JustPaste.it

Chciałabym zrozumieć co ludźmi powoduje…

Mam niepełnosprawne dziecko. Nie jest to jakaś sensacja jest niepełnosprawny od 4 lat. Mimo tego, że już od dawna postronni nie widzą w nim tego upośledzenia zdarzają mi się jeszcze sytuacje, które mnie po prostu rozwalają na łopatki.

Idę ulicą z synem. Mówię do niego, teraz skręcimy tam, on mówi, że ok. Ja pytam go czy skręcimy w prawo czy w lewo (ma ten problem, że nie rozróżnia), a on się złości bo nie wie. Za moimi plecami dziecko mniej więcej 14 letnie wybucha śmiechem. Obok niego idzie matka. Zero reakcji na zachowanie syna. Zareagowałam ja – pytam, co Cię śmieszy, a on że mój syn, bo nie wie która prawa. Powiedziałam, że nie widzę w tym nic śmiesznego, bo przecież wielu dorosłych ma z tym problem. I na tym stanęło. Matka nie zareagowała, on nie przeprosił, a ja zostałam z synem na ulicy, który dostał klasycznego ataku złości, typowego dla autystów. I tego właśnie nie rozumiem: dlaczego matka nie zareagowała, z czego śmiał się ten nastolatek i dlaczego ciągle muszę się borykać na ulicach z zagraniami typu: rozpuszczony, jak dziadowski bicz, albo weź pani tego bachora, wyrodna matka, jędza itd.

Moje koleżanki, które również mają autystyczne dzieci mówią - kijem Wisły nie zawrócisz, to kwestia mentalności. A ja mówię stop. Dlaczego to zawsze ja? Ja mam dziecko niepełnosprawne to musze już zębami glebę orać?? Od państwa dostaję 153 zł zasiłku, a terapia mojego syna kosztuje 900 zł razem dogoterapią. Co ja mam zrobić z tymi pieniędzmi?? Dlaczego w Polsce jest tak, że rodzice pokrzywdzonych, jakby nie było przez los, dzieci dostają po głowie trzy razy bardziej niż w innych krajach. Mnie szanowni Państwo wystarczy, że nie mogę użyć perfum, że piorę wszystko w dziecięcym proszku bo do tego zapachu się przyzwyczaił, że nie mogę słuchać radio w samochodzie, a jedzenie nie może być w kolorze czerwonym. Nie potrzebuję życzliwych Kowalskich na ulicy: zabiorę Cię jak nie będziesz grzeczny, pójdziesz z panią?? Mówię stanowcze „dość” ignorancji, tępocie i ograniczeniach intelektualnych niektórych przedstawicieli społeczności, ale niestety sadząc po tym co mnie w życiu codziennym spotyka, już nie niektórych, a znacznej jego części. Choć wiem, że są ludzie, którzy podchodzą do takich sytuacji normalnie, a może i nawet pomagają. Szkoda, że wyprowadzili się z mojego miasta…