Należę do...nikogo.
Samotność ... to pojęcie jednym obce a innym bardzo dobrze znane. Cisza,pustka w domu , nie ma do kogo się odezwać. Nie ma z kim podzielić się wieściami z codziennego życia. Wtedy dopada takiego zwykłego , szarego człowieka handra. Co innego dzieje się z człowiekiem , jeżeli po przyjściu do domu czeka na niego cała stęskniona rodzina albo co najmniej osoba bardzo go kochająca, czyż nie jest to wspaniałe uczucie ? Uczucie bycia kochanym i przez kogoś szanowanym. Na pewno tak ale co z tymi ludźmi , którzy tego nie mają co więcej może nigdy tego nie zaznali... Jestem pewna , że każdy człowiek szuka tego drugiego by cieszyć się życiem , każdą chwilą spędzania go we dwójke, trójke itd... Wiele razy ludzie się starają , angażują z całych sił i nie mają nic w zamian często zostają odesłani z tzw."kwitkiem" . "I po co mi to było"? Ile razy padało z Waszych ust to pytanie ? Jestem pewna , że niejednokrotnie... Co z tymi ludźmi ?! Czy miłość już tak się nie liczy jak kiedyś? Czy chodzi tylko o pociąg fizyczny? Kiedyś zastanawiałam się nad "tymi" sprawami i zauważyłam , że wiele związków opiera się np tylko na seksie a jeżeli już ktoś wydaję się być szczęśliwy to pewnego dnia przychodzi wielkie bum! Pojawiają się problemy i nie zawsze potrafimy je rozwiązać. Każdy automatycznie powinien znajdować ukochaną/ukochanego jednak nie jest to takie łatwe... Zastanawia mnie to dlaczego? Czy żyjemy w świecie ideałów i każdy z nas szuka takiego dla siebie? A co jeśli liczba tych "ideałów " jest ograniczona...? Czy to oznacza , że jesteśmy skazani na samotność?