JustPaste.it

Czy można omawiać w mediach zachowanie doktorantów i kierowców?

Media i sądy różnie traktują obywateli, czyli hipokryzja prawna.

Media i sądy różnie traktują obywateli, czyli hipokryzja prawna.

 

de64b6f3a135c19cac7463ae8c079444.jpg

skan wg  www.tvnwarszawa.pl

Najpierw media zamieściły fotkę córki naszego ministra finansów, którą ona zamieściła na Facebooku (na tle mało dyplomatycznego słownictwa), zaś niedawno nasze media zaprezentowały inną panią, tym razem córeczkę brytyjskiego szefa M16 (pod choinką pozuje ze złotym kałasznikowem).

W obu przypadkach media (posiadające prawników znających chyba znakomicie nasze prawo) bez zgody owych miłych pań zeskanowały fotki i umieściły na swoich stronach (papierowych i internetowych), opatrując swoimi uszczypliwymi komentarzami.

Czy ktoś słyszał, aby w jednym albo w drugim przypadku ktoś analizował prawne aspekty upubliczniania informacji (w tym obrazów) o osobach, które tego sobie nie życzą? Niejednokrotnie autorzy artykułów zamieszczają różne fotki, ale admini zadają często pytanie, czy ci autorzy są twórcami owych obrazów albo czy mają zgodę na publikację, jednak w omawianych przypadkach nikt takich pytań nie zadawał?

Tym mniej zrozumiałe jest postępowanie polskiego sądu, który uznał, że kopiowanie zamieszczonych dowcipów przez polską pisarkę z uszczypliwym komentarzem jest nielegalne i postanowił ukarać osobę omawiającą temat – przeproszenie na łamach paru portali, skasowanie artykułów z internetu i ok. 1000 zł zadośćuczynienia (pisarka chciała 20 tys. zł).

Teraz polska Temida zostanie poproszona o znalezienie różnic lub analogii do opisanych dwóch przypadków, bowiem albo wyrok był wydany zbyt pochopnie, albo prawnicy reprezentujący owe panie (Polkę i Brytyjkę) wytoczą proces mediom w gdańskim sądzie, który świetnie zna prawo dotyczące zamieszczania informacji osób mniej lub bardziej znanych, a które sobie nie życzą publikowania o nich jakichkolwiek artykułów… Gwoli ścisłości – owe dwie panie są osobami prywatnymi, choć są córkami osób publicznych, natomiast polska pisarka jest doktorantką znakomitego polskiego uniwersytetu i (według niej) powinna być traktowana jako osoba publiczna.

Na tytułowe pytanie niezawisły jednoosobowy sąd, bez powołania biegłych (fachowców od etyki dziennikarskiej) dał odpowiedź w wyroku nakazując zapłatę, przeproszenie doktorantki oraz skasowanie artykułów na jej temat, które podobno godziły w jej dobre imię. Jeśli ktoś poczyta setki zamieszczanych artykułów w naszych mediach, w których znacznie szerzej i omówiono krytykowane osoby, najczęściej nie szczędząc domysłów i plotek, to musi się zastanowić nad tym całkowicie niezrozumiałym wyrokiem.

8 listopada 2010 portal www.tvnwarszawa.pl zamieścił zdjęcie wykonane w nocy. Zamiast numeru linii, miejski autobus ma dość niecodzienny (a właściwie nieconocny) napis: "PIE... NIE ROBIE!!!" (nowoczesne świetlne litery, nie jakiś tam napis na dykcie). Ustalono, że jest to pojazd, który obsługiwał linię specjalną do Centrum Nauki „Kopernik”. Sprawą ma zająć się dyrekcja firmy przewozowej i jeśli okaże się, że to kierowca pozwolił sobie na taki wybryk, to może nawet zostać zwolniony z pracy.

Także i tu nie wiadomo dlaczego nie został ukarany fotograf oraz portal, którzy wespół zamieścili efekt działalności (zapewne) kierowcy, który został przez nich spostponowany – przecież sobie na pewno nie życzył, aby ktoś zrobił fotkę i rozpowszechnił w internecie. Kierowca powinien oddać sprawę do gdańskiego sądu, który tego typu sprawy już opanował – nie jest dozwolone przekazywanie informacji (wspomniany krótki tekst oraz numery boczne i rejestracyjne wozu) mogących naruszyć dobre imię człowieka ciężkiej pracy oraz jego firmy bez ich zgody. To jest przecież nieetyczne!  W końcu jaka to różnica, czy podano owe numery, czy inicjały pisarki?

Niech media wespół z sądami wypracują wspólny mianownik, czyli - co można zamieszczać w mediach, aby nie wejść w pole rażenia Temidy i aby osiągnąć na tyle wysokie standardy, które nie byłyby zależne od decyzji osoby poszkodowanej - czy oddać sprawę do sądu, czy dla świętego spokoju raczej jej nie oddawać.