Moc twórczą mają nie tylko słowa Boże, ale także ludzkie, tyle że my nie zawsze panujemy nad tym, co mówimy.
W październiku w Łodzi uzbrojony w pistolet, nóż i paralizator Ryszard C. wtargnął do biura Prawa i Sprawiedliwości. Zanim został obezwładniony zastrzelił jednego pracownika biura, a drugiego ciężko ranił. W chwili zatrzymania przez policję wykrzyczał do kamery, że zrobił to, bo nienawidzi PiS-u i chciał zabić jego prezesa. Media podniosły krzyk, że nasz naród taki podzielony, że nic nie jest w stanie pojednać Polaków z Polakami — ani śmierć Jana Pawła II, ani nawet katastrofa smoleńska. Politycy głównych partii zaraz wskazali winnych — innych, swoją konkurencję.
W komentarzach szybko pojawiła się myśl, że doszło do tego w konsekwencji używania przez liderów politycznych agresywnego języka, języka nienawiści, w którym dostrzega się i eksponuje (często w sposób nieadekwatny) tylko wady przeciwników, pomijając lub minimalizując ich zalety. Z całego katalogu negatywnych słów, którymi można opisać adwersarzy, używa się tych najcięższych gatunkowo. Celowo zamazuje się różnicę między złym czynem a osobą, która się go dopuściła. Nie mówi się, że ktoś minął się z prawdą, ale mocniej — że skłamał. Albo jeszcze mocniej — że jest kłamcą. Używanie takiego języka uniemożliwia wszelki dialog. Nikt nie chce rozmawiać z kimś, kto narusza jego godność osobistą. Jest różnica między powiedzeniem „on jest głupi” a „on powiedział głupstwo”. A to najdelikatniejsze inwektywy, jakie padały od dawna w publicznym dyskursie politycznym.
Polscy liderzy zdają się zapominać, że słowa kreują rzeczywistość. Co dziwi, bo większość z nich przyznaje się do chrześcijaństwa. A skoro tak, to powinni pamiętać, że „Bóg rzekł — i stało się, rozkazał — i stanęło”[1]. Że Boże słowo ma twórczą moc. A jeśli Bóg stworzył ludzi na swoje podobieństwo, to należy założyć, że i nasze słowa mają jakąś moc twórczą — na naszą ludzką miarę. Czy dobre słowa nie tworzą dobrej atmosfery, a złe — złej? Tak, słowa kreują rzeczywistość. I każdy, kto się wypowiada publicznie, powinien o tym pamiętać. Bo słowa polityków mogą wzbudzić w społeczeństwie niepotrzebne emocje, wyprowadzić ludzi na ulice i postawić naprzeciw siebie — najpierw z transparentami, a potem z pałkami i kamieniami w rękach. A w przypadku niektórych nie do końca zrównoważonych jednostek słowa polityków są nawet w stanie włożyć w ich ręce broń i pchnąć do zbrodni.
I gdyby to jeszcze było wynikiem li tylko nieumiejętności czy bezmyślności, ale nie — częstokroć chodzi o słowa wypowiadane bardzo umiejętnie w celu wzbudzenia emocji i manipulowania tłumem. Przypomnijmy sobie Hitlera i jego niezwykle emocjonalne wystąpienia, pełną ekspresji gestykulację, wyrazistą mimikę i podniesiony głos, który uwodził miliony formą i treścią. I Niemcy dali się uwieść tym słowom — że to inni byli winni ich biedy, że trzeba z nimi zrobić porządek, a wszystko się zmieni na lepsze. Bo kiedy człowiek się emocjonuje podczas przemawiania, to stwarza wrażenie, że wierzy w to, co mówi. A to sugeruje jego szczerość. A od szczerości już tylko krok do prawdy i przekonania, że Hitler mówił prawdę. Nie wiem, czy Hitler wierzył w to, co mówił, ale wiemy wszyscy, do czego doprowadziła jego mowa nienawiści. To, że ktoś wierzy w to, co mówi, jeszcze nie musi oznaczać, że to, co mówi, jest wiarygodne.
Dlatego trzeba nieustannie przypominać politykom — którzy i dziś swobodnie posługują się mową nienawiści, ciągle wskazując na innych winnych wszystkiego, co złe — że ich słowa też są w stanie stwarzać rzeczywistość, tyle że taką zupełnie niechcianą.
Mowa nienawiści to nie tylko domena polityki, ale i jej komentatorów, czyli mediów i... nas, odbiorców medialnych przekazów. Wielu dziennikarzy w dążeniu do podniesienia oglądalności, słuchalności czy poczytności wręcz lubi dorzucać do pieca — prowokuje polityków do agresywnych wypowiedzi (za które potem ich krytykuje). My, widzowie, słuchacze i czytelnicy, też nie jesteśmy lepsi. W naszych dyskusjach jest każdy rodzaj emocji, brak natomiast wyważonych sądów i dążenia do zgody. Wszyscy zapomnieliśmy, że słowa kształtują rzeczywistość, że jest w nich twórcza moc.
Uchodzimy za jeden z najbardziej religijnych narodów świata. Pełno mamy kościołów, ludzi w kościołach, duchownych, no i świętych pomników, z tym ostatnim, rekordowym, świebodzińskim na czele. Tyle że w Nowym Testamencie czytamy: „Jeżeli ktoś sądzi, że jest pobożny, a nie powściąga języka swego, lecz oszukuje serce swoje, tego pobożność jest bezużyteczna. (...) Jakże wielki las zapala mały ogień! I język jest ogniem (...) kala on całe ciało i rozpala bieg życia (...). Bracia, nie oczerniajcie jeden drugiego!”[2]. Podobne przestrogi są w Starym Testamencie: „Gdzie dużo słów, tam nie brak występku; lecz kto opanowuje swój język, jest roztropny. (...) Kto mówi nierozważnie, rani jak miecz; lecz język mędrców leczy. (...) Łagodna odpowiedź uśmierza gniew, lecz przykre słowo wywołuje złość”[3].
Czyli łagodny język jest w stanie zwyciężyć nawet wroga — dobre, łagodne słowo, mowa miłości jako przeciwieństwo mowy nienawiści, mówienie o innych dobrze, dostrzeganie w nich dobra, mimo ich niedoskonałości. To patrzenie na cudze błędy w kontekście własnych już popełnionych i tych, które jeszcze przyjdzie nam popełnić. A nawet jeśli czasem trzeba mówić o błędach innych, to tak, żeby nie naruszać ich godności, z szacunkiem dla błądzących, żeby czuli, że nawet krytyka powodowana jest prawdziwą troską. Potrzebujemy umiejętności ważenia słów, bo od nich zależy, jaką będziemy wytwarzać wokół siebie atmosferę.
Łatwo mówić: waż słowa! Ale jak? Odpowiedź i moc, by tak czynić, jest w Piśmie Świętym. Ono również jest Słowem Bożym. To Słowo bardziej niż każde inne jest w stanie tworzyć rzeczywistość na nowo. Chrystus nadal wszystko podtrzymuje słowem swojej mocy[4]. I tak jak kiedyś Słowo, które było u Boga i było Bogiem, które stworzyło świat, a w końcu przyjęło ciało i zamieszkało między nami, tak i dziś Chrystus nadal jest gotów stwarzać nas na nowo, do dobrych uczynków, mowy miłości i dobrego życia[5]. Jak to się może stać? Przez obcowanie ze spisanym Słowem Bożym, Biblią. Moc stwarzania obecna na początku w wypowiedzianym Słowie Boga obecna jest do dziś w Słowie napisanym[6]. Ta moc nadal jest obecna w Żywym Słowie, w Chrystusie, z którym możemy rozmawiać w modlitwie. Chcesz zmiany życia, zmiany myślenia, zmiany słów, które wypowiadasz? Yes, you can! Możesz to zrobić. Możesz wszystko — w Jezusie Chrystusie[7].
Andrzej Siciński
[1] Ps 33,9. [2] Jk 1,26; 3,2.5-6.8. [3] Prz 10,19; 12,18; 15,1. [4] Zob. Hbr 1,3. [5] Zob. J 1,1-3.14; Ef 2,8-10. [6] Zob. Hbr 4,12. [7] Zob. Flp 4,13.
[Artykuł ukaże się w miesięczniku "Znaki Czasu" 12/2010].