filozofii egzystencjalnej, czy wreszcie wobec badań naukowych, które nieubłaganie zbliżają się do ogłoszenia własnego przesłania „Czym jest człowiek” warto, aby chrześcijanie przystąpili do kontrofensywy. Aby bardziej dobitnie głosili, że tą wieczną, niezmienną podstawą bytu jest Osobowy Bóg, z którym człowiek może wchodzić w osobową relację.