JustPaste.it

Dobre żarcie.

Ludzie to potrafią sami sobie robić krzywdę.

Ludzie to potrafią sami sobie robić krzywdę.

 

Nic nie zastąpi normalnego jedzenia. Jarzyn i owoców uprawianych bez środków chemicznych, wędlin bez konserwantów, napojów robionych w domu z prawdziwych owoców, itd. Całe życie mieszkałem w mieście i jadłem to co kupiłem w sklepie. Od paru lat mieszkam na wsi, siłą rzeczy całkowicie zmieniłem swoje odżywianie i nawet trudno mi jest opisać, jaka to różnica, nie tylko w smaku ale i w moim samopoczuciu. Postanowiłem trochę to opisać, bo wbrew pozorom każdy może sobie coś takiego zorganizować, przynajmniej w jakimś stopniu, tylko mało który „miastowy” ma tego świadomość, ja jak mieszkałem w mieście – nie miałem.

 

Chleb – okazuje się, że można go piec w domu, w zwykłym piekarniku, na zakwasie samemu robionym jak Pan Bóg przykazał a nie na drożdżach. Cała robota to 15-20 minut (czekania jest kilka dni), koszty niższe niż pieczywa kupowanego, efekt ? Chleb trzymam na wierzchu, obsycha tylko z wierzchu, może tak leżeć nawet tydzień. Smak ? Ostatnio zaprosiłem gości na grilla, „wrąbali” mi cały chleb jaki przygotowałem, grilla wcale nie odpalaliśmy, jedli ten chleb jak ciasto.

 

Wędliny – trochę trudniejsze dla osoby mieszkającej w mieście, ale możliwe. Ja raz w miesiącu kupuję świniaka, wołam miejscowego masarza i robi mi wędliny. Nie dodajemy żadnych konserwantów ani innego świństwa. Mam krąg znajomych, wśród których te wędliny dzielę (wychodzi ich ze świniaka 50-60 kg), nie muszę ich trzymać miesiącami w zamrażarce. Po miesiącu kolejna tura. I wszyscy są zadowoleni. Znajomej w bufecie w pracy dałem taką szynkę, następnego dnia powiedziała mi, że narobiłem jej „kłopotu” – jej córki jak zjadły tę szynkę, to uroczyście otworzyły lodówkę i wyrzuciły wszystkie „kupne” wędliny do kosza a matce zapowiedziały, że więcej tego sklepowego świństwa jeść nie będą. I teraz bidula jest „skazana” na wędliny ode mnie ...

 

Soki – mam sokownik kupiony w sklepie. Robię soki zagęszczone (mniej butelek trzeba), koszt 1 l napoju z mojego soku to ok. 2 zł, czyli mniej jak ze sklepu. Różnica ? Smak trudno opisać. Kiedyś piłem sok zagęszczony kupowany w sklepie, w pracy zawsze miałem butelkę i dolewałem bo herbaty. Ostatnio w piątek otworzyłem butelkę swojego soku, jak przyszedłem w poniedziałek do pracy, to sok już fermentował. Sok kupowany stał otwarty przez rok i nic. Bo w tym kupowanym jest 0 owoców, tylko chemia.

 

Dżemy – proste „jak budowa cepa”. Przynajmniej wiem, że na kanapce mam owoce a nie tablicę Mendelejewa.

 

Podobnie wino, choć to już wymaga czasu i balon też trzeba gdzieś trzymać.

 

Naprawdę, wbrew pozorom można sobie to zorganizować. Moi znajomi „miastowi” w większości chleb, soki i dżemy robią już sami.

 

Pozdrawiam i smacznego.