JustPaste.it

Dietetyka po polsku

Dzięki programowi "Jesteś tym, co jesz", prowadzonego przez Gillian McKeith ostatnio doszłam do wniosku, że można jeść i zdrowo i smacznie. Bez paradoksów.

Dzięki programowi "Jesteś tym, co jesz", prowadzonego przez Gillian McKeith ostatnio doszłam do wniosku, że można jeść i zdrowo i smacznie. Bez paradoksów.

 

Może nie zauważyłabym tych anomalii i wszelkich zaprzeczeń samemu sobie, gdyby nie pomogła mi Gillian. Ta "moja nauczycielka" prowadziła swego czasu na antenie telewizji swój program pt. "Jesteś tym, co jesz". I to prawda. Nie przesada. Każdy składa się z tego, co sam zje. To, czym nafaszeruje swój organizm, będzie w nim tkwić, lub przy odrobinie szczęścia wydali w zmienionej lub niezmienionej formie. Zależy, co to jest.

Każdy przeciętny Polak wie, że zalecane są tłuszcze Omega3 i Omega6. Nie trzeba być dietetykiem, ani studiować dietetyki, by to wiedzieć, Tyle się o tym mówi ostatnio. I wydawałoby się, że pod tym względem nie powinniśmy być zacofani. Ale jak się okazuje - jesteś. Oglądałam swego czasu polski program dla grubasów, zabijcie mnie, ale nie pamiętam tytułu programu, ponieważ oglądałam go na wyrywki. I o mało przedwcześnie nie osiwiały mi włosy! Mianowicie usłyszałam, że polecane są ryby chude, nie tłuste. Ok, niech już tak będzie, w dietetyce każdy ma swoje zalecenia, nie ma wytyczonych zasad i kanonu zaleceń.

Jednak, co można sądzić o tym, jeśli zaraz potem podaję się tym grubasom tort, ponieważ były tam jakieś urodziny, czy rocznica? Nie wiem dokładnie. Paranoja! Jaka tu logika? Dosłownie żadna. Zaleca się chude ryby, bez tłuszczu, jednocześnie podając kawał tortu? Pomijam, że skoro powszechnie wiadome jest, że zalecane są jak najbardziej tłuszcze NNKT, zawarte między innymi w rybach, dlaczego nie wszyscy dietetycy je zalecają? Nawet grubasom. Bo te tłuszcze są po prostu potrzebne do prawidłowego rozwoju układu nerwowego i prawidłowego transportu tego złego cholesterolu, aby zapobiec powstawaniu złogów tłuszczu w naczyniach krwionośnych i zapobiec chorobie wieńcowej i niedokrwiennej serca?

Dlaczego w procesie smażenia mówi się o margarynie? A nie mówi się o oliwie z oliwek? Dlaczego nie wspomina się o rewelacyjnych produktach, jakim jest przykładowo olej lniany? O soi? O algach, na przykład o spirulinie?

Dlatego tak bardzo cenię sobie Gillian McKeith. Jest ona moim wzorem. Wiele ludzi uważa, że z dietą, czasem bardzo ścisłą wiążą się tylko warzywa i owoce. Nic poza tym. Dlatego ludzie często reagują z krzykiem na jakąś dietę. Ja dawniej też tak myślałam. Ale tak nie jest. Gillian w swoim programie często pokazywała, że można z soi zrobić setki potraw, przykładowo kotlety, pasztety, sery nawet, podobnie z cieciorki można także zrobić wiele bardzo smacznych potraw. Nawet na pizzę można mieć sposób.

Pamiętam z programu historię chłopca ważącego zdecydowanie za dużo. Nie będę zmyślać, nie pamiętam ile wynosiła jego masa ciała. Ale uwielbiał pizzę. Jak większość z nas, choć ja akurat nie lubię. Ale nawet na takie osoby Gillian ma sposób. Robi pizzę z brokułami i innymi warzywkami. Naprawdę świetny pomysł. U mnie w domu od tej pory praktykuje się właśnie taką formę pizzy. Jedyną, jaką toleruję i jaka mi smakuje.

Inna kłopotliwa kwestia to też taka, że dużo tego typu produktów najzwyczajniej w świecie jest po prostu ciężko dostać w większości sklepów. Z taką żywnością są specjalne sklepy ze "zdrową" żywnością. Tyle tylko, że w Poznaniu ja znam tylko dwa takie, i to na dodatek małe sklepiki. Imitacja tego, co jest na Zachodzie. To mało wydaje mi się, jak na tak duże miasto. Jak zatem mamy szerzyć, propagować "zdrową" żywność, skoro nawet nie ma do niej specjalnego dostępu? Nie mówiąc oczywiście o małych miejscowościach i wsiach, gdzie takich sklepów nie ma. Bo i po co? Skoro takie specjalne produkty są po prostu drogie. A Polaków nie stać.

Tutaj znowu trzeba by się odnieść do polityki, ale już nie będę w nią wchodzić głębiej. Wszystko sprowadza się do polityki. Warto ponadto dodać, że przykładowo w Wielkiej Brytanii bez problemu można dostać, np. olej lniany, algi czy inne produkty tego typu w pierwszym lepszym supermarkecie. W Polsce jedynie Piotr i Paweł jest na prawie europejskim poziomie, godnym Unii Europejskiej! No, ale w Wielkiej Brytanii stać przecież ludzi na takie luksusy... U nas niestety nie bardzo...

Gorąco polecam, jako przyszła dietetyczka, książki Gillian McKeith, na których naprawdę warto się wzorować. A oto one: "Jesteś tym, co jesz", "Jesteś tym, co jesz. Książka kucharska", "Program doskonałego zdrowia" i inne jej pozycje.

Natomiast, co do sklepów ze "zdrową" żywnością niestety nie mam wpływu na ich ilość w naszym kraju. Ale chociaż częściowo można sobie pomóc. Tyle, na ile się da, i na ile mamy wpływ.

 

Źródło: http://interia360.pl/artykul/dietetyka-po-polsku,40150