JustPaste.it

Wiara w Boga a ateizm

Konieczność wiary, jako niezbędny krok w rozwoju człowieczeństwa

Konieczność wiary, jako niezbędny krok w rozwoju człowieczeństwa

 

 

Wiara w Boga i ateizm.

 

Wbrew opinii agnostyków i ateistów w Boga wierzy znaczna większość ludzi na świecie. Pytanie jest jednak: w jakiego? Pytaniem jest także: dlaczego?

Według teoretyków, na przykład religioznawców, lub nawet socjologów i psychologów wiara w Boga lub bogów była koniecznym stadium i krokiem w ogólnym procesie rozwoju naszego gatunku, naszej cywilizacji. Typowe i uzasadnione było przejście od politeizmu szamańskiego do monoteizmu Judeo- chrześcijańskiego. W dużej mierze było to związane, można tu oprzeć się na takie autorytety jak H. von Ditfurth, z rozwojem mózgu, a co za tym i z rozwojem osobowości, jako immanentnej cechy człowieka. Uświadommy sobie, że właściwie do końca XIX w. wiara w Boga lub bogów była, moim zdaniem, całkiem sensownym wyborem. Wtedy praktycznie nauka była na początku swej nowoczesnej formy. Owszem, Darwin już ogłosił swą hipotezę ewolucjonizmu i doboru naturalnego, przełom Newtonowski był już mocno zakorzeniony, minęła już epoka oświecenia, ale nie bez przyczyny napisałem: hipoteza Darwinowska,bowiem wówczas to jeszcze nie było dostatecznej ilości dowodów na jej słuszność. Co do Newtona, to owszem ogłosił on prawo powszechnego ciążenia, ale odżegnywał się od tego jakoby rozumiał samo pojęcie grawitacji. A człowiek żyjący do zaznaczonego XIX w. był praktycznie otoczony niezrozumiałym światem, zawierzenie się więc Bogu było dość sensownym wyborem. Nie bez przyczyny K.G. Jung uważał wiarę za rodzaj łagodnej psychoterapii. Wówczas to ateistami określali się zwykle tacy ludzie, którzy przeżyli załamanie nie tyle w stosunku do Boga, lecz raczej w stosunku do naszych ludzkich czynów, wzajemnych relacji. Bowiem wiadomo to jest wszem i wobec, że fikcja literacka blednie w konfrontacji z prawdziwym życiem. Kryzys związany z ludźmi ma to przełożenie w stosunku do Boga, iż podważa sens Dzieła Boga, skoro tyle jest nieprawości, a ludzie są tworzeni na Jego obraz i podobieństwo. Najpewniej tacy ludzie woleli raczej nie wierzyć w Boga, niż wierzyć w potęgę złego, w potęgę Szatana. Oczywiście i w przeszłości tej dalszej było wielu ludzi, którym nie podobały się w pewnym momencie dogmaty tej lub innej religii, albo którzy podważali opinie quasi naukowe oparte o wiarę. Patrz przypadek Kopernika i podważenie centralnego położenia Ziemi jako środka Świata . Ale pisząc o absolutnym ateizmie, skupmy się na tych, którzy faktycznie, literalnie nie wierzą w Boga, w Demiurga, Logos lub w Pierwszą Przyczynę, pomińmy tych, którzy to mają zastrzeżenia do tego czy innego kościoła, czy do kondycji i etosu człowieka. Moim zdaniem to są całkiem różne sprawy. A wielu ludzi jak gdyby zapomina dziś o tym. Otóż współcześnie ten absolutny ateizm może się brać z takiego a nie innego pojmowania natury rzeczywistości, świata. Pojmowania na podstawie osiągnięć nauki współczesnej. Ale, paradoksalnie, wiara w Boga może również mieć to samo uzasadnienie, to znaczy opierać się na nauce, albo jeszcze ściślej na jej niedopowiedzeniach lub różnych interpretacjach naukowych faktów. W konsekwencji dochodzimy nawet w kwestii wiary do dylematu szklanki napełnionej do połowy wodą. Czy wiara w Boga, Demiurga jest więc tylko kwestią prawdopodobieństwa, kwestią pół na pół? Nie jest tak jednak do końca. Moim zdaniem, jest to dzisiaj związane ściśle z każdym pojedynczym życiem, człowiekiem, jego rozwojem w tym lub w przeciwnym kierunku. Na jednej antypodzie mamy Prof. R. Dawkinsa, pomińmy tu na razie jego niechęć związaną głównie z chrześcijaństwem i z nauką wynikającą z Biblii, bowiem stara się on także znajdować argumenty naukowe dowodzące nieistnienia Boga, rozumianego jako Pierwszej Przyczyny. Na przeciwnej antypodzie niech znajdzie się ks. Prof. Michał Heller, tu pomińmy jego przynależność do Kościoła, bowiem on z kolei stara się znaleźć ściśle kosmologiczne dowody istnienia Pierwszej Przyczyny, Boga. My wszyscy, świadomie poszukujący odpowiedzi w tej kwestii, jesteśmy gdzieś pomiędzy, w tym sensie naukowej argumentacji. Ale będąc nawet pomiędzy musimy dokonać samookreślenia, powinniśmy dokonać wyboru. Śmiem twierdzić, że wybór ateizmu przez osoby w pełni świadome swego określenia może mieć umocowanie jedynie w nauce. Lecz, co ciekawe, wiara może opierać się jeszcze na czymś więcej. Wiara może się opierać na nauce, ale też na duchowości, na przejrzeniu na oczy, na mistycyzmie, na doświadczeniu Transcendencji. Nikt nie może powiedzieć, iż jest niewierzący, ponieważ doświadczył przeżycia mistycznego. R. Dawkins może powiedzieć jedynie, iż jest ateistą, bowiem sądzi, iż nauka upoważnia go do takiego stwierdzenia.

Przeciętni ludzie i są i nie są świadomi tego. Bywa, że nie interesują ich dowody na istnienie lub nie istnienie Boga. Są oporni na naukową argumentację. Więcej, oni nie rozumieją języka współczesnej nauki, racjonalizmu. Ale przecież i oni dokonują często wyboru.

Tu, rzeczywiście, może w konsekwencji zwyciężyć coś takiego jak tradycja, wychowanie, strach przed konsekwencjami zaparcia się Boga. Taki przaśny Zakład Pascala. On z pewności dotyczy te rzesze, które czują podskórnie potęgę Boga w manifestacji potęgi tego świata. Przecież nikt w pojedynkę nie będzie walczył z całym światem.

Jak widać więc samą kwestię wiary w Boga trzeba rozdzielić na kategorie. A mianowicie na kategorie wynikłe z jednej strony z poziomem, nazwijmy to tak duchowości lub rozwoju człowieka, i z drugiej strony związane chociażby z wykształceniem. Każdy bowiem przyzna to, co już napisałem, iż mieszczańskie czy nawet robotnicze pojmowanie wiary, nie umniejszając nic tym ludziom, jest inne niż pojmowanie tego przez ludzi na pewnym poziomie rozwoju, na przykład przez inteligentów. Mieszczańsko-robotnicze pojęcie wiary, moim zdaniem, wynika raczej z pewnego rodzaju tradycji i wpojonych od dzieciństwa zasad, bez górnolotnych spekulacji i rozważań. Choć niewątpliwie rodowód inteligentów może mieć korzenie właśnie w proletariacie lub chłopstwie. Nie chodzi mi więc tu o taki archaiczny podział ludzi,lecz raczej o podkreślenie w kwestii wiary pewnego rodzaju rozwoju duchowości w każdym pojedynczym przypadku. Co nie musi przecież negować tego, iż robotnicy lub chłopi tak samo mogą stanąć przed takimi samymi wyzwaniami w tej kwestii jak alumnowie, studenci teologii lub religioznawstwa. Ale, jak wspomniałem, jakikolwiek byłby nasz rodowód intelektualny i tak na diagramie lokujemy się gdzieś tak pomiędzy Prof.R. Dawkinsem a ks. Prof. Michałem Hellerem. Jest tak przynajmniej na poziomie naukowej dyskusji.

Jak wspominałem na początku związałem kwestię wiary z rozwojem osobowości u człowieka, jako gatunku. I tu dochodzi jeszcze jedna ciekawa rzecz. Oto bowiem umysł w toku ewolucji rozwijał się tak, iż właściwie nasza osobowość jest kilkuczłonowa. Koncepcję wieloczłonowej świadomości w naszej zachodniej kulturze pierwszy określił Freud. Podzielił on osobowość na trzy człony. Na Id, Ego, i Superego. Zresztą na marginesie, podobny podział, i to znacznie starszy, wywodzi się z polinezyjskiej Huny. Gdzie tam świadomość dzieli się na : Ku( Id), Lono( Ego), Kane( Superego). Ale ad rem. Oto bowiem trójczłonowa budowa naszych osobowości implikowała od samego zarania wiele zamieszania, pomieszania tych przecież jednak trzech różnych światów jednego i tego samego człowieka. I na tej bazie, śmiem twierdzić, zbudowana została nie tylko religijność, wiara w Boga lub bogów, ale nawet taki fenomeny, umówmy się, że jednak bardzo pokrewne, jak magia, dywinacja, zdrowie. Dlaczego wmieszałem do tego także zdrowie? Oto bowiem wiadomo już dziś, iż wiele chorób ma podłoże psychosomatyczne, właściwie dotyczy to ogromnej większości boleści naszych ciał. Ludzie więc musieli w konsekwencji kojarzyć działanie swego Superego, choć, oczywiście, formalnie nie znano tego Freudowskiego podziału, z działaniem potężnych sił, których synonimem stał się Bóg. Podobnie działanie podświadomości (Id) również generowało i generuje szereg fenomenów. Ocenia się, i wiemy to już co najmniej od Junga, iż my wszyscy zanurzeni jesteśmy w jakimś wspólnym kotle naszych wspólnych podświadomości. Co Jung nazwał Polem Zbiorowej Nieświadomości. Dzisiaj powoli zaczynamy dopiero odsłaniać te wszystkie tajemnice naszych umysłów. Lecz dla naszych przodków była to niewątpliwie baza rodzenia się wiary i religijności. Nie chcę tu i teraz określać, czy fenomeny naszych potrójnych osobowości implikują w sposób wystarczający powstanie wiary w Boga? Może tak też być, iż troistość ta jest tylko warunkiem koniecznym i do pełni wiary potrzeba czegoś więcej. Może właśnie tej Transcendencji, może odrobiny mistycyzmu. Na zakończenie zastanówmy się, czy człowiek zdobędzie kiedyś jakiś dowód istnienia Boga? Czy jednak wiara zawsze będzie łaską, właściwością zupełnie wydaje się anaukową? Z dzisiejszego punktu widzenia nie ma i nigdy nie będzie prawidłowych dowodów na istnienie Boga. Jeśli jednak uda się człowiekowi stworzyć rodzaj sztucznej inteligencji (AI), jeśli przełamie tym samym jeszcze kilka, dziś wydawałoby się nierozwiązywalnych, barier. Być może wtedy, człowiek będzie mógł odpowiedzieć sobie na to fundamentalne pytanie o Boga. Dzisiaj jeszcze nie!

 

Krystian Defer