Co to jest: psychologia?
Psychologia jest nauką. Do nauki należą następujące twierdzenia:
1) Jest tak-a-tak
2) Jeśli nastąpi to - to nastąpi tamto.
Obydwa rodzaje twierdzeń są sprawdzalne – w żargonie: „weryfikowalne”.
Podobnie działa biologia, fizyka, chemia...
Problem polega na tym, że fizykowi czy chemikowi nie przychodzi do głowy powiedzieć: „grawitacja powinna maleć z sześcianem, a nie z kwadratem odległości”. Fizyk nie mówi o swoich obiektach jak powinny wyglądać – ani: co powinny robić On je bada – i opisuje.
Zupełnie inaczej jest z naukami anty-humanistycznymi czyli „nieludzkimi”. Psychologowie czy socjologowie nie tylko badają człowieka czy społeczeństwo – ale jednocześnie mówią, jak człowiek powinien się zachowywać, jakie zachowanie jest „normalne”, a jakie nie – i w ogóle używają sądów wartościujących.
Oczywiście z „jest” nigdy nie może wyniknąć „należy”. Jeśli ktoś pisze, jak człowiek powinien postępować, co jest dobre, a co jest złe – automatycznie przestaje być uczonym, a staje się moralistą. Z żadnego twierdzenia fizyki nie wynika, ze energia powinna równać się masie pomnożonej przez kwadrat prędkości światła - natomiast „psychologom” bez większego wysiłku przychodzi wartościowanie.
Odróżnijmy: czym innym jest dendrolog – czym innym leśnik. Czym innym jest psycholog – czym innym psychiatra.
Niestety: psychiatrzy zazwyczaj uważają się też za naukowców – i usiłują przekonać ludzi, że ich działania mają „podstawy naukowe”. Jest to pierwszy krok w kierunku eliminowania niesprawnych umysłowo – co zrobił Adolf Hitler, zanim jeszcze jego paladyni zabrali się za Żydów.
Tymczasem ja widzę Kowalskiego, którego umysł jest (moim zdaniem) zdefektowany, mogę zlecić psychiatrze, by starał się go naprawić – ale to jest moja subiektywna wola. Potrzeba zmiany sposobu myślenia Kowalskiego nie jest – i nie może być - „uzasadniona naukowo”.
Oczywiście: psychiatra – naprawiając Kowalskiego wedle życzenia klienta – wykorzystuje wiedzę stworzoną przez psychologów – podobnie jak leśnik wyrąbując las wykorzystuje wiedzę dendrologów.
Jednak leśnik nie uważa się za „naukowca” - a tacy psychologowie: i owszem.
Tym samym są szarlatanami.
Tacy szarlatani świetnie wiedzą, że mało kto da im forsę na badania czysto naukowe – natomiast "psycholog", który wymyśliłby sposób, jak każdorazowo przekonywać wyborców, że „Rząd” ma rację – zostałby ozłocony...
A oprócz tego gonią za pieniądzem w sposób obrzydliwy. W USA na miejscu katastrofy natychmiast pojawia się horda prawników oferujących wytargowanie odszkodowania – i podobnie działają w Polsce „psychologowie” (w rzeczywistości: psychiatrzy).
W swoim interesie przekonują ludzi – podobnie jak robią to firmy ubezpieczeniowe – że bez pomocy psychologów nie dadzą sobie rady.
Najpierw zajęli się schizofrenikami, paranoikami – lecząc ich. Zazwyczaj bez skutku, co ilustruje znany dowcip:
Idzie wariat po korytarzu ciągnie za sobą szczoteczkę do zębów na sznurku.
Podchodzi lekarz:
- „Co ty Pan tam ciągnie?
- „Szczoteczkę do zębów”.
- „A nie Azorka? Wczoraj Pan mówił, że Azorka...”.
- „Nie - coś Pan: wariat? Nie widzi Pan, że to szczoteczka do zębów?!?”
Lekarz odchodzi notując w myślach: „Kowalski – znaczna poprawa”.
Wariat schyla się i głaszcze szczoteczkę:
„No widzisz, Azorek: oszukaliśmy pana Doktora!”.
Ludzie nazywający się z rozpędu „psychologami” mówią nam, jak Kowalski powinien reagować – i potem podejmują się tak oddziaływać na Kowalskiego, by zachowywał się w sposób pożądany.
Gdy już do tego przywykniemy, przychodzi etap następny (zazwyczaj wtedy, gdy liczba „psychologów” przekracza liczbę klientów...) : „psychologowie” zaczynają perswadować zupełnie normalnym ludziom, że powinni zostać ich klientami – czyli: leczyć się. Stąd optymizmem napawa wiadomość:
że gimnazjaliści z żaglowca „Fryderyk Chopin” ryknęli zdrowym śmiechem na wiadomość, że w porcie czekają na nich „psychologowie” by „udzielić im pomocy”.
Dla psychologów mam szacunek (ale nie dałbym złamanego grosza na ich badania; nie widzę powodu, by państwo się tym zajmowało!). Natomiast ci „psychologowie” to niebezpieczna banda.
O czymś takim pisałem parę dni temu – w/s zasypanych górników w Chile...
Jeden z Komentatorów napisał wtedy: „O co Panu chodzi? Jest rynek, psychologowie chcą zarobić”. Jak widać: jest to nieprawda: żaden klient tych „psychologów” nie zamawiał. To są ludzie wynajęci przez „Rząd” - którzy przedtem wmówili w „Rząd” (wykorzystując bezprawnie autorytet nauki), że ich zatrudnienie jest pożyteczne, lub wręcz konieczne!
I trzeba ich pogonić k cziortu na kuliczki!
Autor: Janusz Korwin - Mikke