JustPaste.it

Jak zagospodarować południowy stok by nie musieć go podlewać?

Na jednym z portali Czytelnik mojego tekstu spytał mnie o rozwiązania problemu uprawy suchego, piaszczystego, południowego stoku „na którym bez podlewania nic nie rośnie”.

Na jednym z portali Czytelnik mojego tekstu spytał mnie o rozwiązania problemu uprawy suchego, piaszczystego, południowego stoku „na którym bez podlewania nic nie rośnie”.

 

Na jednym z portali Czytelnik mojego tekstu zadał mi pytanie dotyczącym permakulturowego rozwiązania problemu uprawy suchego, piaszczystego, południowego stoku „na którym bez podlewania nic nie rośnie”. Myślę, że taki problem może mieć więcej Czytelników, dlatego warto odpowiedzi poświęcić więcej miejsca i czasu.

Zacząć należy od tego co jest istotą problemu w tym przypadku, jaki czynnik najbardziej ogranicza plony. W tym przypadku jest to dość oczywiste – to woda. Głębsze przyjrzenie się sprawie ukazuje, że to nie tylko o wodę chodzi ale również o uciekające z tą wodą substancje mineralne. Nie mniej nadal tego przyczyną jest uciekająca szybko z posesji woda.
Nasze działania związane z zatrzymaniem wody dobrze jest rozpocząć od zapoznania się ze skali trwałości Keyline oraz 8 zasad skutecznego i efektywnego zbierania deszczówki.

Dla przypomnienia…

Skala trwałości poszczególnych komponentów systemu w którym przychodź nam żyć:

  1. Klimat
  2. Rzeźba terenu
  3. Woda
  4. Drogi
  5. Drzewa
  6. Budynki
  7. Inne podziały np.płoty, własność
  8. Gleba

Najtrudniejszą do zmiany (wg. skali) rzeczą na jaką mamy realny wpływ jest rzeźba terenu. W tym przypadku jest to stok (z którego zapewne łatwo spływa woda, co jest istotą problemu). Byłoby „dość” kosztowne by nie napisać niemożliwe wyrównanie całego (nawet małego) stoku i przenoszenie ziemi w jakieś inne miejsce. Zresztą też całkowicie bezsensowne, bo odpowiednio wykorzystany stok południowy może być bardziej produktywny niż teren płaski (z racji tego, że stok południowy jest cieplejszy i bardziej słoneczny – to zaś oznacza, że na takim stoku dysponujemy większa ilością energii). Nie chcemy przecież pozbywać się przy okazji rozwiązywania „problemu wody” – jednej z największych korzyści posiadania stoku południowego, prawda? 5% nachylenie terenu na południe  (czyli 0,9 stopnia) to odpowiednik posiadania płaskiego terenu około 50 km bardziej na południe.

Niezależnie od tego czy dany stok jest nieużytkiem, gruntem ornym czy pastwiskiem dobrze jest rozpocząć poprawianie „sytuacji wodnej” od tego co jest najwyżej na skali i na co mamy realny wpływ (jako jednostka). Rzeźby terenu nie trzeba zmieniać drastycznie (zrównywać gór) – wystarczy ją lekko zmodyfikować np. przez wykopanie swale’a.

Jeśli teren o którym mówimy nie jest gruntem ornym, pastwiskiem czy nieużytkiem (świeżym) a lasem albo sadem, to oznacza, że:

  • Jednak coś tam rośnie :)
  • Trzeba zastosować inne rozwiązanie ponieważ kopanie swale’a gdy mamy do czynienia z korzeniami drzew jest bardzo energochłonne i co się z tym wiąże kosztowne. Problematyczny może być również wjazd koparką, jeśli chcemy użyć ciężkiego sprzętu w takim zarośniętym terenie. Zwykle jednak w rosnącym lesie rowów kopać nie trzeba (w dopiero co sadzonym to co innego)…

Jeśli w lesie dochodzi do znacznej erozji wodnej, co może być spowodowane złym zarządzaniem terenem nad nami. W przypadku silnych epizodycznych potoków zbyt wiele nie możemy z tym zrobić, poza może sadzeniem w poprzek stoku (na poziomicy) krzewów, by te zatrzymały choć część materii organicznej wysyłanej nam przez „sąsiada z góry” oraz budową małych „tam kontrolnych” (z ang. check dam).

Tama kontrolna to struktura, która może być zbudowana z pniaków, gałęzi, kamieni, słomy, gruzu, siatki metalowej, żelbetu lub kombinacji tych materiałów. Jej celem jest spowolnienie odpływu wody z posesji, zmniejszenie erozji wodnej, zanieczyszczenia wód gruntowych i powierzchniowych. Tego typu tama może zatem pomagać nawodnić okoliczne tereny, gdyż woda zostaje dłużej na posesji, która taką tamę posiada. Na podobnej zasadzie działają również tamy bobrze*. Tama kontrolna to technika, którą używa się do kontroli małych potoków, lub różnych cieków epizodycznych (czyli takich, które przez cześć roku nie płyną). Teoretycznie gdybyśmy chcieli ją zbudować to pewnie należałoby występować o pozwolenie wodne (czy jakoś tak). Na małą skale nikt tego jednak nie zauważy (poza właścicielem posesji oczywiście)… nie trzeba oczywiście się ograniczać do jednej takiej tamy – lepiej nawet jest zbudować kilka a małych.

ae3f504e4c1c52d629fffd0150719b4f.jpg
Tama kontrolna, zwróć proszę uwagę na większą ilość wody gromadzącą się powyżej tamy. To jedna z technik mogąca służyć do pasywnego nawadniania stoków.

Sam w mojej okolicy „zbudowałem” (trochę za mocne słowo na określenie przesunięcia grubszych gałęzi i paru machnięć saperką) kilka takich tam.

Kolejnym sposobem, który może pomóc poprawić sytuację wodną na stoku to poprawa jakości gleby.
Gleby gliniaste lepiej „trzymają” wodę, ponieważ glina ma dużo lepsze właściwości sorpcyjne niż piasek. Na chłopski rozum cząsteczka gliny ma ładunek elektrostatyczny, który jest w stanie „utrzymać” wodę. Cząsteczka piasku natomiast takich właściwości nie posiada i woda po prostu „przelatuje w dół” z czasem stając się niedostępna dla korzeni roślin.
Teoretycznie do gleby piaszczystej warto dodać glinę – będzie wtedy niemal idealna, czyż nie? Niby tak, jednak znowu wszystko rozbija się o tą niedobrą ekonomię… górne 24cm gleby na hektarze waży około 3600 ton (gleba piaszczysta zwykle mniej, glina więcej…). Zatem by odczuwalnie poprawić jej jakość wypadałoby zwiększyć zawartość w niej gliny do około 30%. Zakładając zatem, że w górnych 24 cm gleby nie ma w ogóle gliny (raczej rzadko spotykane zjawisko, ale do potrzeb przykładu taka sytuacja mi bardzo odpowiada :) trzeba by przywieźć i rozrzucić powiedzmy 1000 ton gliny. Jakieś 100 – 200 ciężarówek? Widać zatem, że raczej nie tędy droga… Zwłaszcza jak się nie jest Billem Gatesem! Należy użyć innego, tańszego i wymagającego mniej roboty rozwiązania. Inna sprawa, że takie rozwiązanie jest bardziej przyjazne dla środowiska. Minimum wysiłku – maksimum efektu.

Na szczęście glina nie jest jedyną substancją, która charakteryzuje się właściwościami sorpcyjnymi. Można użyć również mączki bazaltowej.

Kolejna opcja (nie wykluczająca użycia wcześniejszych) to podnieść pH gleby, by pomóc wytworzyć się gruzełkowatej strukturze gleby. Taka budowa „”cząsteczki” gleby powoduje, że ziemia jest lepiej przygotowana na przyjęcie wody i ogranicza się spływ powierzchniowy wody.

Najważniejsze jest jednak by zwiększyć poziom materii organicznej w glebie, gdyż rożne formy materii organicznej w glebie charakteryzują się zwykle dobrymi właściwościami sorpcyjnymi (czyli woda będzie „utrzymywana” w glebie przez materię organiczną). Samo życie glebowe np. dżdżownice i podążające za nimi krety również sprawią, że gleba będzie bardziej „pulchna” i również poprawi się gotowość ziemi do przyjęcia wody (to raczej jest ważne na glebach ciężkich, gliniastych). Gleba o wysokim poziomie materii organicznej lepiej również podsiąka co, jeśli ukształtowanie warstwy płytko zalegającej wody jest korzystne również może mieć znaczenie dla zaopatrzenia roślin w wodę.

Następną techniką, którą można użyć również na stoku jest ściółkowanie. Najlepiej jest wyściółkować dno swale’a by zapobiec bezproduktywnemu wyparowaniu wody, inną opcją jeśli mamy wystarczającą ilość materiału na ściółkę (słoma, wióry, karton, trzcina, liście…) jest wyściółkowanie obszaru wokół nowo posadzonych roślin. Zapobiegnie to wyparowaniu wody z gleby.

Kolejnym rozwiązaniem, zwłaszcza jeśli dopiero co zakupiliśmy grunt orny i ta ziemia na stoku cały czas nie ma okrywy roślinnej jest jej (ostatni raz)  zaoranie w poprzek stoku. Dzięki temu każdy rów po przejściu pługa będzie działał jak mikro-swale. Gdy teren ten jest porośnięty trawą czy chwastami lepiej jest użyć kultywatora – również w poprzek stoku. Ważną rzeczą jest by nie robić tego na oko, a przyłożyć się do wypoziomowania. Na większa skalę można użyć np. poziomicy laserowej – przyrządu, który większość budujących się osób posiada. Jeśli ma się do wypoziomowania kilkaset m2 to w zupełności wystarczy poziomica wodna, tzw. szlaufwaga (przynajmniej w Wielkopolsce się tak na to mówi, a jak tam gdzie indziej to nie wiem).  Można ja również zmontować domowym sposobem w 5 -10 minut.

9f98e78b51d30f5ffef1df9200bd7940.jpg
Droższa wersja nawadniania. Finansowana w ramach „Projektu budowy infrastruktury rekreacyjnej Wyspy Młyńskiej i jej najbliższego otoczenia” (Bydgoszcz). Zwróć proszę uwagę na ubicie gleby u szczytu pagórka. Nie ma szans by taka gleba nie przejawiała objawów suszy bez nawodnienia. W tym przypadku nie trzeba było się liczyć z funduszami, bo to projekt współfinansowany ze środków UE. Nie o to przecież chodzi by coś było tanie, skoro może być drogie…

Podsumowując… można sprawić dzięki kompleksowemu działaniu na wielu poziomach (delikatna zmiana rzeźby terenu, sposobu użytkowania stoku i poprawie gleby), że południowy stok stanie się miejscem o produktywności przekraczającej teren płaski.

 

Źródło: http://permakultura.net/2010/10/19/jak-zagospodarowac-poludniowy-stok-by-nie-musiec-go-podlewac/

Licencja: Creative Commons - bez utworów zależnych