JustPaste.it

Zajączek

Zając ucieka z pod miedzy,a człowiek ucieka od człowieka

Zając ucieka z pod miedzy,a człowiek ucieka od człowieka

 

Siedemdziesiąt lat temu na Kresach ,w powiecie Postawy podczas srogiej zimy,kiedy drzewa od mrozu w sadzie pękały,a enkawudziści szykowali nas na Sybir,siedziałem z dziadkiem na zydlu,a ogień z pieca ciepłem buchał ,wspominał jak nogę stracił na wojence z bolszewikami, jak  z drewnianą  i dwururką gonił kłosowników po lesie dziedzica,a potem opowiedział o zajączku ,którego ponoć znał od dzieciństwa.

Na polanie bezszelestnie kicał ,jemu chciało się jeść. Znajomymi tropinami, obok stawów, pomknął w brzozowe zagajniki i dalej w las, tam tajemnicza cisza była , mróz szronem srebrzył gałązki .Okrągła bajeczna łuna  wisiała nad wierzchołkami drzew.,rzucała cienie na  garbate wykrzywione jadły,leżały na śniegu, jak zaczajone do ataku wilki.

Cienie ruszały się i coś przeleciało, zając drżał ze strachu , w bezruchu siedział wtopiony w śnieg, a cień bezszelestnie płynął obok niego , szaraczek silniej wcisnął się w puszysty śnieg, niebezpieczeństwo wisiało nad jego galową.

Nieostrożny ruch i czujne oczy sowy zobaczą , przed jej zabójczymi szponami nie ma ratunku!

Cienie jednak pomknęły do spróchniałego pnia Załaskotały tam głośno skrzydła i rozległ się pisk myszy,a szarak podskoczył i pomknął z tego miejsca jak najdalej,a potem zatrzymał się i długo wytężał swoje słuchy

Do okola panowała cisza, niebezpieczeństwo minęło, kicał do znajomej polanki ,gdzie były młodziutkie brzózki. Czujny słuch i tu uchwycił cichutki szelest ,jednak nie narobił wielkiego strachu , kilka brawurowych skoków i szelest zniknął, mignęły tylko dwa ciemne punkciki i też zamarły w bezruchu. Ktoś z ukrycia obserwuje?. Okazało się,ze to tez był zajączek i wnet poznał swego przyjaciela . Z radości zatańczyli na zaśnieżonej murawie obertasa ,a potem zaczęli zajadać młodą korę i oszronione pączki na zwisających gałązkach, na trafili tez na trawę pod krzakami. Łakomstwo ponosiło , skakali od krzaczka do kasaczka ,a chłodny księżyc powoli siadał na wierzchołkach drzew,cienie coraz dalej pełzły po polanie.

Zajączki niczego nie podejrzewając spokojnie zajadały swoje przysmaki,a niebezpieczeństwo szlo z innej strony. Rudy lisek natknął się niespodziewanie na ich ślady i ostrożnie skradał się wśród drzew i czuł po zapachu,ze są gdzieś w pobliżu. Skradając się poczuł szelest wiewiórki i cichutki pisk myszy,lecz zignorował te okazje,przed nim bardziej łakomy kasek i tam podążał jak wytrawny myśliwy. Na polance baraszkowali dwa zajączki. Zaczajony obok maleńkiej jodełki lisek zastygł jak głaz i tylko oblizywał się,a zdobycz była już prawie w zasięgu jego łap.,a zajączki beztrosko pożywiali się,lis słyszał nawet ich szelest gałązek z których zjadały pączki .Pełzł bezszelestnie ku nim.,a one siedząc na tylnych łapkach , poruszając długimi uszami, wciąż pałaszowały smakołyki nie pamiętając o bożym świecie. Lis ostrożnie zmierzał do najbliższej ofiary,a kiedy zając pochylił nad gałązką by uszczypnąć kolejny pączek to jak sprężyna skoczył ku niemu i nie zdążył si e zajączek opamiętać ,jak ostre zęby wpili się w jego szyję. Śmiertelny ostry krzyk poraził nocną ciszę,a siły drugiego zajączka zlodowaciały ze strachu.,gdyż pamiętał niedawne spotkanie z sową Tylne jednak nogi z niebywałą mocą pchnęły go do przodu!I prędzej od ptaka mknął w głębiny lasu,. Księżyc już całkowicie schował się za lasem .,żaden szelest,żaden głos nie naruszał ciszy mroźnego wchodzącego świtu..Zajączek zaczął szukać miejsca na odpoczynek.

Każda jodełka i krzaczek mogły przenocować nocnego uciekiniera. Kozuch przecież ciepły i żaden mroź nie straszny. Zajączek zaczął maskować swoje ślady. Biegał zataczając kola i dziwaczne spirale,a potem położył się pod gęstą jodełką głową skierowaną do ostatniego śladu. W ten sposób kreślone kola nie zostały zamknięte. I każdy wróg idący po śladach zerwie jego legowiska , spał jednak czujnie, słyszał daleki głos głodnego lisa i wyraźny szurgot wiewiórki na pobliskim drzewie, gdzie pałaszowała szyszki. Te głosy jednak nie trwożyły .,ale kiedy sojka głośno zakrzyczała ,zajączek natężył słuch. Ona bez powodu nie krzyczy. I nagle rozległo się ujadanie psów..

Biegły one w dół błotnistych łąk..Ich głosy oddalały się to znów przybliżały. Świeży zajęczy ślad gnał ich jednak naprzód. Wtedy zajączek przysiadł na tylne łapki i nastawił uszy Gończe psy przebiegli obok jego legowiska i poszli po nakreślonych śladach,a zajączek wówczas spod jodełki pomknął buszować po znajomym od dzieciństwa lesie. Nie pierwszy raz tak uciekał od złych psów. Skakał wśród młodych zagajników i starych drzew, zataczał zwodnicze esy floresy wprowadzając w błąd napastników..Psy daleko w tyle to znowu go nachodziły blisko. Łapki zajączka pociły się od biegu i zostawiały wyraźniejsze pachnące ślady,a to bardziej ułatwiało myśliwym pogoń za nim, biegły prosto jego tropem. Zajączek wyskoczył z gęstego zagajnika i pomknął ku zielonej ścianie jodełek. Jego biały kożuszek zaświecił wśród drzew jak maleńka latarenka..Psy jednak zwęszyły pismo nosem,porzuciły jego ślad i poszły naprzeciw. I śmiertelny strach ogarnął , nie udało mu się ich wypróbowanym sposobem wyprowadzić w pole. Zamglonymi od lęku oczyma popatrzył do okola i nagle zobaczył ogromne wywrócone drzewo Zebrał resztki sil i skoczył na nie. Z obawy by nie spaść w zęby psów czołgał się w gorę po zaśnieżonej korze,a kiedy dotarł do grubych gałęzi schował tam głowę i zastygł w oczekiwaniu ..A dwa ogromne agary z wywalonymi czerwonymi językami przebiegli toż pod nim .Szybko jednak powróciły i szukały zgubionego wciąż śladu. , zrezygnowane pomknęły z jazgotem w głąb lasu. Zajączek siedział wśród gałęzi niby żywy niby martwy,a śmierć przeszła obok niego!W śród,dwunożnych zwierząt znacznie gorzej, ofiary zabijają nie tylko z powodu głodu.,nazywają to walką o sprawiedliwość, wolność i demokrację,powiedział dziadek kuternoga,dorośniesz to zrozumiesz,że wśród prawdziwych przyjaciół psy zająca zjadają,żeby żyć trzeba mieć dobre słuchy i oczy otwarte,gdyby były lepsze to z wojny wróciłbym na własnych nogach