JustPaste.it

Bracia

Wartości chrzescijanskie to kpina w wydaniu polskim

Wartości chrzescijanskie to kpina w wydaniu polskim

 

Dziadek miał czterech synów i cztery hektary ziemi .Każdemu dał po hektarze i błogosławieństwo na  życie. Młodszy uczył się kowalstwa ,podkuwał kopyta koni,a wieczorami grał na harmonii pod oknem piętnastoletniej ślicznotki. Gdyby nie ta harmoszka nie byłoby mnie na świecie.

Ludzie przeklinają dzień,w którym ujrzeli świat kiedy los okrutnie z nich drwi , też żałowałem ,ze   harmoszka wtedy grała,  mury więzienie były grube,a kraty zębami nie przegryziesz.

Najstarszy brat ojca hektar swój porzucił , zaciągnął się  do białogwardzistów , bolszewicy wpakowali mu kolkę w głowę  nad Angarą.

Ojciec mścił śmierć brata  szablą legionisty,po wojnie  powiesił  ją pod ikoną,  z bliznami na twarzy wyjechał na zarobek do Łotwy. Po 1920 roku ni e było dla takich jak on pracy. Potem założył  sklep ,wydzierżawił sad i jezioro od dziedzica. Szczęście zwykle trwa krotko, bolszewicy znów wkroczyli , rozgrabili dorobek, szykowali nas na Syberię. Drugiego brata trzymali już w lagrze,  od 1939 roku . Rodzina  myślała,ze zginął na wojnie. Na wiecznej zmarzlinie budował kolej , wiozły po niej  pociągi  na front amerykańską żywność. Wielu zostało tam  na zawsze. W  zmarzlinie czekają na ponowne przyjście Chrystusa , wyzwoliła ich od męki  ,powiedział  wujek  i patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Był chory, odłamek w plecach dokuczał i przy mówieniu się męcz. Z tajgi szedł do Andersa,z sześcioma zesłańcami,a dotarło tylko trzech Na Morzu Czarnym , w zatłoczonym okręcie umarł jeszcze czwarty Za Monte Cassino otrzymał medale. W 1947 roku wrócił do rodziny i nie zdążył zdjąć butów,a enkawudziści weszli. Znów pojechał na Sybir z rodziną Pociąg zatrzymywał się bardzo rzadko. Wtedy wyrzucano umarłych,do kubłów zgarniano śnieg do picia Wycieńczonych tajga powitała mroźną i grobową ciszą, otuloną jak okiem sięgnąć bielą. Śnieg skrzypiał pod nogami i ujadały psy,gdy prowadzono ich pod konwojem do leśnych lagrów z Irkucka Mieszkali rozdzieleni. . Dzieci uczyły się miłości do nieśmiertelnego Stalina . Dorośli pracowali przy wyrębie lasu , niewykonanie normy ograniczało racje żywnościowe. Dopiero śmierć Stalina , zrównała ich w prawach z kołchoźnikami .W 1956 roku ojciec za pośrednictwem Czerwonego Krzyża. odnalazł ich nad Bajkałem ,sprowadził do Polski.  W ubiegłym  roku jechałem  szlakiem rodzinnych zesłańców. Spotkałem nad Bajkałem starych Polaków .Ich miłość do ojczyzny dawno wygasła. Nie warto było droczyć się z losem. Nie warto było. mówią . Ich dzieci rozmawiają po rosyjsku. Ojczyznę przodków traktują jak małe piwko. Nad brzegiem Bajkału jeden z nich powiedział łamaną polszczyzną ,tu jest nasza ojczyzna. Odwiedza ich konsul polski z Irkucka ,od wielkiego dzwonu. Daje książeczki o wielkim prezydencie i jeszcze większym papieżu rodaku,a latorośl nawet nie wie na którym kontynencie Polska leży . Na kamienistych stepach Bajkału słucha zachodnich rytmów i marzy o Ameryce .W Irkucku kościół postawiono  z myślą o    wizycie  Jana Pawła .Był pusty , widziałem tylko portrety wielkiego Polaka . Ksiądz łowić ryby pojechał  mercedesem nad Bajkał ,powiedział miejscowy Buriat Pytał za czyje pieniądze tak bogato żyje? Kto sfinansował pałac przy kościele? Odpowiedziałem po rosyjsku ,nie znaju! Ale wiem ,że z ambon i trybuny sejmowej lamentują o rodakach na Wschodzie, aż uszy puchną od słuchania. .Modlitewne pielgrzymki do Katynia organizują na koszt podatników .Z Polakami nigdy nic nie wiadomo, są nawiedzeni,a bóg ,honor i ojczyzna , to dla nich sprawa życia i śmierci. Za te słowa walczyli i cierpieli kresowianie. Nie wielu już zostało i mają czym się cieszyć Emeryturą?Za duża,żeby z głodu zdechnąć,a za mała ,by godnie żyć. A może opieką lekarską, rok czekać na skierowanie do sanatorium a od lekarza rodzinnego,do specjalisty droga tez bardzo długa. Zajechałem nad Bajkał i wróciłem ,a na specjalistę jeszcze czekam w kolejce. Miłość bliźniego,wartości chrześcijańskie tylko na propagandowych plakatach ...