JustPaste.it

Zabawne spotkania z Kosmitami

Zabawne spotkania z kosmitami

 

         " Niestety jest to smutna , lecz nieodwracalna prawda: Ziemia znajduje się  
            w mało znanej, zabitej deskami głuszy Kosmosu. "   St. Lem

2abf8513b4fff92d332260cf6bcc1081.jpg

 

Kiedy myślimy o kosmicznych cywilizacjach, traktujemy ten temat bardzo poważnie. Jawią się nam one ,jako niezwykle rozwinięte, posiadające  bardzo rozwiniętą technologię, mające recepty na wszystkie bolączki życia codziennego. I oczywiście mamy nadzieję, że ci starsi i mądrzejsi kosmiczni bracia ,jak tylko odkryją, że istniejemy, zaraz będą się starali z nami skontaktować, jak również pośpieszyć nam z pomocą we wszystkich dziedzinach  życia codziennego. I oczywiście mamy głęboką nadzieję,że ci starsi i mądrzejsi kosmiczni bracia, jak tylko odkryją,że istniejemy, zaraz będą się starali z nami skontaktować i pośpieszyć nam z pomocą we wszystkich dz\iedzinach życia.Podadzą nam na kosmicznej tacy recepturę technologiczną, skasują głód, choroby, udzielą cennych rad jak żyć mądrze i szczęśliwie, słowem, będą sie starali usłać nam zycie różami, bo kolce tworzymy w nadmiarze sami.

 

cdc42fe80b4c53a336f9c9f9a2a61902.jpg

 


Jestesmy " koroną stworzenia " , ale mieszkamy jakoś tak na dalekich peryferiach galaktyki Drogi Mlecznej,więc i my musimy wykazać inicjatywę i krzyknąć " Hej, kochani, tu jesteśmy!!! " .Tworzymy więc programy ds. poszukiwania życia w  Kosmosie , / CETI /, wysyłamy umieszczone w sondach kosmicznych  listy, w których opisujemy nasz wyglAd, poziom wiedzy, nasze dokonania itd. , słowem robimy co tylko możemy, ale jak dotąd kosmos odpowiada nam milczeniem. 

Naukowcy są przekonani,ze jeżeli przyjdzie wiadomość od   obcej cywilizacji ,to będą to zapewne sygnały albo radiowe, grawitacyjne, laserowe, neutrinowe, mikrofalowe,albo wzory matematyczno - fizyczne lub jakieś inne naukowe cuda.
Wielu z nich twierdzi, że skoro Kosmos milczy, to nie ma tam istot zdolnych do nawiązania kontaktu i jestesmy sami w tej przerażliwie ogromnej przestrzeni.

Jednoczesnie mamy do czynienia z wieloma przypadkami manifestacji dziwnych obiektów latających, świateł na niebie, lądowań tych pojazdów, porwań ludzi, okaleczeń bydła. I miłe ,  ciekawe i przerażające, ale ciągle jednostronne . I ciągle ta niepewnośc , prawda to, czy zbiorowa halucynacja?

 

bccdbfd5b46fcdf2e7c43da31b7c237a.jpg

Ja chciałabym przedstawić tu  opowieści prostych ludzi,którzy absolutnie nie zajmują się tą tematyką, a często nawet o tym nie słyszeli.Przeżyli oni jednak spotkania z istotami z innych planet, ale szczegóły tych spotkań są takie, ze nie tylko naukowcy , ale i z\wykli ludzie, nie będą chcieli w to uwierzyć, ale tak było naprawdę.

Pracownik kolei, Cesar Tulio Gallardo, siedział w wagonie na bocznicy i czytał gazetę, kiedy nagle radio przestało grać, a jego karbidowa lampa zgasła. Wyszedł na zewnątrz i zobaczył  światła na niebie. Wrócił, zamykając za sobą drzwi. W tej samej chwili przez drzwi znajdujące się po drugiej stronie wagonu weszła istota cała otoczona światłem. Blask od światła był tak silny, że kolejarz zasłonił oczy gazetą, lecz świetlista istota wyrwała mu ją z rąk i podarła na kawałki.Niesamowity gość chwycił następnie kanister z olejem i przelał jego zawartość do czegoś w rodzaju butelki, którą miał ze sobą i odszedł tak nagle , jak się pojawił. "
                                 ( Sauce Viejo , Argentina, 1963 )
A to złośnik ! No dobrze , zabrał olej , a gdzie " dziękuję " i po co darł gazetę?Chyba,że pisano tam coś niemiłego na temat kosmitów, więc pokazał , co o tym myśli.

" O 11 - tej w południe hodowca drobiu Joe Simonton znajdował się w mieszkaniu,gdy nagle usłyszał na zewnątrz dochodzący z góry niesamowity hałas. Zaciekawionypodszedł do okna i ujrzał srebrny obiekt, który pionowo opadał na jego podwórko. Wyszedł więc na dwór i zbliżył się do pojazdu, który tym czasem wylądował. Kiedy otworzyła się górna część włazu, zobaczył wewnątrz trzech ludzi o brązowej cerze. Jeden z nich wręczył mu dzban z dwiema rączkami i i wykonał ruch jakby pił, co zostało zrozumiane przez farmera jako prośba o wodę. Napełnił więc naczynie i podal je proszącemu, a zaglądając do srodka zobaczył, że jeden z ludzi jakby smazył coś w rodzaju placków na nie dającej płomienia kuchence. Kiedy farmer wskazał na placki, wręczono mu cztery sztuki. Następnie pojazd wystartował i wciągu kilku sekund zniknął z oczu. "

                               ( Eagle River, Stany Zjednoczone, 1961 ) 
Ci już byli bardziej przyjacielscy. Dostali wodę, poczęstowali plackami i nie byli skąpi, dali cztery.

"Inny farmer, Gary Wilcox, zajmujący się rozpylaniem sztucznego nawozu, udał się do jednej z dalej połozonych cz eści swojej farmy,prawie całkowicie zasłoniętej drzewami. Kiedy znalazł się na polu, zuważył jajowaty obiekt ze świecącego metalu przypominającego aluminium. Przygladał się stojacemu na ziemi pojazdowi, kiedy nagle pojawiło się obok niego dqwóch niewielkich wzrostem ludzi. Kazdy z nich trzymał w ręku rodzaj tacy, na której znajdowały się najwyrazniej urwane z pola rośliny. Jeden z nich przemówił po angielsku informując, że pochodzą z Marsa, że nie ma powodu, by się lękał i , że nie pierwszy raz rozmawiają z ludźmi. Farmer był przekonany, że ktoś stroi sobie z niego żarty. Zaczęła się rozmowa o prowadzeniu farmy i używaniu nawozów sztucznych, a jeden z gości powiedział, że tam, skąd pochodzą, żywność wytwarza się w atmosferze. Powiedzieli też farmerowi, że mogą przybywać na Ziemię tylko co dwa lata, a na koniec poprosili o terochę nawozu. Kiedy farmer poszedł spelnić ich prośbę, statek wystartował i szybko zniknął. Przyniesioną z farmy paczkę nawozów zostawił więc na miejscu spotkania, a na drugi dzień stwierdził, że zniknęła. "

                               ( Tioga City, Stany Zjednoczone, 1964 )
No i proszę, nie musimy się uczyć lingua cosmica, oni znają angielski oraz inne ziemskie języki. Ale na Ziemię lataja co drugi rok tak, jak my do sanatorium. I kłamczuchy są, nawet dzieci wiedzą, że nie ma Marsjan.

 

6be22d8cf09022cb0168466ccac91552.jpg

 

 


""Około  6-tej wieczorem niejaki Salvador Villanueva leżał na ziemi pod zepsutą ciężarówką na głównej drodze w pobliżu miej-scowości Ciudad Valley.Zajęty naprawą samochodu spostrzegł dwie pary nóg odzianych w szary materiał.Myśląc,że ktoś chciałby mu może pomóc w naprawie,wygrzebał się spod ciężarówki i zobaczył dwóch podobnie do siebie wyglądających ludzi.
Byli bardzo mali i mogli mieć około czterech i pół stopy wzrostu.Ubrani byli w jednoczęściowy idący od góry do stóp,rodzaj kombinezonów,mieli świecące podziurkowane pasy,małe czarne skrzyneczki i rodzaj metalowego kołnierza wokół szyi.
Pod pachami trzymali hełmy podobne do" tych,jakich używają piloci lub gracze w amerykańskim futbolu".
Villanueva doszedł do wniosku,że są to zapewne piloci z sąsiedniego kraju.Jeden z mężczyzn mówił dobrze po hiszpańsku,
choć w nieco dziwny sposób,gdyż sciągał do siebie wyrazy i miał dziwny akcent.Rozpoczęła się rozmowa na temat
zepsutego samochodu i kiedy w trakcie pogawędki zaczął padać deszcz,kierowca zaproponował,żeby wszyscy schronili się w kabinie ciężarówki.Rozmowa przeciągnęła się długo w noc i w pewnym momencie kierowcę zaczęły nachodzić  
wątpliwości.
Wówczas rozmówca wyjawił mu,że pochodzą z innej planety,ale Ziemię znają bardzo dobrze.O świcie wszyscy trzej udali się do stojącego kilkaset metrów od szosy pojazdu kosmicznego.Zaproszony do złożenia wizyty kierowca przestraszył się
 i odmówił.Obaj jego towarztsze weszli do środka pojazdu,który rozjarzył się i zaczął wydawać świszczące dżwięki.
Po krótkiej chwili szybko odleciał"

                               ( Ciudad Valley, Meksyk, 1953 )
No i proszę, a tu mówią po hiszpańsku.I są już bardziej rozmowni,a nawet zapraszają do siebie, żeby się pochwalić swoim pojazdem. W całym Kosmosie to samo, faceci na temat samochodów mogą rozmawiać godzinami. Szkoda, ze nie wiemy , czy pomogli mu naprawić ciężarówkę, przecież dla nich to nic wielkiego.

""O dziesiątej wieczorem w pażdzierniku 1954 r. małżeństwo Labasierre wracało do domu samochodem .W pewnej chwili
zobaczyli na małej wysokości dwa obiekty połączone w sposób upodabniający je do wagi.Jedna z "szal" była pomarań-
czowa, druga czerwona i wydawały się połączone smugą zielonego światła. Obydwie" szale" wraz z. łączącą je smugą
kiwały się to w górę,to w dól ,huśtając się tak ,ze raz jedna "szala", raz druga była w górze .Wkrótce obie "szale"zatrzymały
się i zawisły nad polem niedaleko świadków. Kiedy zielona łącząca je smuga zniknęła ,obydwa obiekty wylądowały-oddziel-
nie,ale jeden tuż po drugim-i stanęły naprzeciwko siebie .Z pojazdu wyszły dwie małe istoty,jedna zjednego ,druga z drugiego, ruszyły naprzeciw siebie, minęły się bez zatrzymywania i zamieniły pojazdami, które następnie skoczyły w niebo z zawrotną szybkością i w przeciągu sekundy zniknęły z oczu."

                                ( na drodze do Royan, Francja, 1954 )

Dziwni jacyś.Lecą taki kawał drogi ,żeby robić sobie wyścigi. I takie mruki . NIc dziwnego,że brak odpowiedzi na nasze sygnały   ,może im się nie chce gadać?

"W Bauru,  nie zamieszkanym rejonie stanu San Paulo,zatrudniony przy pracach wiertniczych Jose Higgins i inni robotnicy
byli świadkami lądowania wielkiego 50 metrowego pojazdu w kształcie dysku .Z obiektu wyszły trzy wysokiem , przeszło
dwu metrowe istoty, na widok których wszyscy z wyjątkiem Higginsa uciekli w popłochu  .Istoty miały łyse głowy, olbrzymie okrągłe oczy bez brwi i według określenia świadka były piękne .Ich ubrania tworzyły przezroczyste kombinezony z
materiału przypominającego kauczuk. Były lużne i wyglądały jak worki .Poprzez te p rzezroczyste kombinezony widać było
wewnętrzny strój przypominający błyszczącą kolorową folię .Istoty wydawały się identyczne i nie można było określić
ich płci. Próbowały też nawiązać kontakt z Higginsem i gestami przywoływały go do siebie , ale ten przestraszony schował
się w zaroślach i stamtąd obserwował ich zachowanie.Przez pół godziny istoty podskakiwały, fikały koziołki ,przewracały
 się i rzucały wielkimi kamieniami ,bawiąc się nimi jak piłką. Na koniec weszły do pojazdu,który szybko odleciał.

                                      ( Bauru, Brazylia, 1947 )
Ot tacy sobie zwykli, weseli turyści. Miło, że się im u nas podoba.

"9 sierpnia 1947 roku artysta malarz i wykładowca R. Johanis malował w odludnym plenerze w poblizu miejscowości Villa Santina, gdy spostrzegł, że ląduje obok niego duży dyskoidalny obiekt, którego średnicę ocenil potem na na 10 metrów. Następnie znalazł się twarzą w twarz z dwiema istotami ludzkimi wzrostu małego dziecka. Ubrane były w ciemnoniebieskie kombinezony z jasnoczerwonymi kołnierzami przylegającymi    do szyi i pasami, a na ich nieproporcjonalnie duzych głowach tkwiły przezroczyste kaski. Twarze wydawały się zielonkawe, oczy były ogromne, w kolorze śliwkowym z pionowa kreską w srodku, nie miały rzęs ani brwi. Dłonie miały osiem palców, po cztery ustawione naprzeciwko siebie. Johanis zamachał w ich stronę i gest został chyba zrozumiały jako agresywny,gdyż jedna z istot dotknęła pasa , z którego trysnęła cienka stużka gazu. Artysta upuścil trzymany w ręku kilof i upadl na plecy. Obie istoty podeszły do niego  na odległośc dwóch metrów  i zaczęły przyglądać się kilofowi z dużym zaciekawieniem.Podniosły kilof, który okazał się wyższy od nich i zaczęły go taszczyć w stronę stronę dysku, cięzko dysząc. Następnie weszły do pojazdu, który uniósł się, zatrzymał w powietrzu i w jednym momencie zniknął."

                                       ( Villa Santina, Italia, 1947 )

NIgdy nie wiadomo co się komu podoba .Chyba nie byli miłośnikami malarstwa. 

Według mnie nie mamy się czego obawiać. Ziemię znają od dawna, przylatują tu w różnych celach  ,ogólnie są zadowoleni., ,więc napaść z ich strony chyba nam nie grozi .Zbierają korzonki i kwiatki  ,fikają koziołki i częstują czym chata bogata. A poza tem myślę, żeby nie wiem jak duża przepaść technologiczna nas dzieliła  ,to i tak Ziemianie okażą się
sprytniejsi. Oni przecież, jak wynika z opisu tych spotkań  ,mają podobne wady , ale MY umiemy robić z nich lepszy użytek.

 

ac7927173e319d10f4efb12d677bef72.jpg

 

 

*/ Zamieszczone opisy spotkań pochodzą z książki Zbigniewa Blani-Bolnara - "Obecność UFO".

 Ania -Nibiru
Anna Modrzejewska