JustPaste.it

Ecotopia

Czasami zadziwia mnie jak oderwani od rzeczywistości są niektórzy ludzie. Tym razem me zdziwienie wywołała radykalna ekolożka* (jak się sama przedstawiała)

Czasami zadziwia mnie jak oderwani od rzeczywistości są niektórzy ludzie. Tym razem me zdziwienie wywołała radykalna ekolożka* (jak się sama przedstawiała)

 

Czasami zadziwia mnie jak oderwani od rzeczywistości są niektórzy ludzie. Tym razem me zdziwienie wywołała radykalna ekolożka* (jak się sama przedstawiała). Ów ekolożka ujawniła się w odpowiedzi na sugestię blogerki Futrzaka, że skrajni ekolodzy chcą powrotu do gospodarki łowiecko-zbierackiej. Radykalna ekolożka radykalnie przeciwko tej tezie zaprotestowała.  Dlaczego? oddajmy głos ekolożce : „o żadnym łowiectwie nie może być bowiem mowy!”**
Jednym zdaniem dała mi tyle amunicji i materiał na całkiem ciekawy wpis zarazem… We wpisie poruszę tematykę ekologii, diety łowców-zbieraczy, weganizmu.

Zaczynamy!

bc119437e40f240e1d95409c10b713ed.jpg

Ta urocza Kitawanka nie jest  łowczynią-zbieraczką. Zwróć proszę uwagę na szerokość żuchwy i gładką skórę. Dieta Kitvan przypomina bogatą w produkty roślinne wersję tego jak odżywiali się nasi przodkowie. Kitawianie mimo braku dostępu do współczesnej opieki medycznej mają średnia długość życia wynoszącą 45 lat (wliczając śmiertelność niemowląt). Przeciętny 50latek może oczekiwać, że pożyje jeszcze około 25 lat. Oprócz tego nie chorują na cukrzycę, choroby serca czy choroby degeneracyjne. Zdjęcie autorstwa:  Staffan Lindeberg

Człowiek jest zwierzęciem wszystkożernym, który z żywnościowego punktu widzenia ma bardzo szeroką niszę ekologiczną. Dieta wielu charakteryzujących się dobrym zdrowiem  społeczeństw pierwotnych różni się od siebie diametralnie. Jednak zwykle gdy jest to możliwe łowcy-zbieracze preferują spożywanie produktów pochodzenia zwierzęcego. Z występujących jeszcze na świecie i przebadanych społeczeństw pierwotnych wg analizy danych Loren Cordain, Janette Brand Miller, S Boyd Eaton, Neil Mann, Susanne HA Holt and John D Speth (1):

  • 73% przebadanych społeczności  łowców-zbieraczy dostarcza powyżej 50% (w przedziale 56-65%)  energii w diecie z produktów pochodzenia zwierzęcego
  • 14% przebadanych społeczności łowców-zbieraczy dostarcza powyżej 50% (w przedziale 56-65%) energii w diecie z produktów pochodzenia roślinnego
  • 58% przebadanych społeczności łowców-zbieraczy dostarcza powyżej 66% energii w diecie z produktów pochodzenia zwierzęcego
  • 4% przebadanych społeczności łowców-zbieraczy dostarcza powyżej 66% energii w diecie z produktów pochodzenia roślinnego
  • 0% z przebadanych społeczności łowców-zbieraczy polega głównie (86-100% energii w diecie) na produktach pochodzenia roślinnego
  • 20% z przebadanych społeczności łowców-zbieraczy polega głównie (86-100% energii w diecie) na produktach pochodzenia zwierzęcego

Z tego badania dość jasno wynika, że taki twór ja sami „zbieracze” to wytwór wyobraźni niektórych nie znających biologii i historii swego gatunku „ekologów”. Nie twierdzę, że taka społeczność na pewno nie istniała. Podobnie zresztą jak nie twierdzę, że Atlantyda na pewno nie istniała…
Zresztą jaką ewolucyjną przewagę dawałoby stosowanie przez jakąś społeczność pierwotną diety wyłącznie roślinnej? Nie widzę żadnej. Dostrzegam jednak mnóstwo wad:

  • Drastyczne zmniejszenie swojej bazy pokarmowej, w klimatach zimniejszych wręcz jej nieobecność przez część roku.
  • Brak  niektórych kluczowych dla zdrowia substancji pokarmowych w diecie (witaminy B12, DHA,  EPA)
  • Większe stężenie potrzebnych dla zdrowia i dobrego rozmnażania substancji w produktach zwierzęcych (jod, selen, cynk…)
  • Trudność stworzenia zbilansowanej diety w oparciu o produkty roślinne dostępne lokalnie

W imię czego zatem mieliby łowcy zbieracze strzelać sobie w stopę rezygnując ze spożywania produktów zwierzęcych (mięsa, organów, miodu, ryb, owoców morza, owadów)?

IMO wegetarianizm, weganizm i wszystkie wariacje na ten temat to diety stworzone:

  • „Na uniwersytecie” lub w świątyni
  • Z potrzeb ekonomicznych (można wyżywić z danego obszaru więcej ludzi żywiąc ich wegańsko, niż żywiąc ich w sposób do jakiego ludzkość genetycznie jest przyzwyczajona)

Nie twierdzę, że nie można przeżyć i mieć się nawet ok na tej diecie. Pewne skutki uboczne stosowania nieodpowiedniej diety mogą ujawniać się dopiero po kilku pokoleniach. Zresztą suplementując dietę wegańską za pomocą przemysłowo wytwarzanych suplementów diety (witamina B12,  kwasy tłuszczowe DHA pochodzące z alg, importowane z drugiego końca świata orzechy…) można w miarę ok (choć bez rewelacji) dożyć sędziwego wieku.  Domyślam się jednak, że w „ekologicznej”, zbierackiej gospodarce nie ma miejsca na jakieś fabryki a i kajakiem trudno ocean przebyć.

Wydajność gospodarki zbierackiej

Kolejną ciekawą kwestią, której zwolennicy powrotu do gospodarki „zbierackiej” zapewne nie przemyśleli (lub jeśli przemyśleli i nadal to postulują to są za wyeliminowaniem 99+ % populacji ludzi na świecie?) jest wydajność takiej czysto „zbierackiej” gospodarki. Oczywiście nie ma wiarygodnych danych dotyczących tego ile ludzi może wyżywić się w takiej wyłącznie „zbierackiej” gospodarce. Tak samo zresztą jak nie dysponujemy danymi ile  pięter  miał najwyższy budynek na Atlantydzie :) Zwykle by utrzymać jednego łowcę-zbieracza potrzeba od 1 do 10 km2. W przeliczeniu na hektary ziemi jest to od 100 do 1000ha by wyżywić jedną osobę. Aktualny obszar Polski mógłby zatem wyżywić od 31.200 to 312.000 łowców-zbieraczy. Musimy pamiętać, że ekosystemem klimaksowym na przeważającej powierzchni Polski (takim w który zmieniłaby się roślinność gdyby pozostawić dany teren samemu sobie)  jest jakiegoś rodzaju las. Jaka wydajność byłaby po wyłączeniu większości żywności co łowcy-zbieracze na naszym obszarze spożywali? Można domyślić się tylko, że mniejsza. Przyjmując, że jest to w ogóle możliwe (wyżywienie się na diecie wegańskiej z dzikiego lasu)  trzeba wartość zmniejszyć o połowę (bardzo optymistyczne założenie).

Czynnikiem o którym wielu ekoutopistów również nie jest świadomym, jest również fakt zaliczania ryb, owoców morza, owadów, jaj ptaków, gadów, płazów; małej zwierzyny do „zbieractwa” przez antropologów. Zbyt daleko idącym uproszczeniem będzie nazwanie wszystkiego co do domu przynoszą łowczynie-zbieraczki „zbieractwem”. Nie będzie jednak to zbyt odległe od prawdy uproszczenia.

Nie chcę idealizować życia łowców zbieraczy – niektóre z nich były naprawdę barbarzyńskie. W niektórych plemionach u Aborygenów mięso jedzone jest w takiej kolejności: mężczyźni, dzieci, psy kobiety! Skutkuje to w tym, że nie spożywają one w wieku dorosłym prawie w ogóle cennych tłuszczy zwierzęcych. Prawda, że nasza szowinistyczna cywilizacja w której kulturalni mężczyźni puszczają panie przodem i ogólnie uprzywilejowują w wielu innych dziedzinach jest lepsza?

Warto jednak naśladować łowców-zbieraczy w co najmniej dwóch obszarach – żywności jaką spożywali i ilości czasu jaki poświęcają/poświęcali na pracę :)

Czy gospodarka łowiecko-zbieracka jest dobra dla środowiska?

Z jednej strony można powiedzieć, że łowcy zbieracze minimalnie tylko zmieniają swoje środowisko życia. Pod tym względem jest to system który jest bardzo zrównoważony i mogący trwać przy danym wtedy (czytaj niskim) poziomie zaludnienia w nieskończoność. Podobnie gospodarka żarowa (wypalanie lasu i uprawa roślin, a gdy wyczerpią się składniki mineralne to opuszczanie danego miejsca) w pewnych okolicznościach i przy pewnym poziomie zaludnienia również jest zrównoważona i trwała. Wystarczy na dany teren nie wracać przez kilkadziesiąt lat a ziemia oprzez porośnięcie lasem się „zregeneruje” i cały cykl można powtórzyć ponownie.Widać jednak, ze ingerencja w środowisko już jest znaczniejsza…
Mimo wszystkich korzyści gospodarki zbieracko-łowieckiej nie była ona również taka całkiem neutralna dla środowiska. Ludzie pierwotni preferowali polować na duże zwierzęta z jednego powodu – duże zwierzęta mają proporcjonalnie więcej tłuszczu niż zwierzęta małe. Mega duże zwierzęta mają mega dużo tłuszczu.  To dlatego po ziemi nie chodzą już 200 kg  bobry,  4,5  metrowe leniwce, nosorożce włochate, mamuty i inni przedstawiciele megafauny. W jakimś stopniu proces ten nadal postępuje mimo zmiany sposobu użytkowani Ziemi do dziś.  Wieloryby to zwierzęta zagrożone w dłuższej perspektywie wyginięciem właśnie z powodu wielkości i obfitości zdrowego tłuszczu w nich.

Osobiście uważam, że nie mamy możliwości wrócić jako cywilizacja do gospodarki łowiecko-zbierackiej. Produktywny leśny ogród w którym hodowane są również zwierzęta może być źródłem żywności, która zapewni nam zdrowie, tak samo jak zapewnia je Kitawańczykom.

*Oczywiście mogła być to prowokacja jakiegoś Zaplutego Karła Reakcji by skompromitować ruch ekologiczny ;)
**Cytat – Poprawiłem tylko pisownię.

 

Źródło: http://permakultura.net/2010/10/24/ecotopia/

Licencja: Creative Commons - bez utworów zależnych