Do napisania tego artykułu zbierałem się już wiele miesięcy przed wypadkiem busa w Nowym Mieście nad Pilicą.
Do napisania tego artykułu zbierałem się już wiele miesięcy przed wypadkiem busa w Nowym Mieście nad Pilicą.
Jestem kierowcą zawodowym, także instruktorem nauki jazdy i obserwuje wnikliwie innych polskich kierowców.
Często po ukończeniu szkoły, studiów, młodzi ludzie starają się o pracę jako handlowcy, przedstawiciele handlowi czy dostawcy.
Pracodawca bardzo wnikliwie sprawdza na rozmowie kwalifikacyjnej ich zdolności, wiedzę i umiejętności.
Bardzo często pracownik otrzymuje samochód służbowy – przecież w cv ma napisane, że posiada prawo jazdy.
Rzadko, jednak pracodawca sprawdza praktyczne umiejętności kierowania pojazdem.
Często samochody służbowe trafiają w ręce niedoświadczonych kierowców. Znam przypadek dziewczyny, która po otrzymaniu pracy i samochodu, przez dwa tygodnie brała lekcje nauki jazdy, a samochodem trenowała w lesie. Do pracy woził ją narzeczony. Dzisiaj jest świetnym kierowcą.
W nauce jazdy wykorzystywane są małe samochody z silniczkami o malutkich pojemnościach, a często służbówka to fajny -100 konny kombiak. I pojawiają się kłopoty…
A w pracy gonią terminy, trzeba zdążyć, dzwoni kierownik itp…
Co jeśli młody niedoświadczony kierowca otrzymuje do pracy dużego, blaszanego 8-metrowego busa? Sam często jeżdżę takim busem, wystarczy przecież prawko kat B. Tylko, że ten pojazd to prawie ciężarówka i trzeba mieć zupełnie inną wyobraźnię przestrzenną i zastosować zupełnie inną technikę i taktykę jazdy.
Jak nauczyć się cofania „po lusterkach”?
Jak ogarnąć ten ogromny już gabaryt?
Czy trzeba prędzej zacząć hamować?
A przy wyprzedzaniu czy ten pojazd ma takie samo przyspieszenie jak osobówka?
Apeluję do pracodawców!!! W każdej firmie znajdzie się ktoś kto jest świetnym kierowcą.
Nie zawsze musi być to instruktor nauki jazdy. Warto nowego pracownika skierować na kilka dni do pracy z kimś doświadczonym, kto pomoże, doradzi, i oceni czy ten młody pracownik ma już wystarczające umiejętności. Bo potem giną ludzie i pojawiają się nowe krzyże przy drogach. Podobna sytuacja jest z przedstawicielami handlowymi. Oni zawsze się spieszą. I nic na to nie poradzimy, ale można przecież sprawdzić nowego pracownika, spędzić z nim dzień, przejechać jakąś wspólną turę. A może warto dać premię za bezwypadkową i bezpieczną jazdę? Przecież to znaczne obniżenie kosztów, gdy mamy mniej napraw i stłuczek a pracownicy nie są na zwolnieniu albo na cmentarzu.
Myślę, że warto również pomyśleć o dodatkowej kategorii prawa jazdy. Mamy przecież B1 na małe samochody, to może B2 na samochody inne niż osobowe do 3.5 tony?
I moja rada: naprawdę nie ma się co spieszyć. Szalone wyprzedzanie na zakrętach i jazda 150km/h daje nam tylko kilka sekund. Spokojna jazda 90-100km/h jest o wiele wydajniejsza i pewniejsza, że dotrzemy do naszego kierownika czy kontrahenta.
Naprawdę nic się nie stanie jeśli spóźnimy się kilka minut. Normalny kierownik zrozumie a jeśli mamy nienormalnego to szukajmy innej pracy.
Źródło: http://moje-prawo-jazdy.pl