JustPaste.it

Wybory 2011 - najlepszy jest bojkot ?

Zbliżają się kolejne wybory (mam raczej na myśli wybory do sejmu 2011 niż do samorządów w 2010). Warto może zastanowić się w czym człowiek bierze udział głosując, bo prócz udziału i decyzji, na kogo oddać głos, pozostaje jeszcze bojkot.

 

Jak dla mnie dobrym miernikiem oceny jakości polityki, a co za tym idzie kryterium podjęcia decyzji, głosować czy nie, jest problem służby zdrowia. Wszyscy czasem chorujemy, wszyscy kiedyś się starzejemy, więc wszyscy czegoś potrzebujemy od służby zdrowia.

 

Zapewne w pierwszym odruchu na pytanie „a komu i w jakim zakresie ma służyć służba zdrowia” każdy odpowie „wszystko i każdemu”. Tylko że tak się nie da. Za każdy wacik, za każdą strzykawkę i igłę do niej, za każdą tabletkę trzeba zapłacić. A żeby nie wiem jakie sztuki wyczyniać, to pieniędzy na to jest skończona ilość. Nie ma znaczenia, czy zarządzać nimi będzie jedna Kasa Chorych, czy 16, czy NFZ czy inny twór, musi być jasne, za co się płaci a za co nie. Obecnie mamy NFZ, dysponuje sporymi pieniędzmi, gospodaruje nimi raz lepiej raz gorzej, ale zawsze jest za mało na zrealizowanie wszystkiego, co by się chciało.

 

Z jednej strony więc ograniczone możliwości, z drugiej nieograniczone chęci. Co i raz dorzucamy dodatkową kasę za pośrednictwem budżetu, za każdym razem więcej. Szpitale zadłużają się wiedząc, że w końcu ktoś da kasę. Ale to złudne, to jest tylko „spychoterapia”, zasada „odłóż na jutro problem który masz dziś” nie może być stosowana w nieskończoność. Nieuchronnie nadchodzi moment określenia, ile możemy wydać. Im później to określimy, tym większe długi po drodze narosną, tym większe długi będą do spłacenia. Może się okazać, że jak będziemy zwlekać zbyt długo, to nawet jak wreszcie określimy ile możemy wydać, to w tzw. „międzyczasie” długi tak urosnę, że będziemy je spłacać przez pokolenia a w tym czasie będzie nas stać co najwyżej na plaster i aspirynę.

 

Tak więc ja oceniam partie i polityków pod kątem, na ile gotowi są zmierzyć się z problemem zamiast udawać, że go nie ma lub czekać „bo jakoś to będzie”. Ja tak oceniam patriotyzm polityków, oczekuje od nich wizji i odwagi a nie administrowania „bieżączką”. Z tego co widzę, to żadna obecna partia ani żaden kandydat na prezydenta nie są gotowi do tego. Każdy polityk wie, że jak powie wyborcom „służba zdrowia da ci odtąd – dotąd i nic więcej”, to jest to dla niego śmierć polityczna. A że dla polskiego (i nie tylko) polityka najważniejsze jest by nie umrzeć politycznie (czasami nawet zrobi coś mądrego, ale nie za cenę samobójstwa politycznego), to ja takich polityków bojkotuję. Innych nie ma, więc bojkotuje politykę, w tym wybory. I namawiam innych do bojkotu, bojkot nie raz bywał skuteczny i rodził nowe.

 

Może ten bojkot pozwoli zaistnieć takim ludziom, którzy zdecydują się na te konieczne reformy wiedząc, że w tym życiu ludzie ich przeklną. Za to może na ich grobach dzieci tych przeklinających położą kwiaty, staną i powiedzą „dziękuję”. Przez ostatnie 20 lat mieliśmy kilkunastu premierów i będzie ich jeszcze więcej. Ja czekam na takiego, który zasłuży na to, by jego popiersie stanęło w budynku URM, bo na razie żaden z tych kilkunastu nie wyrasta wyraźnie ponad pozostałych (nie wiem czy w URM jest jakieś popiersie czy nie, ale idę o zakład że nawet jeśli jest to nie jednego z tych po 1989 roku). Tak jak było wielu prezesów NBP a stoi tam tylko popiersie Grabskiego (o ile się nie mylę), który przez współczesnych nie był hołubiony ani na rękach noszony. Ale był, a owoce jego odwagi spożywamy do dziś. Ja byłem na jego grobie, położyłem kwiaty i powiedziałem „dziękuję”.

 

Pozdrawiam