W ubiegłym roku zmieniłem pracę i trafiłem w środowisko, w którym przyjęte było kończyć praktycznie każdy dzień pracy piwem albo czymś mocniejszym. Pod wpływem nalegań żony, która była z tego powodu bardzo niezadowolona, po upływie pół roku zwolniłem się. Ale za ten okres mocno "polubiłem" alkohol i wieczorem, po drodze wracając z nowej pracy, samotnie po kryjomu zacząłem popijać. Na początku żona kłóciła się, a potem gdzieś dowiedziała się o ludowej recepturze na pociąg do alkoholu i zaczęła mnie poić ziołami. 1 stołową łyżkę mieszanki z piołunu i macierzanki w proporcji 1:4 zalewała szklanką wrzątku, zostawiając na 10 minut pod przykryciem. Kazała mi pić po jednej stołowej łyżce naparu rano i wieczorem przed jedzeniem. I kazała jeszcze zjadać każdego dnia 2-3 stołowe łyżki miodu. Bo, jak mówiła, pociąg do picia zwiększa się przy braku w organizmie potasu, a miód bardzo dobrze go uzupełnia. Nie wiem, czy to prawda, ale wkrótce zauważyłem, że coraz mniej ciągnie mnie do butelki, a po upływie dwóch miesięcy leczenia definitywnie skończyłem z piciem. Oczywiście, w czasie świąt albo będąc u kogoś gościem, wypiję, ale z umiarem - kieliszek lub dwa. Oto prosty przepis na alkoholizm.
Źródło: Nieznany